czwartek, 8 września 2022

Od Sylwii CD TJ — „Kurde no”

Poprzednie opowiadanie
[LATO]

Przekonana, że źle usłyszała miano, którym nazwała ją nowoprzybyła, uśmiechnęła się promiennie i oparła plecami o najbliższą ścianę.
— Cześć, wytapetowana lalusiu! — z rozmachem, „przyjacielsko” potrąciła dziewczynę łokciem, nie odrywając pleców od ściany. Nawet nie przyjrzała się jej twarzy, ale wyglądała na typ blondi wojowniczki, który zaczyna demolować i mordować na każdy komentarz dotyczący swojego wyglądu.
W tym momencie na twarzy córki Kwiryna wymalował się szok, gdy należący do niej łokieć dosłownie wylądował w pustej przestrzeni. Niegrzeczne byłoby macać rękę całkowicie obcego człowieka, więc tylko ponownie się uśmiechnęła. Tym razem sztucznie z wyrazem „ratunku, chyba właśnie odkryłam czyjąś mroczną tajemnicę”.
Po namyśleniu założyła ponownie, że to też jej się przewidziało i nieznajoma tak naprawdę posiada komplet części niezbędnych, aby zakwalifikować się do posiadacza obu rąk.
(Jak dużej części jej brakuje?)
— Skąd ty to wytrzasnęłaś? — odparła, wpół zdziwiona i wpół poirytowana. Sylwia musiała przyznać, że dziewczyna ma trochę racji i prawdopodobniej lepiej niż ona wie, co ma twarzy. Jej samej nigdy dobrze nie szło odróżnianie normalnych wizerunków od tych z tuszem i szminkami, a teraz na dodatek była noc — słabe oświetlenie. Tak czy siak, wyglądała na kogoś, kto naprawdę dba o wygląd. Lśniące, przeklęte blond włosy, raczej delikatne rysy twarzy i oczy o dziwnym do określenia kolorze. Ponownie zwaliła to na oświetlenie, nie zaś na swoją koszmarną przypadłość do niemocy rozpoznania poprawnie barw.
(Chyba aż do łokcia? Chyba zielone?)
Wytapetowana lalusia kontynuowała.
— Może „przepraszam”? Potrąciłaś mnie przed chwilą — bez zbędnej złości przypomniała Sylwii o sytuacji mającej miejsce przed paroma minutami.
— No tak, racja, sorówa. Byłam zajęta ratowaniem się do alergii i myślałam o paleniu pierścionków. Sądziłam, że jesteś wyjątkowo brzydkim słupem — przeprosiła w swój charakterystyczny sposób sprawiania, że sprawy przybierają jeszcze gorszy obrót. — Następnym razem przeproszę od razu, słupku.
Dziewczyna przewróciła oczami z zażenowania. Prychnęła pod nosem, chociaż jej napięte mięśnie sugerowały, że niewiele brakowało, aby Sylwia była teraz niższa o głowę.
— Aleś ty płytka, cherry. Ciągle nawijasz o wyglądzie, a zachowujesz się jak doff. Bądź sobie chamem jak chcesz — obróciła się ze wsadzonymi w obie kieszenie rękawami, zarzucając przy tym blond włosami, związanymi w kitkę. Kiedy Sylwia próbowała zrozumieć, co znaczy doff, słup dodał:
— Niektórym to nawet siłą głupoty spod kopuły nie wybije.
A potem oddaliła się w stronę baraku.
Poirytowana i zniechęcona Sylwia usiadła na ziemi. Zdecydowanie wolała być tą odchodzącą w blasku i chwale, po rzuceniu paroma ciosami w przeciwnika. Niepoprawna przywódczyni zaczęła roztrząsać swoje wybory życiowe, swoje narodzenie się, to, co wczoraj zjadła na obiad (nic) — generalnie wypominała sobie swoje wszystkie błędy i pocieszałą się, że i tak jest wyżej w obozowej hierarchii od nieznajomej. Kimkolwiek by nie była, Sylwia zna wszystkie ważne osoby w obozie Jupiter a lalusia nie jest jedną z nich. To pewnie jeden z tych ułomów z Obozu Herosów, którzy bawią się mieczykami, myśląc, że panują nad światem i są w stanie obronić swoich śniadań. A prawda była taka, że nawet najsilniejszy z nich nie na rady zachować swej kanapki, jeżeli pierwszy lepszy random z piątej kohorty zechce ją mieć.  
Tak jak prawdziwa samica alfa, liczyła się dla niej dominacja. I trochę martwiło ją to, że tym razem nie obsikała terenu. 
TJ?
◇──◆──◇──◆
[517 słów: Sylwia otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz