niedziela, 12 października 2025

Od Wintera — drabble „Troglodyta”

Cały jego organizm był przystosowany do walki z potworami. Po raz pierwszy usłyszał tę kwestię w Obozie Herosów; absolutnie był w stanie w nią uwierzyć, kiedy siedział na lekcji matematyki. Miał ochotę wypruć sobie flaki i ułożyć je na swoim zeszycie.
Kręcił się na krześle, bo wolałby właśnie biec na potwora, niż znowu słuchać o wielomianie ósmego stopnia.
— Za mało mi płacą, żebym pracowała z takimi troglodytami — sapnęła na niego matematyczka.
To zwróciło jego uwagę.
— Troglodyci? Jak… skąd pani wie o tych żabach w kapeluszach?
— Jakich znowu żabach?! Mam na myśli, że jesteście rozwinięci jak przeciętni jaskiniowcy!
Klasa go wyśmiała.


────
[100 słów: Winter otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Filemona — drabble „Dym"

CW: zwłoki

Kiedy było po wszystkim, obraz zniknął przed jego oczami. Stał w bezruchu, pod uginającymi się kolanami. W ręce trzymał hastę, jakby miało mu to w czymś pomóc. Zagrożenie zniknęło. Już nic im nie groziło.
Dym zaczął się rozrzedzać, by odsłonić widok poległych herosów. Ziemia usłana była ich ciałami. Cała trójka leżała, patrząc pustymi oczami w różne kierunki. Filemon zacisnął zęby. Wypuścił z dłoni broń, która z głuchym łomotem upadła na mokrą ziemię. Deszcz wciąż padał. Mokre włosy przykleiły mu się do twarzy, jak macki morskiego potwora. Jak najgorsza, obrzydliwa zaraza.
Pod butami czuł błoto. Może błoto zmieszane z krwią kolegów.

──── 
[100 słów: Filemon otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Havu — drabble „Padlina"

CW: Śmierć i opis zwłok

Na małym rozkładającym się ciałku pasły się motyle. Piękne, z kolorowymi skrzydłami, jakby zostały namalowane przez światowej sławy artystów. Tak niewinne stworzonko na czymś tak paskudnym. Havu dostrzegał w tym coś niezwykłego.
Podszedł bliżej. Motyle nie odleciały. Przechadzały się na wpół wyżartym szczurze, znajdując coraz to kolejne krople soków. Zlizywały je spokojnie, delektując się tym, co miała dla nich do zaoferowania sama natura. Jeden z nich się zatrzymał i rozłożył małe, delikatne skrzydła. Pomarańczowe kropki współgrały z brunatną czerwienią.
Śmierć miała w sobie piękno. Przybierała wiele barw. Nie pasował do niej tylko czarny. Śmierć była motylem. O pięknych, kolorowych skrzydłach.

──── 
[100 słów: Havu otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Dantego — drabble „Troglodyta"

Oprócz wszechobecnych koni ze skrzydłami, wilkołaków, jaszczurek i innych strasznie wyglądających potworów, Dante natknął się raz na Troglodytę. Ludzko wyglądającą, małą żabkę, która patrzyła na niego spode łba w jednym z ulicznych barów.
Przed sobą trzymała wodę, najzwyklejszą mineralną.
— Często tutaj przychodzisz? — zagaił, próbując się uspokoić, chociaż czuł irracjonalny strach po prostu patrząc tej żabie w oczy.
W gardle uwięzły mu słowa, a oczy prawie zaszły łzami. Leki od psychiatry miały działać.
— Cassem lubię… zasaleć.
Dante się uśmiechnął. Gadająca żaba była chyba gorsza od tych potworów z wielkimi kłami i czerwonymi oczami.
— Och, um, kum kum, ja czasem też lubię.

──── 
[100 słów: Dante otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Luciena — drabble „Troglodyta"

— Panie… panie żabo, ale ja nie wiem, jak mogę panu pomóc — powiedział Lucien, nachylając się w kierunku niskiej, bardzo ludzko wyglądającej, żaby. Potwór stał na dwóch nogach, ubrany był w coś w rodzaju garnituru (a przynajmniej narzuconą miał marynarkę), jego głowę zdobił duży, elegancki, kapelusz.
— Ale ja musssę… mlask… dotrzec… do… hmm, wrrr. — Podrapał się po zielonej twarzy. — Domku. Do domku.
Lucien uśmiechnął się niezręcznie. Tłumaczył potworowi już któryś raz, że nie wie, o jakim domku mówi i że nie jest w stanie wskazać mu drogi.
— Jaki domek? — spytał ponownie, zrezygnowany.
— Domek dla… mlask… żab. Duży… elegancki… mlask… dużo żab.

──── 
[100 słów: Lucien otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Artema — drabble „Troglotyda"

Czy dziwiło go, że siedzi właśnie w kawiarni z jakimś potworem, przypominającym pośrednio gada i płaza? Nie. Od jakiegoś czasu zdarzyło mu się zobaczyć coś dziwnego, wykraczającego poza ludzką logikę i zdążył się do tego przyzwyczaić.
Siedzący obok Edgar się zatrząsł. Jakby właśnie dostał gorączkowych dreszczy.
— Co? Myślałem, że takie coś widzisz na co dzień.
— Jezu, ale nie te… cholerne żabska. — Schował twarz w dłoniach. — Troglodyci, czy jak oni się tam nazywali.
Artem zerknął jeszcze raz na żabę o ludzkiej posturze.
— Boisz się małej żaby w cylindrze? I garniturze.
— Właśnie to jest najgorsze. Że to żaba w cylindrze… i garniturze.

──── 
[100 słów: Artem otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Edgar — drabble „Troglodyta"

Wybuchł w niej błyskawicznie matczyny instynkt, gdy dziecko, które szukała wzrokiem od dziesięciu minut, desperacko biegło w jej stronę. Akcja jej serca gwałtownie zerwała się ze spoczynku, gdy złapała je w ramiona.
— Ja… ja… widziałem… wielką żabę. Albo człowieka, takie zielone coś, co wyglądało jak żaba, miało takie wielkie oczy i do mnie gadało! Albo próbowało, bo ciągle mlaskało, tak obrzydliwie i… — zatrząsł się, a wraz z ciałem zadrżał jego głos. — To było okropne, to…
Pogłaskała go po włosach, otarła policzki z łez i wydała z siebie wyczerpane westchnienie.
— Skarbie… Chodźmy już do domu i położę się do łóżka, co? 

 ──── 
[100 słów: Edgar otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Izana — drabble „Troglodyta"

Izan usiadł na przeciwko Vergila. Spojrzał na pretora, nie kryjąc złośliwego uśmieszku, który wkradł mu się na twarz. Vergil za to próbował nie nawiązywać kontaktu wzrokowego z ambasadorem, zajmując się swoimi fasolkami i zaśmiecającymi biurko dokumentami.
— Hej, Vergil — zaczął Izan. Przez cały ten czas wydłubywał coś patyczkiem spomiędzy zębów. — Widziałeś, że twoi kochani obozowicze coś się rozleniwili?
— Co masz przez to na myśli? — westchnął, ale nie wygonił jeszcze Izana ze swojego pokoju.
— Nic nie ćwiczą ostatnio. Tylko chodzą i się opierdalają. Czy ty jesteś jakimś troglodytą?
Vergil niemalże zakrztusił się fasolką.
— Czym?
— No, że skończonym debilem. Takim z żabim móżdżkiem.

────
[100 słów: Izan otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kuźmy — drabble „Dym”

Z okien baraku piątej kohorty znowu unosi się dym. Stało się to taką normą, że legioniści już przestali rzucać się do drzwi z wiadrami pełnymi wody. Po prostu wzdychają głęboko i szepczą: „Ricky…”.
Teraz Kuźma chciałaby być jednym z nich. Spacerować sobie na świeżym powietrzu, nie wdychać gryzących oparów i nie pomagać Ricky'emu w poskromieniu kipiącego wywaru.
Jak w rasowym filmie akcji, wybiegają z baraku, żeby zachłysnąć się chłodnym powietrzem. Ricky uśmiecha się szeroko, nawet zęby ma osmolone. Kuźma z politowaniem kręci głową, jej szybko bijące serce powoli się uspokaja.
Może i jest szalonym naukowcem, ale to wciąż jej przyjaciel.

────
[100 słów: Kuźma otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Vex — drabble „Troglodyta”

Permanentny marker trze o ścianę, głośno daje znać o kończącym się tuszu. Vex przyciska końcówkę mocniej, zaciska wargi i marszczy brwi, gdy pisak zostawia za sobą prześwitujące szarością smugi. Zamaszystym ruchem dłoni kreśli kolejne kształty, obraz zaczyna przypominać ten, który ma w głowie. Powoli do celu, może tego markera jednak starczy…
— Co ty robisz? — Kylo opiera się o framugę, jak typowy bad boy w fanfikach na Wattpadzie.
Marker upada na ziemię… albo może Vex nim rzuca.
— Kurwa, nie strasz — prycha bardziej wkurzone, niż przestraszone.
— Okej, powiem ci… — Kylo podchodzi do ściany, przybiera minę znawcy sztuki. — Całkiem podobne do dzieł jaskiniowców.

────
[100 słów: Vex otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Arnar — drabble „Troglodyta”

Czasem myślało o Lucienie czytającym nekrologi podczas srania, więc postanowiło również znaleźć dla siebie podobne zajęcie. Przetrząsnęło pół biblioteki w poszukiwaniu jakichś ciekawych magazynów (uprzednio zaznaczając w swojej głowie okienko bezpłatnej dostawy do domu, jeśli coś nu się spodoba) i ostatecznie wraca do domu z opasłym tomiszczem w torbie.
— Co tam masz? — pyta Lucien, ze zmarszczonymi brwiami przegląda pierwsze pożółkłe strony książki.
— Słownik.
— No i po co ci on? — Gdy o to pyta, Arnar rzuca mu spojrzenie, które rzuca się ludziom nierozumiejącym najprostszych pojęć.

Parę godzin później z łazienki dobiega krzyk Arnar.
— Lucien, a ty wiesz, co to jest „troglodyta”?!

────
[100 słów: Arnar otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kala — drabble „Troglodyta”

Kal zapamięta pokój Ezry do końca życia.
To była jego pierwsza (i ostatnia) wizyta w jej domu – niezręczna i nieprzyjemna, bo Kal wiedział, że zgubi się tu przynajmniej dziesięć razy. Nie wiedział, gdzie odłożyć kurtkę, nie wiedział, gdzie jest łazienka, nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Pomyślał, że może w pokoju przyjaciółki trochę się rozluźni.
Mylił się.
Zobaczył to jeszcze z korytarza: terrarium leżało na terrarium, milion pudełek z najróżniejszymi robakami stało na półkach i szafkach. Ezra radośnie przywitała się ze swoimi karaluchami, a pobladły Kal, stojąc w progu, wybełkotał:
— Zabierz ode mnie te troglodyty.
— Jak ty je nazwałeś?

────
[100 słów: Kal otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

sobota, 11 października 2025

Od Ishy — drabble „Cynamon”

Przymknęła na moment oczy, rozkoszując się przygaszonym blaskiem świec oraz słodkim zapachem ciasta marchewkowego, które stygło w kuchni na blacie.
Ciepłe dłonie wodziły po jej plecach, a Isha nie omieszkała zatonąć w tym kojącym uczuciu, które rozlewało się na całe jej ciało.
— Nowy balsam? — spięła lekko mięśnie, czując usta tuż przy wrażliwym punkcie za uchem. Gorący oddech owiewał jej szyję, a Isha starała się pozostać myślami na ziemi.
— Mhm — zanuciła, przekreślając kolejne zdanie w swoim dzienniku. Jakoś wyjątkowo nie mogła się skupić.
— Ładny.
— Pamiętałam, że lubisz zapach cynamonu — szepnęła, czując, jak ta owija ją dłońmi w pasie, przyciągając bliżej siebie.


────
[100 słów: Isha otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Quinn — drabble „Cynamon”

— Mówisz tak, bo jesteś pizda — prychnął Keith. Quinn co jakiś czas zerkało na Ash, choć widząc ich wyraz twarzy „Ja pierdolę, nie”, szybko z tego zrezygnowali.
— Udowodnię ci, zeżrę ten zasrany cynamon — mówiąc to, uderzyli się w klatkę piersiową niczym goryl. Syn Apolla podał im pełną łyżkę.
Z początku wszystko było okej, dopiero później się zaczęło. Cynamon buchnął z ich ust jak dym z pieca, klejąc się do ust Quinn i odbierając im możliwość oddychania.
— Oż kur-...
— Wypluj to, kretynie! — Ash zerwało się z miejsca, klepiąc ich w plecy. Keith tylko uniósł kciuki w górę, próbując nie umrzeć ze śmiechu.


────
[100 słów: Quinn otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Anastazego — „Problem trzech lodówek”

Gabriel pokrętnie wytłumaczył Anastazemu całą sytuację. Był jakiś koncert, było tam dziecko, dziecko się przewróciło, on pomógł dziecku, dał mu colę, a potem jakoś tak się stało, że on wie, gdzie to dziecko mieszka, a to dziecko dostało jego numer telefonu. I teraz owo dziecko leży u nich na kanapie i udaje, że śpi. Dobrze widać, że tylko udaje, bo Anastazy już dużo razy kątem oka zauważył wpatrujące się w niego ciemne oczy, których wzrok aż zbyt wyraźnie czuł na karku. Razem z niepokojem, który wywoływała u niego obecność dziewczynki, ten nienaturalny strach odczuwany, gdy tylko odwróci się do niej plecami. Jakby za nim leżało coś znacznie bardziej skomplikowanego i obrzydliwszego niż czternastolatka, której największym zmartwieniem jest jedynka z matematyki. Jakby było tam coś, co wyszło prosto z jakiejś creepypasty albo z horroru i tylko udawało dziewczynkę, która jakimś cudem zdobyła serce (albo po prostu współczucie) Gabriela. Próbował o tym nie myśleć, ale niepokój przylgnął do niego, objął go swoimi ramionami i nie chciał puścić. Szeptem zapytał Gabriela, czy on też to czuje. Wzruszył ramionami, chyba się nad tym nie zastanawiał.
Anastazy próbował po sobie nie pokazać, że to wydaje mu się szalenie dziwne.

Powoli się przyzwyczajał. Do jej obecności, ciągłych wizyt, nienawiści do słodzonej herbaty i do pisanych gotyckimi czcionkami wypracowań (to akurat podziwiał), przeklinania chemii, narzekania na Obóz. Do zamykania drzwi na dwa spusty, a potem ciągłego sprawdzania, czy na pewno są zamknięte. Wkradła się do codzienności jego i Gabriela, wepchnęła się pomiędzy nich i zadomowiła, zanim zdążyli ją wygonić. Jak przybłęda.
Wciąż z dziwi się, gdy dostrzega ją skuloną na kanapie, zaczytaną w jakichś dokumentach. Gdy słyszy dzwonek do drzwi i musi podnieść się, żeby jej otworzyć. Gabriel się uparł, żeby ją wpuszczać i nie udawać, że nikogo nie ma w domu, a Anastazy, głupi, posłuchał się go. Nie rozumiał, skąd jego sympatia do tej dziwnej dziewczynki, skąd jego chęć do trzymania jej blisko siebie. Może to te tatuaże, które oboje mają zwyczaj zasłaniać, jakby było to coś wstydliwego, a potem mówią, że po prostu nie lubią tłumaczyć ciekawskim znajomym, skąd je mają. Może to ten koncert, spędzony razem wieczór, którego Anastazy nigdy nie spędzi z nimi. Nie wiedział, chyba wolał nie wiedzieć, co wydarzyło się w chwilach pomiędzy.
Kuźma siedzi na podłodze i wygląda przez okno balkonowe, na zaparowanej od jej oddechu szybie liczy przejeżdżające w dole samochody. Powoli wypisuje kolejne cyfry, żółte światło latarni tańczy na jej twarzy, wydobywa z niej najbardziej surowe rysy i pogłębia cienie pod oczami. To jej sposób na liczenie owiec przed zaśnięciem, z tego, co zrozumiał Anastazy. Nie dopytywał, jak nie dopytywał jej o wiele rzeczy.
Trąca ją stopą, żeby na niego spojrzała. Z jakiegoś powodu jeszcze nie pokonał guli w gardle, która pojawia się za każdym razem, gdy się do niej zbliża, gdy te wielkie oczy się na nim skupiają i nagle czuje mocno obejmującego go ramiona strachu. Nauczył się je szybko zrzucać, wyplątywać się z uścisku niepokoju, ale pierwsze zdanie… zawsze z trudem wyszarpywało się z jego gardła, język wiązał się w supeł i słowa w ojczystym języku wyglądały na zbyt skomplikowane do wymówienia.
— Co? — mamrocze Kuźma nieprzyjemnym tonem, Anastazy jest bliski prychnięcia śmiechem. Tylko bliski, ledwo się uśmiecha.
— Zrobiłem ci kakao.
— Czemu? — To pytanie brzmi jak wyrzut, jak zarzucenie mu winy, że w ogóle śmiał coś dla niej zrobić. Do tego, swoją drogą, też zaczął się już przyzwyczajać.
— Robiłem też sobie. — Siada obok niej, stawia kubki na podłodze. Oboje wpatrują się w oświetloną lampami ulicę, w malutkich przechodniów, którzy spieszą się do swoich domów. Kuźma przestaje wypisywać liczby na wysmarowanej smugami palców szybie, wpatruje się teraz w Anastazego.
— Nie powiedziałam, że chcę.
Mężczyzna po raz kolejny stwierdza, że z tym dzieckiem po prostu się nie da. Człowiek chce zrobić miły gest, podać mu rękę, a tu BAM, masz ci los, ona nie wie, co to życzliwość ani wdzięczność. Nagle wszystko staje się podstępem, jakby mama jej nie ko… jakby nikt nigdy nie powiedział do niej dobrego słowa. Anastazy nie dziwi się tym osobom, które się od niej odsunęły. To już szósty raz, gdy spędza u nich noc (bądź noce, w zależności od potrzeby), a dopiero ostatnio przestały trząść mu się ręce podczas rozmów z nią. Nareszcie nie musi chować ich do kieszeni, żeby nie zauważyła.
Gabriel miał rację. Nieważne, jak niekomfortowo się przy niej czuł, nie potrafił wyrzucić jej za drzwi.

Wyczłapuje z pokoju, z salonu wita go rozczochrana głowa. Przydługa grzywka ostatnio zaczęła nachodzić jej na oczy, a Anastazy był coraz bliższy zaproponowaniu Kuźmie, że da jej pieniądze na fryzjera. Jakby on pamiętał o regularnym podcinaniu zbyt długich włosów, które już dawno zgubiły pierwotny kształt jego fryzury.
— Spałaś dzisiaj? — Pytanie stało się ich rutyną, tak jak rutynowe stały się odwiedziny Kuźmy. Czy wciąż można mówić o odwiedzinach, jeśli częściej bywa u nich, niż w swoim domu?
— Nie. — Zawsze ta sama odpowiedź, gdy zamaszystym ruchem odrzuca kołdrę i przeczesuje splątane kosmyki, których nigdy nie rozczesuje. — Lodówka za głośno szumiała. Ty wiesz, że jak się ją otworzy, to piszczy? — Kuźma ostentacyjnie otwiera drzwi, żeby zaprezentować Anastazemu wysoki pisk, jakiego lodówka nigdy nie powinna z siebie wydobyć.
Mężczyzna aż przerywa bicie się z młynkiem do kawy. Rzuca okiem na maszynę, która rzeczywiście ostatnio szumiała głośniej i głośniej (wcześniej też szumiała, ale dało się to jakoś znieść). Stało się to na tyle nieznośne, że czasem szlag go trafiał, gdy próbował skupić się w swoim pokoju. Za zamkniętymi drzwiami. Nigdy nie chciało mu się wstać i do niej podejść, żeby sprawdzić, czy wszystko gra.
Skoro już nawet dziecko się skarży, to chyba trzeba coś z tym zrobić. Tylko zrobi to… no, może jak wypije kawę.
Gdy ją wypił, to zapomniał.
Parę dni minęło, może tydzień. Siadał do biurka, przeklinał lodówkę. Kładł się spać, przeklinał lodówkę. Wychodził z domu do pracy, przeklinał lodówkę. Aż przykleił na ścianę neonowożółtą karteczkę z ogromnym napisem: „NAPRAW TĘ LODÓWKĘ”, ale jakoś nie mógł się wziąć do pracy. Chyba nie miał wystarczająco dużo motywacji i dobrego pomysłu na jakieś ulepszenia. Mikrofalówka już łączyła się z wifi, czy potrzebowali tego też w lodówce? Może mógłby poszperać, połączyć parę kabelków i sprawić, że będzie wyczuwała, kiedy brakuje mleka? Zawsze zapomina o mleku, a Kuźma nie zje nic innego na śniadanie… i Gabriel zawsze dolewa je do kawy.
Pewnego dnia wychodzi z pokoju z całym arsenałem narzędzi. Tej nocy, oprócz swojego zwykłego szumu, lodówka zaczęła klikać. Coś w niej regularnie strzelało, na zmianę słyszał głośne PYK, a potem znowu ten cholerny szum.
— Doigrałaś się. — Anastazy grozi lodówce kluczem francuskim.
— Nastek, a czemu ty mówisz do lodówki?
Anastazy ignoruje kpiący uśmieszek Kuźmy, która rozsiadła się na stołku barowym i teraz wpatruje się niego, podpierając głowę na dłoni. Chciał zapytać, od której nie śpi, ale szybko zrezygnował. Ugryzł się w język, bo to pytanie wydało mu się zbyt głupie, żeby było warte wypowiedzenia.
Odłącza lodówkę od prądu, zachowuje wszelkie zasady BHP. Majstruje przy niej, rozkręca na części pierwsze, wyjmuje większość zawartości. Kuźma obserwuje go, póki nie musi wybiec z mieszkania, w pośpiechu wciskając parasol do plecaka. Notorycznie zapomina, że stąd ma dalej do szkoły, niż ze swojego domu i albo Anastazy, albo Gabriel muszą jej przypominać, żeby szybciej się zbierała.
Anastazemu idzie jak z płatka, czyli zresztą jak zawsze. Już prawie skonstruował system powiadamiający o braku mleka i zastanawiał się, czy dodać do tego jeszcze coś, o czym też ciągle zapomina, ale jego rozmyślania przerywa mu Gabriel. Wychodzi z pokoju, równie niewyspany, co Kuźma i Anastazy (wina lodówki), a wory pod jego oczami z każdym dniem robią się coraz sine. Ziewa głęboko, przeciąga się, wszystko jest normalnie, dopóki nie dostrzega siedzącego na podłodze Anastazego. Na podłodze pomiędzy blatem z dostawionymi do niego stołkami barowymi a ścianą, mając za sobą lodówkę i grzebiąc w jej rozrzuconych na płytkach częściach.
— Anastazy, ja cię błagam…
— Dzień dobry.
— …powiedz, że zamrażarka działa. Proszę. Anastazy. Powiedz, że zamrażarka wciąż…
Syn Hefajstosa wpatruje się w niego wzrokiem szczeniaczka, który już rozumie, że zrobił coś źle, ale nie wie, co dokładnie.
— Anastazy, cholera jasna, ja tam miałem zamrożony schab. — Gabriel w panice wysuwa ociekającą wodą szufladę, ale jedyne, co znajduje w środku, to równie ociekające wodą mięso. Gromi Anastazego spojrzeniem rzuconym spod zmarszczonych brwi, ale w ramach przeprosin nie dostaje nawet speszonego uśmiechu.
— Zapomniałem — obojętnym tonem mówi mężczyzna i wzrusza ramionami. Dokręca jakąś śrubkę przy ekraniku trzymanym w dłoniach, bo trochę się zagalopował i z jakiegoś powodu zainstalował na tym czymś Subway Surfers.
— Zapomniałeś? Zapomniałeś?? — Gabriel trzaska drzwiczkami zamrażalki, pochyla się nad Anastazym. — Czy ty jesteś normalny? To był nasz jutrzejszy obiad.
— Skoro już się rozmroziło, to zrób ten obiad dzisiaj. — Ponownie wzrusza ramionami, nawet nie podnosząc wzroku znad budzika, który właśnie próbuje nastawić na odpowiednie godziny. Mruga, patrzy na to, co trzyma, zastanawia się przez moment. No, w takim razie będzie się go wyłączało, otwierając lodówkę. Kuźma przynajmniej nie zapomni o śniadaniu.
— Ty… Ja… Ja nie mam słów.
Anastazy mamrocze coś pod nosem, Gabriel zaczyna krzątać się po kuchni. Depcze po samotnych śrubkach i nakrętkach jak po klockach lego, za każdym razem przeklina pod nosem i opiera się o blat, żeby się nie przewrócić. Po którymś razie bez pytania pożycza porzucone w kącie pantofle Anastazego, żeby w spokoju… zrobić sobie śniadanie, a potem zastanowić się, co zrobić z tym schabem.
— Potrafisz robić schabowe? — pyta Anastazego, ale odpowiada mu milczenie. — Nastek, nie zachowuj się jak dziecko. Potrafisz czy nie?
Cisza.
— Przepraszam. Potrafisz?
Cisza.
— Serio, wybacz. Źle zrobiłem, uniosły mną emocje i tak dalej. Zrobisz schabowe? Pracuję do późna.
Cisza.
Gabriel ze świstem wypuszcza powietrze z płuc. Anastazy wreszcie unosi na niego wzrok, choć nie patrzy na niego przyjaźnie. Raczej wyczekująco.
— Jak kupię ci te ciasteczka, to zrobisz schabowe?
Anastazy chwilę się zastanawia, po czym powoli kiwa głową. Wciąż milcząc, wraca do pracy nad termometrem.
Zaraz. Miał naprawić lodówkę.
Dzwonek do drzwi, Anastazy zaczyna zastanawiać się, czemu po prostu nie dorobią dla niej klucza.
Gdy była w szkole, zdążył z powrotem poskładać lodówkę i stwierdzić, że w gruncie rzeczy większość jedzenia nie uległa kompletnej zagładzie. Więcej jest plusów, niż minusów: teraz nie dość, że lodówka będzie ich budziła, to gdy ktoś nie będzie wiedział, co może zjeść, będzie mógł pograć na niej w Subway Surfers. Anastazy pewnie będzie korzystać z tej funkcji za często.
— Musimy zrobić obiad — rzuca do Kuźmy, gdy słyszy szczęk przekręcanego zamka. Dwa razy.
— Mam matematykę do odrobienia — odpowiada dziewczynka i jakby na potwierdzenie swoich słów, rzuca na blat swój zeszyt.
— Jedzenie jest ważniejsze od matematyki — poucza ją Anastazy. Wpatruje się pustym wzrokiem w różowe kotlety, z którymi nie ma pojęcia, co zrobić. — Gabriel kazał nam zrobić schabowe.
— Jakbyście mi powiedzieli, to bym tu nie przychodziła — mamrocze Kuźma, stuka długopisem w niezapisaną stronę.
— Obierz ziemniaki.
— Macie jakąś super obieraczkę, która ma swój własny silniczek i w ogóle?
— Jeszcze nie, ale mam taką, która co paręnaście sekund losuje ci jakieś głupie, popularne pytanie wpisywane przez ludzi w Google.
— Po co?
— Żeby ci się nie nudziło, jak obierasz ziemniaki.

────
[1810 słów: Anastazy otrzymuje 18 Punktów Doświadczenia]

Od Apollodorosa — drabble „Cynamon"

Powinien mieć już dość tych zapachów oraz jadalnego pyłu unoszącego się w powietrzu. Od jakichś dwóch tygodni na porannej zmianie, na popołudniowej, w kawach, w deserach. A mimo tego, wcale nie miało dość. Sezonowe jesienne przepisy znał na pamięć przez cały rok nie bez powodu. Były jak moment płynnego szczęścia, najbliższego dla zwykłych ludzi do ambrozji. Wrzuciło laseczki cynamonu, anyż, kardamon, gałkę muszkatołową i pieprz do podgrzewanej wody na masala chai. Gotowanie, jako wyraz miłości i troski zawsze miało dla niego sens. Sprawdził jak tam cynamonki w piekarniku. Na razie wyglądały cudownie. Piekł je oczywiście, dla niego, dla kogo innego?

────
[100 słów: Apollodorosa otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Cherry — drabble „Cynamon”

Nie lubiła przeszkadzać Vergilowi, kiedy pisał. Nie to, że miałby coś przeciwko — wręcz przeciwnie, wiedziała lepiej niż on, że w jej obecności wcale się nie skupi.
Czasem lubiła mu przerywać. Na chwilę. Kiedy za długo siedział nad kartką, przychodziła tylko po to, żeby upić łyk jego kawy i zostawić po sobie pocałunek na jego wargach.
Jego kawa i usta smakowały cynamonem.
— Nie ma synonimu dla cynamonu — stwierdził, stukając piórem w notes, kiedy odłożyła jego kubek.
— Cynamon jest przyprawą — podsunęła.
Pióro ponownie zetknęło się z kartką. Nie oderwał wzroku, ale wychodząc, widziała, jak się uśmiecha.
— Co ja bym bez ciebie zrobił?


────
[100 słów: Cherry otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Chaita — drabble „Cynamon”

Słodki zapach przypraw unosił się po kuchni. Stojące przy kuchennym blacie dziewczyny rozmawiały wesoło o przepisach, które od lat pieką z dziadkami i rodzicami. Chait uśmiechał się do nich grzecznie, trzymając się z dala od piekarnika.
Wydawało mu się, że z każdym rokiem jego wspomnienia o Roseann i Keirze stają się bardziej mętne, odległe. Czasami go to przerażało, a czasami dawało jakąś dziwną ulgę, po której później miał wyrzuty sumienia. Zapach cynamonu, goździków i imbiru kojarzył mu się ze starym domem, ale nie był niczym więcej. Nie pamiętał żadnych przepisów.
Czuł się przez to pusto. Nie lubił już zapachu cynamonu.


────
[100 słów: Chait otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Arisu — drabble „Cynamon”

Minęła stojącą tablicę kredową, na której pomarańczową kredą zapisane były jesienne propozycje herbat, kaw i innych napojów. Przebiegła po liście wzrokiem i mruknęła z rezygnacją.
Nie była wielką fanką jesiennych specjalnych ofert, które pojawiały się wszędzie. Nienawidziła wręcz herbat z dodatkiem przypraw korzennych. Minęła ją jakaś parka, wychodząca właśnie z tej konkretnej kawiarni i Arisu zmarszczyła nos, czując niosący się za nimi zapach cynamonu.
Minęła drzwi, dalej szukając adresu. Widziała się z Shayelem pierwszy raz od kilku lat, ale jeśli zamierzał pójść z nią do takiego miejsca, to równie dobrze mogła już zawrócić. Nie oczekiwała dużo, tylko dobrej, zwykłej herbaty.


────
[100 słów: Arisu otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Dahlii — drabble „Cynamon"

Kiedyś, w Obozie Herosów

Zapadła w puch niespodziewanie.
Zapach pieczonych ciasteczek osłabił jej chęć walki z sennym nastrojem tego domku. Kominek przygrywał trzaskami drwa, jego melodia przymykała powieki. Stawianie oporu? Niemożliwe, zbyt przyjemne było oddalenie się od rzeczywistości…
A usiadła tylko na chwilę.
Wygramoliła z koców, gdy zobaczyła w progu potomstwo Hypnosa. Półmrok skrył rumieńce u obu.
Na preludium tej sytuacji składały się rozmowy podczas treningów, ukradkowe spojrzenia czy przypadkowe dotknięcia dłoni. Teraz poczuła, jak w gardle zwinął się nerwowy węzeł. Gordyjski
Unikała wzroku. Nagle poczuła próbę pocałowania, na brodzie. Spojrzała na speszoną osobę, zaśmiali się. Pochyliła się i poczuła ciepłe wargi. Smakowały cynamonem.

────
[100 słów: Dahlia otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Elianne — drabble „Cynamon"

Elianne na początku z rozpędu podtykała Kalowi różne rzeczy do powąchania pod nos. Kal zwykle unosił brew, a ona szybko się reflektowała i wybuchała śmiechem. W końcu przestała to robić, a zamiast tego od razu zaczynała opisywać mu zapachy.
— To taki… cynamon, ale jakbyś go wymieszał z chili i skórką pomarańczy. I trochę rozcieńczył — powiedziała, trzymając w dłoni jesienną świeczkę, która ostatnio kupiła.
Próbowała mu wyjaśnić, jak smakowałaby świeczka, jeśli byłaby jadalna. Po pewnym czasie całkiem się w tym wprawiła.
— Nie brzmi smacznie — skwitował Kal.
— Ale zapewniam, że pachnie pięknie.
Eli zapaliła świeczkę i po pomieszczeniu rozszedł się ostro-słodki zapach.

────
[100 słów: Elianne otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Caroline — drabble „Cynamon"

Dziesięcioletnia Caroline siedziała naburmuszona na stołku barowym, gdy Carter buszował w szafkach. Przed chwilą kazał dziewczynce zamknąć buzię na kłódkę, żeby nie ściągnąć do kuchni rodziców, a Caroline była tym faktem bardzo niepocieszona.
— Co będziemy robić? — marudziła, zeskakując ze stołka.
Carter z triumfalnym wyrazem twarzy wyciągnął z szuflady jedną z przypraw.
— Cynamon challenge — powiedział z uśmiechem.
Wszystko potem potoczyło się dość szybko. Caroline, której starszy kuzyn obiecał dobrą zabawę, wpakowała sobie łyżkę cynamonu do buzi. Zaczęła kaszleć i prychać, większość cynamonu wylądowała na twarzy, włosach i ubraniu Cartera. Spanikowany, że hałas sprowadzi rodziców, zaczął uspokajać kuzynkę. Przeczuwał całkiem spore kłopoty.

────
[100 słów: Caroline otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Lotus — drabble „Cynamon"

Anina uścisnęła Lotus, która właśnie przyjechała do domu w odwiedziny. Nie widziały się zaledwie miesiąc, ale Lotus i tak stęskniła się za matką.
— Dobrze, że już jesteś. Upiekłam coś dla ciebie! — powiedziała kobieta z ekscytacją, wypuszczając córkę z objęć.
Lotus uśmiechnęła się do niej, choć w myślach przygotowywała się na niedopieczone bądź zwęglone ciasto. Jednak w kuchni pachniało ładnie, choć… korzennie.
— Co to za ciastka? spytała, wskazując na talerzyk stojący na stole.
— Cynamonowe. A co, nie lubisz? — Anina spojrzała na nią z zatroskaniem.
— Nie, ale… jestem uczulona na cynamon — bąknęła Lotus, drapiąc się po karku.
Mówiła to matce trzeci raz.

────
[100 słów: Lotus otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Theodore'a — drabble „Cynamon"

— …Pomóc ci? — zapytał Theodore, zaglądając do kuchni przez szparę w drzwiach.
Alice krzątała się od blatu do blatu, gotowała coś. Marie pojechała w delegację i zostawiła rodzeństwo same na weekend. Theo wariował od tej ciszy i był zdesperowany, ale integracja z siostrą mogła potoczyć się albo katastrofalnie, albo całkiem dobrze.
— Pomożesz, jeśli nie będziesz plątał się pod nogami — mruknęła dziewczyna, zaczesując włosy za uszy. — Znajdź mi cynamon.
Theo z większym entuzjazmem, niż się tego spodziewał, zaczął grzebać w szufladach.
— Co robisz?
— Cynamonki.
Po kilku chwilach podał siostrze saszetkę z przyprawą. Bał się odezwać, żeby ten kruchy rozejm się nie skończył.

────
[100 słów: Theodore otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Erin — drabble „Cynamon"

Proszek do pieczenia, jabłka, cynamon. Proszek do pieczenia, jabłka, cynamon. Erin powtarzała w myślach listę zakupów, której postanowiła nie zapisywać. W końcu to tylko trzy rzeczy, nie mogła tak łatwo zapomnieć.
Wchodząc do sklepu, jej uszy uderzyło “Oh, my beautiful zombie lady…” puszczane z głośników. Kurwa, ile można? Lista zakupów odpłynęła w odmęty jej umysłu, a na jej miejsce wskoczył powtarzalny tekst piosenki.
Po zapłaceniu szybkim krokiem ruszyła do domu, uciekając przed deszczem.
— Wróciłam! — rzekła, kładąc zakupy na blacie.
Babcia wynurzyła się z salonu, po czym zajrzała do torby.
— Cynamon, jabłka… Proszek do prania? — Spojrzała wymownie na wnuczkę.
Ja pierdolę…

────
[100 słów: Erin otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kai — drabble „Cynamon"

Nie była specką w robieniu kaw. Właściwie czasem mówiono jej, że ma dwie lewe ręce, bo przez chaotyczną naturę umiała pomieszać przepisy albo pominąć jego najważniejsze kroki. Teraz bardzo się starała. Czytała uważnie instrukcję, by finalnie stworzyć nie najładniejszy obrazek ze spienionego mleka.
Z dumą podniosła filiżankę i zaniosła do malutkiego pokoiku dla pracowników.
— Piłaś kiedyś cynamonową kawę? — Uśmiechnęła się, jak dumne z siebie dziecko. — Jeśli nie, to… możesz teraz spróbować!
Oriana uniosła wzrok znad telefonu i omiotła spojrzeniem Kayę. Prawie jak oceniająca kierowniczka.
— Z jakiej okazji?
— Z żadnej. Po prostu chciałam spróbować zrobić coś nowego. I coś… dla ciebie?

────
[100 słów: Kaya otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Arnar — drabble „Cynamon”

Arnara zafascynował koncept jesiennej herbatki – nudnego napoju zmienionego w coś idealnego do wypicia, gdy deszcz ponuro stuka w szyby. Wtedy siada się pod kocem i ogrzewa się dłonie nagrzaną porcelaną, żeby powoli sączyć parującą herbatę.
Zamiast dyni (z których zbudował wieżę na kuchennym blacie i teraz zastanawia się, co z nimi zrobić), znosi do mieszkania cynamon, pomarańcze, miód i imbir. Kolejne wieżyczki wznoszą się na każdej płaskiej powierzchni, na której nie leżą inne jesienne dekoracje.
Nieświadomy istnienia jakiegokolwiek przepisu, robiąc herbatę, wsypuje do niej całą saszetkę cynamonu. Gdy Dahlia dostaje w ręce kubek, Lucien szeptem ostrzega ją o ostrym smaku.

────
[100 słów: Arnar otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kala — drabble „Cynamon”

Nie tak dawno temu dowiedział się, że ludzie kojarzą z jesienią zapach cynamonu. Mówią, że jest ostry, ale nie w ten sposób ostry, jak pikantne potrawy. Mówią, że jest słodki, taki jak pierniki, ale nie do końca. Mówią, że jest ciepły, ale nieważne, jak często podstawiano mu go pod nos, nigdy nie czuł ciepła.
Elianne podaje mu cynamonkę, nie wspomniwszy o jej zapachu. Pozwala mu napić się cynamonowej herbaty z jej termosu, pyta tylko o smak.
Trochę to idiotyczne, że zauważa takie rzeczy.
Po prostu mu miło, bo w końcu ktoś nie mówi o tym, czego on nigdy nie doświadczy.

────
[100 słów: Kal otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Vex — drabble „Cynamon”

Siedzą przy białym stole białej kuchni Almy. Brąz cynamonu w niewielkim słoiczku to jedyny kolor, który w tym cichym i smutnym pomieszczeniu wręcz krzyczy ekstrawagancją i chęcią bycia innym. Dodatkowo, na nieskazitelnie czystym blacie leżą dwie identyczne łyżeczki. Już po tym widoku Vex stwierdza, że woli swoje mieszkanie, w którym wszystko wygląda, jakby było złożone z niepasujących do siebie puzzli, niż to.
Cinnamon challenge! — radośnie woła Alma.
Zaciskają palce na stole, zdzierają sobie gardła kaszlem, próbują złapać oddech otoczeni chmurą cynamonowego pyłu. Wytrzeszczają załzawione oczy, robią się czerwoni na twarzy, a kamera wciąż nagrywa.
Vex już rozumie, jak wygląda umieranie.

────
[100 słów: Vex otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kuźmy — drabble „Cynamon”

Siedzi po turecku na podłodze mieszkania, które widzi po raz pierwszy i obejmuje dłońmi kubek, z którego jeszcze nigdy nie piła. Bierze ostrożny łyk. Napój jest przesłodzony i smakuje bardziej cynamonem, niż herbatą.
— Czemu przyszłaś? — dopytuje Gabriel, jakby to nie on odebrał od niej telefon. Jakby to nie on podał jej wtedy swój numer.
— Padało.
— Przecież ty mieszkasz po drugiej stronie miasta.
— Tam też padało.
Gabriel obejmuje twarz dłońmi. Będzie musiał powiedzieć Anastazemu, że chyba mają dziecko.
— Mogę spać na kanapie.
— Mama się nie będzie martwić? — pyta Gabriel, bo wie, że nieważne co powie, Kuźma postawi na swoim.
— Nie zauważy.

────
[100 słów: Kuźma otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Havu — drabble „Cynamon"

Cynamonowe ciasteczka, ciasta, czekolady. Wszędzie, gdzie nie spojrzał, to widział cynamon. Jedną i tę samą przyprawę, w kółko, każdej jesieni. I na domiar złego nie uniknął tej propagandy korzennych smaków, bo postanowił sam też sprawdzić swoje kuchenne umiejętności.
Kiedy skończył, a bułeczki stygły na blacie, urwał kawałek ciasta, w które jeszcze podmuchał, by całkowicie zmieniło temperaturę i zaniósł je do klatki ze szczurami. Był przekonany, że jego futrzaści przyjaciele spróbują tej jesiennej przekąski, ale zamiast tego zmarszczyły się na noskach i odbiegły.
— No, weźcie, nie ma jesieni bez cynamonek.
W zamian zmarszczyły noski jeszcze bardziej i pisnęły, wyrażając swój sprzeciw.

────
[100 słów: Havu otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Artema — drabble „Cynamon"

Kiedy był dzieckiem, to jesień kojarzyła mu się ze świeżymi cynamonowymi bułeczkami, które piekła jego mama. Zawsze w chłodne wieczory, przy odpalonym piecyku, w powietrzu unosił się korzenny zapach. Opatulał on cały dom, koił zszargane nerwy, a smak słodkości poprawiał humor na najbliższe kilka dni.
Kiedy odeszła, to na miejsce cynamonowego aromatu wkradł się niewyobrażalny smród. Trochę cierpki i kwaśny. Zwiastujący zbliżające się niebezpieczeństwo.
Jesienne wieczory stały się nagle zimniejsze. Bardziej srogie, jakby na zewnątrz czekały te wszystkie potworności, o których opowiadało się ostatniego dnia października.
Tęsknił za smakiem cynamonowym bułeczek. Nieważne ile razy próbował, to nie potrafił ich odtworzyć.

────
[100 słów: Artem otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Luciena — drabble „Cynamon"

Jesienią wielu ulicznych sprzedawców oferowało produkty przygotowanie typowo z myślą o tej porze roku. Można było dorwać ciasta dyniowe lub karmelowe, korzenne kawy z dodatkiem cynamonu oraz syropu pumpkin spice.
Lucien zdecydował się na owoce zatapiane w karmelowo-cynamonowej masie. Wybór padł na jabłko, które było tak duże, że już zwątpił, czy uda mu się to zjeść w całości.
Kiedy sprzedawca podawał mu patyczek, obok niego pojawił się Arnar. Prawie że wyrósł z ziemie, bo chwilę wcześniej stał przy innych stoiskach.
— Hm, Lucien, myślę, że to za drogie. — Zamyślił się. — Proponuję w takim razie 40% zniżki.
— Arnar, ale ja już zapłaciłem…

────
[100 słów: Lucien otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Dantego — drabble „Cynamon"

Nie wiedział, jak długo walczył ze snem. Po prostu w pewnym momencie wpadł w czarną otchłań. Obudził go ciężar na klatce piersiowej. Z początku nie mógł otworzyć oczy, ale kiedy się to udało, to szybko tego pożałował. Nad jego głową wisiała czarna postać. Patrzyła mu w oczy pustymi oczodołami.
Chciał krzyczeć, ale nie potrafił. Z jego gardła nie wydostawał się żaden odgłos.
Postać otworzyła swoje usta, czarne jak najgłębsze głębiny oceanu. Jak najgorszy koszmar.
Dante rozwarł szerzej oczy.
Na początku spadło na niego trochę pyłu, a potem… potem został zasypany cynamonem. Dusił się. Nie mógł oddychać, krzyczeć, ani ruszać kończynami.

────
[100 słów: Dante otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Filemona — drabble „Cynamon"

Wychodząc z pracy poczuł zapach cynamonu. Był on na tyle intensywny, że w pierwszej kolejności pomyślał, że ktoś rozprawie jakieś przyjęcie, o którym zapomniał (jakby miało go to obchodzić).
— Co ty tu robisz? — Rozłożył ręce, widząc przyjaciela, czekającego na niego w głównym holu. W rękach trzymał długie pudełko i im bliżej Filemon podchodził, tym mocniejszy aromat cynamonu czuł. Już wiedział, skąd się to wzięło i że nie była to wina tajemniczego przyjęcia.
— Mam coś dla ciebie. — Zadowolony podniósł pudełko wyżej, jakby było co najmniej wygranym trofeum. — Świeże cynamonki. Z pobliskiej piekarni.
— Ech, jaki ty jesteś upierdliwy…
Mimo wszystko spróbował bułeczki.

   ────
[100 słów: Filemon otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Edgar — drabble „Cynamon"

Nienawidziłem wszystkiego, co korzenne. Nie cierpiałem.
Nienawidziłem aromatu świeżo wyjętych z piekarnika cynamonek i pierników. Tego piekąco-słodkawego smaku. Jesiennej otoczki wokół okropnie smakujących kaw i dyniowych ciast.
Nienawidziłem jego cynamonowych oczu. Nie cierpiałem. Próbowałem sobie wmówić, że to zwykłe, brązowe oczy — nic wyjątkowego, bo miliony osób mają takie same. Nienawidziłem ich tak bardzo, a jednocześnie nie mogłem się im oprzeć. Było to przeciwko mnie. Przeciw temu, w jaki sposób patrzyli na nas inni ludzie.
Nie potrafiłem w nie patrzeć dłużej, niż trzy sekundy, jakby miało mnie to uchronić przed wstydem i zgubieniem. Ale nawet to nie pomogło. Przepadłem w nich. 

     ────
[100 słów: Edgar otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Mikołaja — drabble „Cynamon"

— Co tu tak śmierdzi? — Aleksander wszedł do domu i od razu wszedł do kuchni. Zaniemówił, nie wiedząc czy ma się śmiać, czy może jednak płakać.
Na kuchence leżała blaszka z czymś spalonym na węgiel, na blacie był stos brudnych naczyń, a Mikołaj klęczał na podłodze, wycierając ją szmatką.
— Co ty robisz? — spytał przerażony.
— Cynamonki.
Zamrugał kilka razy z niedowierzaniem, kierując wzrok to na zwęglone ciastka, to na młodszego brata.
— Znaczy, robiłem, próbowałem robić, ale o nich zapomniałem — wyjaśnił szybko Mikołaj. — A przy okazji rozbiłem miskę z rozbełtanym jajkiem.
— Przewietrz tu chociaż — odezwał się w końcu, zrezygnowany idąc do swojego pokoju.

────
[100 słów: Mikołaj otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

piątek, 10 października 2025

Od Vergila — drabble „Drogowskaz”

Próbował znaleźć swój drogowskaz w życiu.
Czuł się, jakby stał pośrodku drogi, na rozdrożu pełnym drogowskazów, a wszystkie wskazywały inne kierunki. Wszyscy wokół niego wiedzieli, w którą stronę iść, w którą stronę on powinien iść, oprócz niego samego.
W labiryncie drogowskazów szukał swojego własnego. Chciał poznać chociaż jego kształt, jego kolor, ale wszystkie wydawały się identyczne, a czuł presję podążania za czyjąś ścieżką, bo bał się, że inna poprowadzi go donikąd.
Szedł drogą wytyczoną mu przez innych. Czasem tylko zbaczał ze ścieżki, myśląc, że przed nim pojawiał się jego własny drogowskaz, ale zawsze wracał.
Ostatecznie i tak nie miałby odwagi.


────
[100 słów: Vergil otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Isaiasa — drabble „Drogowskaz”

Nie umiał określić uczucia towarzyszącego używaniu Mgły. Nie nazwałby go niepokojem. Gdy wędrował Pomiędzy, to było coś bardziej złożonego.
Nie wiedział, czy inni podróżowali tak samo. Nie zapytał, czy czas się dla nich załamywał. Czy schodzili na żwirową ścieżkę, otoczoną wieczną nocą. Czy słyszeli ujadanie piekielnych ogarów. Czy pod ich stopami przemykał wąż.
Czy znajdywali rozdroże i drewniany drogowskaz. Czy litery na tabliczkach też czasem się rozmazywały.
Dziś każda ścieżka prowadziła w inne może:
może dom, którego już nie było;
może matka, która zawsze milczała;
może on sam, który nie popełnił tyle błędów.
Nie chciał wejść na żadną z nich.


────
[100 słów: Isaias otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Judasa — drabble „Drogowskaz"

— Będę dla ciebie wszystkim. Służącym, marionetką. Wszystkim, czego zapragniesz. Uświęć mnie. Zmień mnie. Będę dla ciebie zawsze. Bądź moim drogowskazem. Wskaż mi drogę, proszę. Naprawdę. Proszę cię o jedno. — Rozłożył ręce w geście największego oświecenia, uniesienia. — Pokaż, że mnie widzisz. Albowiem ja cię widzę. Naprawdę. Widzę cię, w najpełniejszej twej formie.
Zamknął oczy, szepcząc do siebie kolejne słowa. Brzmiało to jak bełkot szaleńca, osoby, która postradała zmysły.
— Ty się, kurwa, myjesz, czy się modlisz?! — Dotarł do niego krzyk zza drzwi.
Prawie zerwał się z podłogi. No tak. Zapomniał, że dzisiaj nie śpi u siebie. I właśnie klęczy w cudzej łazience. 

 ──── 
[100 słów: Judas otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Apollodorosa — drabble „Drogowskaz"

Stało na rozdrożu skąpanym we mgle. Jak długo? Sam nie wiedział, ale na pewno na tyle, żeby czuć jesienne powietrze przeszywające do kości. Tabliczki na słupie, które miały mówić o destynacji drogi, były zapisane nieznanym językiem. Co ma zro... Ból przedramienia? Skąd niby? Spojrzał w dół i spotkał się ze wzrokiem wielkiego szaro-czarnego ptaka.
— Znowu mam świadome sny, bo czuję jakiś niepokój albo zagubienie co?
— Kra!
— Czyli mam, no i co teraz? — Ptak sfrunął z jego ramienia i dreptał w jednym kierunku, jakby sam lepiej wiedział. Poszło za nim, z ciekawości. Jest świadome, że to sen, więc na co strach?

────
[100 słów: Apollodoros otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Dahlii — drabble „Drogowskaz"

Sen czasem kapryśnie zabierał ją na pola, pełne łanów zboża. Na tle fioletowego, pustego nieba górowały, jak krzyże, znaki.
Kiedyś podążała za tymi drogowskazami, które były może i oddalone, ale za to widoczne. Prowadziły tam, gdzie chciała. Żyto szumiało wdzięcznie w rytmie kroków.
Teraz w ich miejscu było tylko pogorzelisko. Minęła rozszarpany znak. Minęła tablicę ściętą w pień, wraz ze źdźbłami dookoła. Bliskie osoby, ośmielone pożądaniem za swoim powołaniem, były martwe. Jedyne, co było nieruszone, to drobne szlaki, skryte w pasie popielatej trawy. Dzięki nim Dahlia przemykała przez życie jak królik.
Miała tylko nadzieję, że boski rodzic nie jest rozczarowany.

────
[100 słów: Dahlia otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Ishy — drabble „Drogowskaz"

Zawsze się śmiała ze starych bab chodzących do wróżki a jednak i na to dopadło. Siedząc w zagraconym bibelotami pomieszczeniu, do tego śmierdzącym kadzidłem czy po prostu palonym liściem laurowym, miała czas żeby zacząć żałować swoich wyborów życiowych.
Widząc rozkładane przed nią karty, uniosła wyżej brwi.
— Eremita, drogowskaz — szepnęła sztucznym, dramatycznym tonem — To znak dziecię moje. Znak z samych gwiazd! Karta Pustelnika mówi ci, że masz się zatrzymać! Oj tak! Zatrzymaj się. Otwórz drzwi. Ale nie te od lodówki - te od swojej duszy.
— Co — Isha potarła czoło zirytowana. Nic jej to nie mówiło. — Dobra, kurwa, rozkładaj tego pasjansa jeszcze raz.

────
[100 słów: Isha otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Quinn — drabble „Drogowskaz"

Rozśpiewany Keith to było ostatnie, czego do szczęścia im było potrzeba. Quinn nie wiedziało, czy synalek Apolla specjalnie fałszuje, czy jednak słoń mu na ucho nadepnął.
Mało tego, śpiewał to w jakimś języku szatana, bo legionista nic z tego nie rozumiał. Dosłownie to brzmiało jak te klątwy gnojków Hekate z Obozu Herosów.
— …Na rozstaju dróg stoi dobry Bóg. On wskaże Ci drogę.
— O czym ty drzesz tą mordę? — skrzywili się, zasłaniając uszy.
— A nie wiem, ex mojej matki to słuchała. Chyba o drogowskazie. Nie znam się.
— Brzmi, jakbyś wzywał potwora — mruknęło, ich ciało przeszedł dreszcz. — Nie rób tak kurwa więcej.

────
[100 słów: Quinn otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Caroline — drabble „Drogowskaz”

Caroline posiadała wiele rzeczy. Miała rodzinę, przyjaciół, zapewnioną dobrą edukację, pieniądze; cholera, nawet boskie umiejętności! Wiedziała, że jest szczęściarą. A jednak pomimo tego ciągle czuła, że czegoś jej brakowało.
Nigdy nie widziała siebie w przyszłości, a odkąd dowiedziała się, że jest córką bóstwa, nie sądziła nawet, że dożyje wieku studenckiego. Już prawie tego dokonała, a to sprawiało, że była przerażona.
Brakowało jej planu na przyszłość, czy choćby drogowskazu, który mógłby jej pomóc. A w ogóle najlepiej, gdyby był neonowy i ogromny, żeby za wszelką cenę go nie przeoczyła. Kiedy przestanie być nastolatką, życie z dnia na dzień straci jakikolwiek sens.


────
[100 słów: Caroline otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Theodore'a — drabble „Drogowskaz”

Theo w pewnym momencie swojego życia bardzo się pogubił. Był wściekły — na matkę, bo nie była najlepszą matką, na ojczyma — bo zostawił rodzinę bez większych skrupułów, na Alice — bo zaczęła traktować go jak przybłędę, i w końcu na siebie — bo żył i to wszystko była jego wina.
Marie nawrzeszczała na niego, kiedy pierwszy raz wrócił do domu ze złamanym nosem. Następnego dnia świeciła za niego oczami u dyrektora szkoły. Potem zdarzało się to coraz częściej.
Theodore rozpaczliwie potrzebował drogowskazu i w końcu go znalazł; Charlie był w stanie wyciągnąć go z otchłani własnych myśli i w ten sposób go uratował.


────
[100 słów: Theodore otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Elianne — drabble „Drogowskaz”

Labirynt był nieprzyjemny, wilgotny i śmierdzący. Eli marszczyła nos, w co drugim korytarzy i przy co węższych przejściach robiła wszystko, żeby nie dotknąć żadnej ze ścian. Chyba wolałaby kilka razy z rzędu wytarzać się w błocie na Polu Marsowym, a nie było to byle co, bo mycie po tym włosów było koszmarem.
Nie wspominając już o tym, że jeden źle wybrany zakręt i mogła już stąd nigdy nie wyjść. Przydałyby się drogowskazy; „Hej, idąc tędy, zginiesz!”, albo może „Ta droga jest bezpieczna” bardzo by się przydało.
Z ulgą powitała powiew powietrza, które nie śmierdziało stęchlizną. W końcu wyszła na zewnątrz.


────
[100 słów: Elianne otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Lotus — drabble „Drogowskaz”

Lotus tego dnia wyjątkowo nie chciała wygrzebać się rano z łóżka. Było jeszcze ciemno, a w dodatku zimno, więc wizja porannej zbiórki nie była szczególnie zachęcająca. Nie miała innego wyjścia, ale to nie oznaczało, że miała dobry humor, kiedy wychodziła z baraku.
— Przepraszam?
Piskliwy głosik odezwał się tuż za Lotus. Stał za nią chłopiec, chyba jeden z nowych obozowiczów.
— Jak dojść do infirmerii?
Lotus, wciąż zaspana, przez chwilę patrzyła na dzieciaka, zbita z tropu. Przydałby im się wielki drogowskaz na środku placu; nikt by się już nie gubił.
— …Chodź, pokażę ci — powiedziała, łapiąc chłopca za rękę i zaprowadziła do ambulatorium.


────
[100 słów: Lotus otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Mikołaja — drabble „Drogowskaz”

Swoje życie mógł opisać jako ucieczka przez ciemny las. Biegł przed siebie na oślep, non-stop oglądając się do tyłu, wypatrując goniących go błędów przeszłości. Skręcał w przypadkowe ścieżki, odbijając się od ślepych zaułków — kolejnych głupich decyzji. Potrzebował czegoś, co naprowadzi go na właściwy tor. Jakiegoś przewodnika, mapy. Drogowskazu.
Gdy obserwował rówieśników, czuł się zacofany. Patrzył, jak się zakochują, znajdują cel w życiu, podczas gdy on sam błądził w ciemnym gąszczu życia.
Zaśmiał się ironicznie, spoglądając na obóz. Całkiem sympatyczne miejsce. Szkoda tylko, że było jedynie kolejnym przystankiem podczas jego bezcelowej ucieczki przed... sam już nawet nie wiedział, czym. Samym sobą.


────
[100 słów: Mikołaj otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Erin — drabble „Drogowskaz”

Halloweenowe dekoracje w Stanach zawsze zachwycały Erin. Odkąd się tu przeprowadziła, uwielbiała spacerować po osiedlach i podziwiać imponująco przyozdobione podwórka. Gęste pajęczyny w oknach, manekiny szkieletów, drogowskazy i tablice z przeróżnymi piekielnymi hasłami… Wszystko zapierało dech w piersiach, nawet jeśli widziało się to kolejny rok z rzędu.
Irlandzkie Samhain nie było wcale gorsze, miało jednak inny klimat, niż słynne Amerykańskie Halloween.
Erin uwielbiała (kiedy nie śmierdziała tak bardzo półbogiem) chodzić po okolicy z przyjaciółmi i zbierać cukierki. Zabraniali jej jednak przebierać się za czarownicę, bo twierdzili, że w jej przypadku to wcale nie przebranie. Szczególnie że jeszcze wtedy była ruda.


────
[100 słów: Erin otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Chaita — drabble „Drogowskaz”

Zatrzymał się w wejściu na zaplecze, z papierowym kubkiem po kawie dalej ściśniętym w dłoni.
– A to co? – zapytał, wskazując na wielki kawałek drewna oparty o ścianę. Przechylił głowę, próbując odczytać jego treść.
– Żywy drogowskaz. – Kierowniczka mówiła te słowa, jakby było to coś prostego i oczywistego.
Miał teraz jeszcze więcej pytań.
– No wiesz. Weźmiemy kogoś, żeby stał z tym przed knajpą, zachęcał ludzi do wejścia.
Otworzył usta, a potem zaraz je zamknął.
– Jestem prawie pewny, że to ma jakąś inną nazwę – zasugerował, chociaż sam nie miał pojęcia.
Kobieta spojrzała na niego z irytacją, więc uciekł, zanim zrobiła z niego ochotnika.


────
[100 słów: Chait otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Arisu — drabble „Drogowskaz”

Wszystkie te teksty o wskazywaniu komuś właściwej ścieżki, prowadzeniu w odpowiednim kierunku, wskazywaniu co dobre, wywoływały w Arisu niesamowite zażenowanie. Krzywiła się za każdym razem, kiedy coś takiego słyszała i nie mogła nic na to poradzić.
Starała się ignorować idącą za tym własną hipokryzję, którą kiedyś wytknął jej ojciec. Powtarzał, że dobry kapitan pomaga innym, często służy za drogowskaz. Użył każdego z tych irytujących i głupich tekstów. Czasami myślała, że zrobił to celowo.
Obserwując pracę jego, a później też organizację obozu, czasami zaczynała wątpić, czy faktycznie nadaje się na kapitana. Nie miała tych cech. Z drugiej strony, nie zamierzała przegrać.


────
[100 słów: Arisu otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Havu — drabble „Drogowskaz"

Zdarzało mu się zbierać z ulicy martwe zwierzęta. Gołębie albo szczury. Zdarzało mu się jednak zabierać też rzeczy, o których ludzie nie myśleli, że można sobie ot tak wziąć. Jedną z tych rzeczy był znak drogowy „stop".
Czy ktoś go wyrzucił? Nie. Czy powinien go ze sobą zabierać? Wątpliwe.
Całe szczęście, że drogowskaz leżał bez słupa, z samą tarczą, bo nie zmieściłby tak wysokiego ustrojstwa w swoim małym mieszkanku.
 
— Uch, dlaczego masz znak stopu na ścianie?
Mia zdjęła buty i zostawiła je w przedpokoju.
— A co? Ty takiego nie masz?
Mia uśmiechnęła się głupkowato.
— No widzisz. Ja nie zbieram śmieci.

────
[100 słów: Havu otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Artema — drabble „Drogowskaz"

— Masz prawo jazdy.
— Tak.
Edgar upił łyk kawy, po czym odstawił kubek na stolik.
— I mówisz mi, że wjechałeś w znak drogowy.
— Ktoś mi zajechał drogę. Zdarza się. — Wzruszył ramionami, całkowicie nieporuszony tym, co się stało. I tym, że ledwo uniknął mandatu, bo pomógł mu fakt bycia policjantem i niesamowita charyzma, dzięki której naciągnął pewne informacje, by wyszło na jego korzyść.
— Uwierzyłbym ci w historyjkę o wielkim potworze, który ci wyskoczył na drodze. Bardziej niż w historyjkę, że ktoś tak po prostu zajechał ci drogę.
— Może był to potwór. — Uśmiechnął się delikatnie. — A może nie. Kto to wie, Artem, hm?

────
[100 słów: Artem otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Luciena — drabble „Drogowskaz"

Lucien spojrzał na znak, a potem… na inny znak, już z nazwą ulicy. Mieli dojść do jednego sklepu w ciągu trzydziestu minut, a błądzili już godzinę. Arnar obiecał, że zaraz coś wymyśli, ale to „zaraz" przestało się Lucienowi podobać.
— Przecież ten drogowskaz pokazuje, że tutaj jest ślepa uliczka.
Arnar machnęło ręką. Uśmiechnęło się i poszło pewnym krokiem przed siebie. Prosto w uliczkę, która miała się kończyć ślepym zaułkiem.
— Czy ty mnie w ogóle słuchasz? — jęczał za nim Lucien. — Tam nic nie będzie. Wiesz, co to znaczy ślepa uliczka?
— Cicho, patrz, przecież doszliśmy do… och.
Zatrzymali się. Ślepa uliczka jak byk.

────
[100 słów: Lucien otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Dantego — drabble „Drogowskaz"

Złapał uliczną rurę w obie ręce, przyciągnął się do zimnego metalu i prawie na nim zawisł, ale nie mając za dużo siły w rękach zaraz musiał postawić nogi z powrotem na ziemię. Chłopak, który akurat z nim wyszedł zaśmiał się i zaklaskał.
— Zatańcz dla mnie — zachęcał.
Był środek nocy, ale na ulicach wciąż można było spotkać ludzi. Szczególnie tych dziwnych. Jak ich dwójka.
— Co byś chciał zobaczyć?
— Coś, co umiesz najlepiej. — Wzruszył ramionami, a na jego ustach wkradł się delikatny, prowokujący uśmieszek.
Dante potraktował to jak wyzwanie i znów chwycił zimną rurę znaku drogowego. Dodatkowa praca zdecydowanie go czegoś nauczyła.

────
[100 słów: Dante otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Filemona — drabble „Drogowskaz"

Znak wskazywał pierwszeństwo. Ten cholerny drogowskaz jasno pokazywał, że pierwszeństwo ma rowerzysta, a kierowca to zlekceważył. Auto zatrzymał tuż przed Filemonem, kiedy ten chciał w spokoju wjechać na jedną z uliczek.
W pierwszej chwili poczuł narastającą złość, a potem już sam nie wiedział, co właściwie się wydarzyło. Zazwyczaj (to słowo klucz) panował nad swoimi mocami, ale teraz reagując wściekłością na zaistniałą sytuację, rzucił czar na pojazd i… zmienił go na chwilę w lodowy posąg.
Kierowca zastygł w bezruchu, jego twarz nawet nie krzyczała, a wręcz spokojnie patrzyła na rowerzystę.
Westchnął, tłumiąc w sobie na chwilę złość i odmroził sprawcę prawie-wypadku.

────
[100 słów: Filemona otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Anastazego — drabble „Drogowskaz”

— Nie, panie, pan już nic z tym nie zrobi — komentuje mężczyzna w olbrzymim płaszczu. Pochyla się nad Anastazym, który cierpliwie znosi jego monolog, próbując wyprostować metalowy pręt. — Pan tego nie zrobił, to po co się pan tak przejmuje?
Anastazy bardzo żałuje, że poszedł po bułki bez żadnych narzędzi.
— Panie, pan tego gołymi rękami nie naprawi, pan się na pewno dobrze czuje? Od tego słońca — facet upewnia się, że słońce nie zniknęło z nieba — to można świra dostać. Zostaw pan ten znak, na piwo chodźmy.
Anastazy jest w trakcie wznoszenia modłów do ojca, żeby zesłał na niego moc kontroli nad metalem.

────
[100 słów: Anastazy otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Niketasa — drabble „Drogowskaz”

Chodzenie po górach to pasja Niketasa. Wszyscy się z nim witają, zupełnie jakby był kimś ważnym, pytają, jak daleko do szczytu, zaczepiają, żeby upewnić się, że idą w dobrą stronę. On wtedy z radosnym uśmiechem mówił im, że nie. Na twarze biednych turystów wkrada się zdezorientowanie i strach, gdy Niketas tłumaczy im, że tędy idzie się do centrum rekolekcyjnego, w którym ksiądz jest straszliwym bucem i zawsze podczas kazań opowiada o tęczowym robactwie kręcącym się u jego stóp.
Kiedyś poszedł o krok dalej. Wziął ze sobą farbę i pędzle, beztrosko zmieniał kolory oznakowań szlaków. Dopóki nie dopadł go wściekły leśniczy.

────
[100 słów: Niketas otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kala — drabble „Drogowskaz”

Nie zastanawiał się, gdzie chce dojść, dokąd zmierza, jaką drogę dla siebie wybrał. Dawał pomiatać się falami emocji innych, pozwalał im na ciągnięcie go za sobą, na złapanie go za nadgarstek i rzucenie: „Chodź ze mną” bez pytania go o zdanie.
Nabrał powietrza w usta, wyrwał swoje dłonie z czyjegoś uścisku.
Wciąż nie wie, kim jest, wciąż błąka się w ciemnościach, gubi krok, zapomina, z której strony przyszedł. Wciąż szuka porad w czyichś oczach, dopasowuje się do jego oczekiwań.
Czasem, jakby w buncie, zapyta siebie o zdanie. Zamiast bawić się w podchody, stawia własne znaki, wierząc, że gdzieś go doprowadzą.

────
[100 słów: Kal otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kuźmy — drabble „Drogowskaz”

— Czy mogłaby pani–
— Giń szatanie!! W imię ojca i syna!!! — Kobieta bierze zamach i uderza skórzaną torebką z ogromnym złotym logo Gucci w głowę dziewczynki. Huk, po nim następuje obrażone: „Ała??”.
Kuźma rozmasowuje świeżo nabitego guza i spod byka patrzy na przypadkowo wybraną z masy przechodniów kobietę. Ta za to patrzy na nią, jakby była opętaną dziewką czołgającą się po suficie i całującą karaluchy. Nadpobudliwa fanatyczka religijna rysuje nad Kuźmą znak krzyża i odchodzi w dal, głośno stukając obcasami. Zostawia za sobą tylko słodki zapach perfum i parę niespokojnych spojrzeń rzuconych przez ramię.
A Kuźma chciała tylko zapytać o drogę.

────
[100 słów: Kuźma otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Arnar — drabble „Drogowskaz”

— Jestem dzieckiem boga podróżnych! Jasne, że znam drogę! — pewnie oznajmuje Arnar, gdy wchodzą na nowojorskie lotnisko. Lucien kiwa głową, przekonany o niezawodności jeno orientacji w terenie tak, jak jest przekonany o wyśmienitym smaku swojego wina. — Zawsze wiem, gdzie jest wschód i w ogóle nie potrzebuję żadnych znaków — chełpi się.
— To gdzie mamy iść?
Arnar przez chwilę studiuje tablicę informującą pasażerów o najbliższych przylotach i odlotach. Marszczy brwi, mruży oczy, przechyla głowę.
— Chyba pomyliłom dni.
— Pomyliłoś dni? — Lucien zadziera brodę, żeby przyjrzeć się tablicy. — Tam coś leci do San Francisco…
— Tak, ale my mieliśmy lecieć w zimę.
— W zimę?! Mamy październik???

────
[100 słów: Arnar otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Vex — drabble „Drogowskaz”

Wpisuje adres w GPS, telefon zacina się na moment, zanim udaje mu się zrozumieć polecenie. Zlokalizowanie Vex zajmuje mu wystarczająco dużo czasu, żeby coś wyskoczyło zza śmietnika.
Vex patrzy na blemmeja, blemmej patrzy na Vex. Zanim potworowi uda się powiedzieć choćby: „Przepraszam, dzień dobry, dziękuję”, samochód wyrywa się naprzód i uderza go, nie okazując przy tym cienia litości. Vex w spokoju cofa, żeby jak najmniej stratnie uciec z miejsca zdarzenia.
— Kieruj się na północny wschód — odzywa się miła pani z głośnika telefonu. Vex nagle czuje chęć ponownego przejechania zostawionego w tyle potwora.
— A co ja mam, kurwa, kompas w dupie?

────
[100 słów: Vex otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

czwartek, 9 października 2025

Od Elianne — drabble „Tajemnica"

Elianne od dziewiątego roku życia spędzała więcej czasu w Obozie Jupiter, niż w domu, nawet jeszcze zanim została centurionką. To skutkowało tym, że jako dziecko nie zwracała wystarczającej uwagi na pewne rzeczy, takie jak ludzi spotykanych na ulicy.
Eli miała jedenaście lat, kiedy podczas powrotu ze sklepu zaczepiła ją obca kobieta.
— Hej, hej, poczekaj. Zdradzę ci tajemnicę.
Dziewczynka przekrzywiła głowę w bok, zaciskając dłonie na ciastkach, które właśnie kupiła.
— Jaką?
— Chodź, pokażę ci.
Kobieta złapała ją za rękaw, ale na szczęście zauważyła je jedna z sąsiadek Elianne i zawołała ją do siebie.
Eli płakała, kiedy ojciec nazwał ją zbyt ufną.

────
[100 słów: Elianne otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Caroline — drabble „Tajemnica"

— W te wakacje też cię nie będzie?
Caroline uniosła wzrok znad podręcznika i napotkała zrezygnowane spojrzenie Alex. Westchnęła cicho. Wiedziała, że ta rozmowa musi w końcu nastąpić.
— Tak. Wiesz, te obozy naukowe naprawdę pomagają w rekrutacji na studia. Rodzicom na tym zależy — powiedziała w końcu, posyłając przyjaciółce tylko trochę wymuszony uśmiech.
Miała dość trzymania w tajemnicy ogromnej części swojego życia przed jednymi z najważniejszych osób w jej życiu, ale co miała im powiedzieć? To, że wakacje spędza na machaniu mieczem i uczeniu się, co zrobić, żeby nie zeżarł jej potwór?
— Rozumiem — mruknęła Alex, a Caroline poczuła mocny uścisk w żołądku.

────
[100 słów: Caroline otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Theodore'a — drabble „Tajemnica"

— Coś ci powiem. Tylko się nie wygadaj.
— Nie lubię tajemnic — odmruknął Theo w odpowiedzi.
To nie była prawda. Po prostu nie wiedział, czego powinien się po Charliem spodziewać. Mógł się dowiedzieć, że chłopak trzyma trupa w szafie, albo że zjadł wszystkie ciastka i nie chciał, żeby Theo powiedział to jego mamie.
— Przestań marudzić. Idę jutro z Dorcas do kina — powiedział Charlie, najwidoczniej bardzo dumny z siebie.
Theodore uniósł brew.
— I to ma być ten wielki sekret? Serio? — prychnął.
Zarobił od przyjaciela kuksańca w bok. Syknął, kiedy chłopak trafił łokciem prosto między jego żebra.
— Goń się — burknął, wywołując u Charliego śmiech.

────
[100 słów: Theodore otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Lotus — drabble „Tajemnica"

— Jak wyglądam? — zapytała Amy, przeglądając się w lustrze.
— …Szczerze?
— To nie zabrzmiało dobrze.
Lotus roześmiała się. To, że nigdy nie owija w bawełnę nie było żadną tajemnicą. Jeśli ktoś potrzebował szczerej rady, mógł zgłosić się do Lotus.
— Nie no, dobrze wyglądasz, tylko dużo tu brokatu. Nawet nie zbliżaj się do mojego łóżka — dodała z rozbawieniem, machając dłonię w stronę przyjaciółki.
Amy jak na złość potrząsnęła głową, wprawiając złote włosy poprzeplatane błyszczącymi nitkami w ruch.
— To nie brokat — fuknęła Amy, jeszcze raz przeczesując włosy.
— Błyszczy się? Błyszczy.
Lotus wzruszyła ramionami. Brokat, nie brokat, i tak nie chciała mieć tego w pościeli.

────
[100 słów: Lotus otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Quinn — drabble „Tajemnica”

Ich serce zabiło szybciej, wspominając tą dobrze znajomą twarz; mieli wrażenie, że jeszcze chwila i ucieknie im ono z klatki piersiowej. Dziwne, natrętne uczucie towarzyszyło im od dłuższego czasu, wracając ze zdwojoną siłą w momentach, gdy przebywali sami ze swoimi myślami oraz wtedy, kiedy ta konkretna osoba pojawiała się w pobliżu.
Starali się to zdusić, zanim wyrośnie z tego coś, czego nie będą w stanie utrzymać w ryzach.
— Znam twoja tajemnicę — zaświergotał Keith a Quinn omal nie wyrżnęło się jak długie na prostej drodze — Sekretnie jesteś fanem Zmierzchu. Edward to Twój typ, zdecydowanie!
— Jesteś pierdolnięty.
Przynajmniej ich tajemnica była bezpieczna.


────
[100 słów: Quinn otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Apollodorosa — drabble „Tajemnica”

— Doros chodź, mam sprawę. — Ellie spojrzała na niego w sposób sugerujący, że to musi zostać poruszone na teraz zaraz. Po czym pociągnęła go na zaplecze, w najbardziej prywatny kącik.
— Tylko masz nie mówić nikomu, to zostaje między nami okej? — Skinął jej na tak i słuchał dłuższą chwilę bez słowa.
— Nie powiem jej, ale serio myślisz, że ona się nie domyśli? Jeśli to ma pozostać tajemnicą, to będziesz musiała się kryć z uczuciami przy niej przez następny? Tydzień? I to w trakcie dłuższych zmian w godzinach niskiego ruchu. — Upewniła go, że tak będzie i wrócili do roboty, z sekretem na sercach.


────
[100 słów: Apollodoros otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Ishy — drabble „Tajemnica”

Leżała jak długa na kanapie ze zwisającą smętnie ręką, w której trzymała muffina. Nawaliła się jak szpadel, nawet nie miała zamiaru ukrywać tego, że kolejnego dnia nie zjawi się w pracy przez kaca.
Miała to gdzieś.
Wszystko było do dupy, wszystko było chujowe. No, jedyne co nie było beznadziejne w jej życiu to jej żółw - Terry, który właśnie smacznie zjadał wcześniej wspomniany słodki wypiek.
— Chociaż ty mnie kochasz — mruknęła, zerkając w ekran telefonu. Niemalże natychmiast tego pożałowała. Jasne światło wyświetlacza strzeliło jej po oczach.
— Naślemy na tą cipe fotowolatike albo Świadków Jehowy, Terry — dodała ciszej — To będzie nasza słodka tajemnica.


────
[100 słów: Isha otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Inez — drabble „Tajemnica”

Zawsze wyobrażała sobie, że jak zapali papierosa po raz pierwszy to zrobi to nonszalancko, jakby robiła to od zawsze. W końcu co może być trudnego w zaciągnięciu się? Tyle osób to robiło!
– Cholera – zakaszlała, gdy dym podrażnił jej krtań, a zaraz potem dostał się do płuc.
– Mówiłaś, że już paliłaś! – wykrzyknęła starsza koleżanka Inez uderzając ją w plecy.
Inez było wstyd; policzki zaczerwieniły się ze wstydu, chciała się zapaść pod ziemię. Tak bardzo nie chciała, aby to tak wyszło! Nie była w stanie się jednak odezwać, czując jakby zjadła węgiel, który podrażnił jej gardło.
– Dobra, niech to zostanie naszą tajemnicą.


────
[100 słów: Inez otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Arnar — drabble „Tajemnica”

Nie jest dobre w trzymaniu czegoś w sekrecie. Kiedyś żartowało, że gdy będzie się komuś oświadczać, to najpierw zapyta, jaki pierścionek by chciał, a potem od razu pobiegnie do jubilera i uklęknie zaraz po powrocie do domu, wyciągając przed siebie pierścionek z nieodczepioną metką i bez pudełeczka.
Podobną buzującą energię (czyli prawdę pchającą się do jeno ust) odczuwa, gdy po raz setny przekłada swoją… "imprezę imieninową". Uśmiecha się do Luciena przepraszająco, mówiąc, że przygotowuje dla niego coś lepszego, niż marna impreza.
Czyli coś, co nie będzie wymagało zaproszenia do ich mieszkania martwych już osób.
Ojciec nie byłby z niego dumny.

────
[100 słów: Arnar otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Chaita — drabble „Tajemnica”

– Umiesz dochować tajemnicy?
Chait podniósł głowę, odrywając się na chwilę od pracy. Spojrzał na kolegę pytająco, marszcząc brwi, a kiedy to nie wystarczyło, odezwał się niepewnie.
– Tak mi się wydaje?
Znał sporo tajemnic. Większych i mniejszych, swoich i cudzych, chociaż te swoje sam starał się wypierać. Rzadko działało, ale przed innymi szło mu całkiem nieźle.
– A coś się stało?
Chłopak pokręcił głową.
– Nic wielkiego. Możemy pogadać po pracy?
Nie mógł odmówić, ale był zdziwiony. Raczej nikt nie prosił go o takie rzeczy wprost. Dowiadywał się o tajemnicach ze źródeł, z których nie powinien, od ludzi, którzy sami mieli ich dotrzymać.


────
[100 słów: Chait otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Arisu — drabble „Tajemnica”

Zdążyła już nakrzyczeć na jakiegoś legionistę i przeprowadzić nieudaną próbę zabójstwa na Walkerze, a jeszcze nie było południa. Miała dzisiaj jeszcze mniej cierpliwości niż zwykle.
Pamiętała, co powtarzał jej ojciec. O tym, że musi nauczyć się współpracy, jeśli chce naprawdę zostać kapitanem. Że to nie jest aż takie trudne.
Kompletnie się z nim nie zgadzała. Nie rozumiała sekretu, jaki stoi za tą sympatyczną, pełną wyrozumiałości postawą. Na pewno nie gdy musiała zmuszać się, by nie mordować innych samym spojrzeniem.
To, skąd niektórzy mieli w sobie tyle cierpliwości, było dla niej jeszcze większą tajemnicą. Nie była pewna, czy chce ją odkryć.


────
[100 słów: Arisu otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kurta — drabble „Tajemnica”

Otwierając drzwi domu, miał ochotę cisnąć plecakiem o ścianę. Nie zrobił tego tylko dlatego, że powitał go brat.
Wiedział, co powie i prawie rzucił plecakiem w jego twarz.
— Słyszałem, że w szkole śmieją się z ciebie, że jesteś pedałem. Dzwonili do ojca. Odebrałem jako on.
Nie umiał odczytać jego miny i to doprowadzało go do spazmów. Mógł krzyczeć, mógł powiedzieć, że go wspiera, ale nie chciał, żeby był tak spokojny.
— Nie mów ojcu — powiedział brat zamiast tego. — Nigdy mu nie mów.
Nie miał zamiaru. To miała być tajemnica tylko jego i chłopaka, którego pocałował, a wiedzieli o tym już wszyscy.


────
[100 słów: Kurt otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]