Laira nie rozumiała. Ona była zaprawiona w boju, jakby wychowała się w morzu przyjaźniąc się z rybami. Wędkarstwo płynęło w jej krwi od bardzo dawna i gdyby jej nie znała, pomyślałaby, iż ma sporo wspólnego z Posejdonem. Była silna, odważna, zaradna a Violet? A Violet miała odruchy wymiotne na widok obślizgłego, ohydnego stworzenia łypiącego na nią ogromnymi oczyma, wprawiając w uczucie obrzydliwości. Te ciary nie miały źródła w strachu, a w obrzydzeniu, przez które wolała trzymać się z daleka od tego, co zawisło na wędce.
Oczywiście, Laira miała z niej polewkę życia, choć okazuje się, że niewystarczającą. Ruda postanowiła, że dobije przyjaciółkę bujaniem łodzią, kiedy ta jeszcze nie odtajała po incydencie z rybą… karpiem, leszczem… czymkolwiek to było. Znów testowała jej cierpliwość, jakby nie zrobiła tego na początku ich znajomości; jakby po okrąglutkim miesiącu nie znała jej granic, które zazwyczaj były nadzwyczaj szerokie.
Zaś ta jedna, jedyna osoba przekroczyła je po raz drugi. Nie mogło się to obejść bez zemsty. To nie była zemsta idealna - wręcz impulsywna, starająca się nie wykorzystywać gwałtownych ruchów, aby nie poruszyć łodzi aż za bardzo i nie doprowadzić do mokrej tragedii. Violet jednak nie wzięła pod uwagę jednej kwestii, mianowicie nie zapomnieć w kulminacyjnym momencie o tym, że nawet jak miała jedynie wystraszyć koleżankę - to nie był dobry pomysł, o nie.
Właściwie, Violet nigdy nie uczyła się pływać. Ominęła sporą część lekcji basenowych w szkole z powodu kontuzji i jakoś nie myślała o tym, żeby nauczyć się pływać w indywidualnym zakresie. W tym momencie, próbowała jedynie robić “coś” z wodą z pomocą magii, byle nic nie przyciągnęło ją na dno. Widziała, jak Laira chwyta za burtę i podciąga się z łatwością do środka. Zanim jednak odetchnęła, musiała jednak pomóc czarownicy wgramolić się na górę.
Poczuła się jak w windzie, kiedy nagle ramie rudej wciągnęło ją na tyle, że sama mogła usiąść u brzegu ich niezawodnego środka transportu. Skuliła się ma deski, dysząc ciężko z wysiłku.
— Poradziłabym sobie.
— Ta, jasne — Córka Hefajstosa prychnęła, machając delikatnie płomykiem, wywołanym po to, aby nieco się osuszyć. Z jakiegoś powodu zaczęła od włosów. Violet miała wrażenie, że lada chwila z miedzianych kudłów stanie się popiół. — Trzeba było lepiej przemyśleć tą zemstę, cukiereczku.
Milczała, zajmując się jedynym sensownym zajęciem, jakiego mogła się w tym momencie podjąć - osuszaniem. Choć płomyk z jej magii wydawał się być łagodniejszy, niż moc prosto z kuźni boga ognia i kowali.
Nagle zadźwięczały jej w uszach słowa, które padły nim ich spokój i melancholia zostały brutalnie naruszone. “Chcę, żeby lato się nie kończyło” - powiedziała Laira. Choć Violet przyznała jej rację, miała jednak tą bolesną świadomość, że niedługo się skończy. Z tą myślą przybyła również świadomość, iż równie mało pozostało im dni do odejścia z obozu. Poczuła dziwne ukłucie w klatce piersiowej na myśl o pożegnaniu się z bratem, siostrą, przekochanymi Sony, a nawet Lairą? Na usta nasunęło jej się jedno pytanie.
— Umm… Laira? — Czarodziejka przybliżyła się ostrożnie i powoli do przyjaciółki. W międzyczasie ognik z czarów Hekate dmuchał na jej krótkie włosy.
— Co tam? — zapytała łagodnie, jakby zapomniała, że Violet przed momentem przesadziła z odgrywaniem się na niej.
— Właściwie, jakie masz plany na przyszłość? No wiesz, po obozie i w ogóle?
Dziewczyna milczała długo, zastanawiając się nad odpowiedzią. Z jej aury mogła wyczuć zmieszanie, niechęć; może nawet ciut smutku? W każdym razie, pożałowała tego pytania.
— Najpierw ty powiedz.
— Najłatwiej byłoby studiować coś, w czym miałabym przewagę dzięki swoim boskim umiejętnością. Może psychologia? Wiem, że coś cię gryzie bez zadawania zbędnych pytań.
— Oj, cukiereczku — Laira pokręciła głową, ratując swoją sytuację. — Ja doskonale wiem, że otworzę swój zajebisty warsztacik samochodowy!
— Oh, dobrze — Violet posłała jej ciepły uśmiech. — Kiedyś dasz mi namiary i jeśli kiedykolwiek zrobię prawo jazdy, będę do ciebie przyjeżdżać. O ile, przestaniesz nazywać mnie cukiereczkiem.
— Twoje niedoczekanie, pani psycholożko!
— Psycholożko, o ile zarobię na studia. To nie będzie takie łatwe. Na pomoc swojego ojczulka nie mogę liczyć. Pewnie postaram się o jakieś dofinansowanie i zwiększę etat w Starbucksie. Rany, Ezra będzie miało mnie dosyć, za to Steph będzie wniebowzięta…
— Na pewno będzie nam łatwiej, gdybyśmy zamieszkały we dwie — zaproponowała Laira nie szczędząc sobie pewności siebie. — Oczywiście, wszystko z myślą o oszczędnościach.
— Masz racje — Violet odetchnęła z ulgą na myśl, iż nie musiałaby się martwić o tak banalne rozstanie z nią. Może była wkurzającą mendą, jednak była jej osobistą mendą. Tak przynajmniej myślała, że są ze sobą blisko. — Postarajmy się o wspólne mieszkanie i pracę, a uczelnia z pewnością nie ucieknie.
— Hej! — Ruda zerwała się nagle z zaświeconą lampką nad jej głową, niczym w kreskówce. Z pewnością miała dosyć tego smętnego tematu i potrzebowała się od niego oderwać. — Mam zajebisty pomysł!
— Coś ty znowu wymyśliła? — Violet przewróciła oczami, jednak uśmiechnęła się do niej.
— Zamień mnie w coś fajnego! Zobaczymy, co fajnego wynurzę z dna!
— Oh…Przecież jeszcze przed chwilą byłaś cała mokra! A w co byś chciała się zamienić?
Żono?
───
[800 słów: Violet otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]