poniedziałek, 15 stycznia 2024

Od Havu do Judasa — „Ciało Chrystusa”

Położył się na kanapie i znudzonym wzrokiem błądził po białym suficie. Próbował zająć czymś myśli, bo uczucie nudy nie dawało mu spokoju od dobrych trzech godzin. Mógłby gdzieś wyjść, ale napisał już do pięciu osób i każda z nich okazywała się zajęta. Został więc sam w swoim mieszkaniu, które zaczynało go dusić. Chociaż nigdy rudowłosemu nie przeszkadzało, że nie jest zbyt spore, to na tę chwilę czuł się jak w klatce.
Zamknął oczy, myśląc, że może uda mu się zasnąć. To znacząco rozwiązałoby większość problemów. Jest ci źle? Idź spać. Nie chce ci się nic? Idź spać. Nudzi ci się? Idź spać. Po co komukolwiek psycholog bądź psychiatra skoro wystarczy paść w objęcia morfeusza.
Ze stadium umierania (tak to nazwał) wybudziły go wibracje telefonu. Poderwał się jak poparzony i spojrzał na wyświetlacz, który pokazywał “debil123”. Ach, tak, jego dobry przyjaciel. Od razu odebrał i wypalił z dużą energią:
— Co tam?!
— Nie krzycz — odpowiedział mu zaspany głos po drugiej stronie słuchawki. — Pamiętasz, jak ci opowiadałem, że chciałbym kiedyś pójść na urbex?
— Hmm, może? — Podrapał się po głowie, próbując sobie przypomnieć cokolwiek takiego. — A co?
— Ktoś mi powiedział, że w okolicach jest fajna kaplica. Trochę stara. Nigdy jej nie remontowali, bo uznali ją za zabytek.
— I co dalej?
— Co powiesz na to, żeby dzisiaj się tam przejść? Dzwonię teraz, bo musimy się przygotować. Potrzebujemy plecaków z wyprawką i teraz słuchaj, ale kurwa słuchaj, bo pewnie już nie słuchasz — burknął przyjaciel. — Weź latarkę, coś, czym możesz zakryć twarz, rękawiczki i najlepiej ubierz się w jakieś, no, tak zwane, gówno, którego nie szkoda ci zniszczyć. Będziemy wchodzić jakimś tylnym wejściem albo oknem, ale o to się nie martw, bo ja wszystko, co potrzebne do takiej akcji, mam.
— Trzymasz w domu, nie wiem, łom? — zaśmiał się.
— Akurat pożyczyłem, więc trzymam.
— Dobra, słuchaj, możemy iść. Tylko wyślij mi wiadomość, gdzie się spotkamy. Na razie. — Rozłączył się i zaraz podskoczył z podekscytowania. Biedni sąsiedzi musieli usłyszeć potężny huk, bo skoki Havu nie należą do cichych.
Podszedł do szafy, z której wyrzucił około trzech czwartych ubrań w poszukiwaniu czarnych dresów. Z zakątka wykopał nawet kominiarkę. Jej istnienie nie jest nikomu znane, ale na ten wypad przyda się aż za bardzo.
W końcu wyciągnął plecak, do którego zapakował dwie latarki — małą i trochę większą, zapasową parę rękawiczek i scyzoryk. Tak dla samoobrony, gdyby zaatakował ich tam jakiś… nie wiem, duch święty. Oczekiwać teraz mógł tylko na sygnał od przyjaciela.
Minęło około półtora godziny. Przyszedł sms z adresem. Na ustach mężczyzny od razu zagościł szeroki uśmiech.
Zabrał wszystko, co miał przygotowane i opuścił mieszkanie z takim podekscytowaniem, jakby miał zaraz wybuchnąć. Tykająca bomba.
Z przyjacielem spotkali się pod sklepem monopolowym, gdzie kupują ulubione piwo. Takie, tam… znajomości sklepowe.
— Masz wszystko? — zapytał niższy blondynek. — I nawet nie mów, że nie.
— Oczywiście. — Uśmiechnął się w odpowiedzi do przyjaciela i poklepał go po ramieniu. — Jak się tam dostaniemy?
— Taksówką.
— Taksówką będziemy jechać ubrani jak kryminaliści?
— No, a czemu nie? — bąknął urażony i odblokował ekran telefonu, żeby zapewne sprawdzić, gdzie jest ich podwózka.
Kiedy podjechała do nich taksówka, obydwoje upchnęli się na tylnych siedzeniach, ubrani na czarno a Havu dodatkowo w kominiarce, którą ściągnął w pojeździe. Uśmiechali się głupkowato do kierowcy, który średnio co trzydzieści sekund zerkał na lusterko, aby ich obserwować.
— Dziękujemy bardzo! — Noah zamknął drzwi i pomachał do taksówkarza, który odjechał z piskiem opon, zapewne wystraszony, że trafił na niedoszłych morderców bądź włamywaczy.
— Miły gość. Szybko odjechał, żeby nie robić nam problemów.
— Prawda? — Blondyn uśmiechnął się, spoglądając na miejsce, w którym zostały ślady opon. — Dobra, chodź za mną, na tyłach budynku podobno jest wejście, którego nigdy nikt nie zamyka. Jak będzie zamknięte, to wiesz… mam ze sobą łom.
Havu skinął tylko głową i poszedł za przyjacielem, który był oczywiście bardziej przygotowany do niego. Wejście, którym mieli dostać się do środka, rzeczywiście nie posiadało żadnej kłódki ani nawet nie było zamykane na zamek. Wystarczyło… pchnąć delikatnie drzwi, które z głośnym skrzypnięciem zaprosiło ich do środka. Havu wyczuł też bardzo nieprzyjemny zapach zgnilizny. Nawet jak był zaznajomiony z zapachem śmierci, który uznawał za ładny, to ten zapach był czymś innym. Nie pachniało trupem. Pachniało zepsutym jedzeniem albo odchodami zwierząt.
Noah wszedł pierwszy do środka i latarką oświetlał sobie pomieszczenia. Praktycznie każde wydawało się opuszczone.
— Ej, co jak tutaj straszy? — zażartował Havu, ale jego przyjaciel od razu cały się najeżył. Wierzył w duchy i demony.
— Nie mów tak, debilu — odbąknął, niczym obrażone dziecko i szedł dalej, depcząc po szkle z rozbitych szyb.
W pomieszczeniu było bardzo chłodno, chociaż na zewnątrz temperatura odczuwalna była znacznie wyższa. Prawie tak, jakby naprawdę tutaj straszyło.
Havu skrzywił się na tę myśl i przyspieszył kroku. Tuż przed nimi były spore, mosiężne drzwi, które zaciekawiły ich obydwóch. Rudowłosy właśnie chciał chwycić za klamkę, kiedy za wspomnianymi drzwiami rozległ się przerażający stukot.
Stuk, stuk, stuk.
Zamarli. Havu spojrzał na przyjaciela, który drżącą rękę próbował nacisnąć klamkę.
Stuk, stuk.
— Wiesz, co, ty to zrób. — Noah się odsunął, a rozbawiony strachem przyjaciela Havu, dobrał się do drzwi i otworzył z bardzo, ale to bardzo głośnym skrzypnięciem, ciężkie drzwi.
Przed nimi okazało się ogromne pomieszczenie z zadbanymi ławkami oraz… ołtarz. Wszystko było czyste, dobrze oświetlone oraz nie sprawiało wrażenia ,,niewyremontowanego”.
— Noah, to chyba normalny kościół jest… czy tam kaplica.
— Dostałem informację, że to opuszczony budynek.
— Stary, ale widzisz ten ołtarz? — Wskazał na ładnie przyozdobione święte obrazy. — Nie ma opcji, że to opuszczony budynek.
Rudowłosy chciał podejść bliżej, aby obejrzeć dokładniej każdy obraz, kiedy ponownie rozległo się stukanie. I dodatkowo ktoś do nich przemówił.

Judas?
◇──◆──◇──◆
[908 słów: Havu otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz