niedziela, 23 października 2022

Od Wandy CD Philip — „Chwała Juanowi”

Wanda gładziła delikatnie chrapy pegaza, aż nagle ujrzała centurionkę. Odwróciła się do niej. Po chwili przypomniała sobie, kim jest owa dziewczyna. Philip. Ta, która gapiła się na jej przyjaciółkę, tak jakby nigdy człowieka nie widziała. Teraz już nie były rywalkami, więc dziewczyna z Obozu Herosów miała przyjazne nastawienie do czarnowłosej. Zanim się zapytała, czy to jej rumak, Philip już o wiele szybciej się odezwała.
— Widzę, że Juan chyba cię polubił — odrzekła, patrząc raz na Polkę, a raz na wierzchowca. — Co tu robisz?
— Właśnie szłam do sklepu — odpowiedziała. — Stwierdziłam jednak, że pójdę dłuższą drogą. Po drodze spotkałam tego ślicznego pegaza i właśnie miałam się zapytać, do kogo on należy, a ty, co robisz?
— Czekałam na satyra z Obozu Herosów, mam sprawę do załatwienia, ale przejdę się z tobą — powiedziała Philip, podchodząc do Juana, po czym sprawnie wskoczyła na jego grzbiet.
Polka się ucieszyła na tę wiadomość. Może się zaprzyjaźnią? Jak na razie starsza od niej dziewczyna zapowiada się być całkiem spoko.
Obie ruszyły w drogę. Wanda szła po prawej stronie karego wierzchowca. Pegaz jednak nagle się zatrzymał. Pyskiem odwrócił się w stronę Polki, po czym jego wzrok przeszedł na grzbiet.
— Wydaje mi się, że Juan nie chce, żebyś tak szła, jak głupia, a też się przejechała — stwierdziła Philip.
Wanda usiadła za centurionką. Przytuliła się do niej, by nie zlecieć. Juan poruszał się delikatnie, z gracją, przez co jazda na nim była samą przyjemnością. Polka położyła głowę na łopatkach czarnowłosej. Rumak odwrócił ponownie łeb i zarżał, gdy zauważył u swojej właścicielki dość sporego buraka na twarzy.
Nie minęło dużo czasu, a byli już przy owym sklepie.
— Pewnie jesteś ciekaw, po co tu jesteśmy, prawda? — odparła Wanda, schodząc z Juana. — Po moje ulubione danie. Pierogi. Ostatnio jadłam je uch… chyba latem… stęskniłam się już za ich smakiem. Uwierz mi, nawet te surowe są dobre. Będziesz musiała je kiedyś spróbować.
Dziewczyna, wraz ze swoją towarzyszką weszły do sklepu. Polka od razu szukała lodówki ze swoją ulubioną potrawą. Znalazła. Na samą myśl o zjedzeniu oto i tej polskiej potrawy, brzuch zaburczał, dając jej znać, że chce jeść. Wanda od razu wyjęła mały portfelik, w którym trzymała pieniądze (przypominam, że to tajemnica skąd ona je ma). Z matematyki była słaba, jednak liczyć forsę umiała. Niestety. Brakowało jej dwóch złotych. Od razu posmutniała.
— Cholera! — krzyknęła na cały sklep młodsza dziewczyna.
Philip, która stała obok zauważyła, że Juan, patrzący na nie przez szybę sklepową, macha kopytem, jakby chciał dać znać, aby przyszła.
— Co tym razem Juan?
Rumak odpowiedział, pokazując łbem na kieszeń w spodniach dziewczyny.
— Ja nie mam pieniędzy Juan, niestety.
Pegaz spojrzał się na przechodniów. Głowę podniósł wysoko, jakby wpadł na pomysł.
— Nie Juan. Nie będziesz okradał ludzi!
Kary wierzchowiec opuścił głowę zrezygnowany. Ludzie obok i pani na kasie gapili się na Philip jak na wariata. Zapewne dlatego, że gadała z koniem przez szybę.
Przyszła do nich Wanda.
— Juan coś chce? Stać mnie na jabłko, mogę mu kupić, jeżeli lubi — odrzekła Wanda, już z lepszym humorem. — Możemy kupić chipsy, zawsze coś. W sumie naszła mnie ochota na pizzę, ale przecież nigdzie jej nie upieczemy, albo wiem! Może kupimy paluszki lub żelki! Lubisz?
Wanda podała jeszcze kilkadziesiąt pomysłów, jednak ostatecznie zostały przy chipsach, na które akurat Polkę było stać. Oczywiście nie zapomniały o przekąsce dla Juana, w postaci soczystego, czerwoniutkiego jabłuszka.
— Wiesz co? Póki jeszcze nie jest aż tak późno, to mam pomysł. Pamiętasz tę łąkę, przez którą jechałyśmy? Możemy tam zajechać, a coś ci pokażę.
Philip spodobał się ten pomysł. Ruszyły z Juanem w kierunku łąki.
Nie była ona daleko od sklepu, może z jakieś osiem minut piechotą. One oczywiście były szybciej, ponieważ jechały konno, a wiadomo, koń szybszy. Na łące roiło się od różnorodnych kwiatów. Od fioletowych astrów nowobelgijskich, po różowo-fioletowe chabry łąkowe. Było także sporo niebieskich cykorii, czy fiołków trójbarwnych. Co jakiś czas było można zauważyć Krwawniki pospolite albo mlecze.
Polka usiadła wśród kwiatów. Dała znać Philip, by usiadła koło niej. Czarnowłosa tak zrobiła. Juan w tym czasie skubał sobie łąkową trawę. Zielonooka otworzyła chipsy, które zaczęła jeść. Podzieliła się z kilkoma Philip.
— Plotłaś kiedyś wianki? — zapytała się Wanda, szukając wokół siebie jakiś ładnych kwiatuszków, które kolorystycznie by do siebie pasowały.
— Nie, nigdy nie plotłam — zaprzeczyła Philip. — Jakoś nigdy nie miałam okazji.
— To ja teraz cię nauczę — uśmiechnęła się do niej pogodnie Wanda. Promienie zachodzącego słońca świeciły na delikatnie piegowatą twarz Polki, a także na jasnobrązowe, delikatnie falowane włosy, które przy świetle słonecznym nabrały złocistego połysku.
Polka odłożyła chipsy, a gdy znalazła kilka ładnych kwiatów, wzięła je i podała Philip. Delikatnie wzięła jej drugą dłoń i nakierowywała, w jaki sposób ma układać ten wianek. Gdy zauważyła, że Philip już idzie całkiem dobrze, puściła jej dłoń, by dalej robiła sama. Kiedy wianek był skończony, założyła go na głowę Wandy. Polka po chwili zabrała się także do robienia wianka dla centurionki. Jej czarnowłosa towarzyszka także. Tym razem robiła dla Juana.
— Bardzo ładnie ci one wychodzą — pochwaliła ją Wanda, przybliżając się do centurionki trochę bliżej.
Na twarzy ciemnookiej pojawił się kolejny rumieniec. Wanda nie odebrała tego jako zauroczenie. Myślała, że może po prostu, tak reaguje na komplementy. Kiedy Polka skończyła swój wianuszek, założyła go na głowę Philip. Niebieskie kwiaty, z których głównie składał się wianek, idealnie pasował do czarnych włosów jej rzymskiej koleżanki.
Wydawało się, jakby czas leciał wolno, było jednak na odwrót. Philip zapomniała o swojej misji. Robiło się dość ciemno. Takie chodzenie po ciemku nie jest zbyt bezpieczne, szczególnie jeżeli jesteś herosem.
— Super było Philip — powiedziała zadowolona Wanda. — Jednak wiesz, muszę już wracać. Moi bracia i siostry będą się o mnie martwić, czemu mnie już tak długo nie ma, ale spokojnie! Nie masz czego się bać. Poradzę sobie. Jestem córką boga wojny, znam się na walce. Żaden potwór nie ma ze mną szans!
Kiedy dziewczyna szła w swoją stronę, Philip złapała ją za dłoń.
— A czemu nie możesz zostać u mnie na noc? Nie będą mieć nic przeciwko, a jak coś to się gdzieś ukryjesz — odrzekła centurionka, trzymając delikatnie Polkę za dłoń. Patrzyły sobie prosto w oczy.
Polka delikatnie puściła jej dłoń.
— Moje rodzeństwo będzie się o mnie martwić, tak jak mówiłam i ja naprawdę sobie poradzę z potworami!
Za daleko jednak Wanda nie zaszła. Juan stanął jej na drodze i nie pozwolił dalej pójść.
— No dobra — zaczęła mówić Polka. — Zostanę u ciebie na noc.
Udały się do stajni, by zostawić tam Juana, bo wiadomo, przecież nie mógł z nimi być w pokoju. Następnie udały się do baraku Philip.


Philip?
◇──◆──◇──◆
[1064 słowa: Wanda otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz