wtorek, 21 lutego 2023

Od Damiena CD Colina — „Nie jesteś moją mamą”

Poprzednie opowiadanie

Poczuł się w tej chwili winny, chciał trochę przycisnąć Colina, ale jak tylko zobaczył jego łzy, momentalnie zmiękło mu serce. Czuł się winny, bo znowu wyszło tak jak zwykle przy tym temacie. Trochę myślał nad odpowiedzią, wahał się, nie chciał powiedzieć czegoś, co jeszcze bardziej by rozdrażniło Greka, ale w tym samym czasie, jak teraz go wysłuchał, zdał sobie sprawę, jaką krzywdę robi swojej najbliższej osobie. Jego twarz wykrzywiła się w smutnej ekspresji. 
— Przepraszam, Colin. Obwiniam cię, że mnie ograniczasz, a sam zachowuję się jak egoista i nawet nie zauważyłem jak bardzo moje uciekanie od tego tematu Cię krzywdzi. Myślałem, że to temat zamknięty, ale najwidoczniej jest jeszcze zbyt dużo niejasności… — Puścił twarz blondyna, spuścił głowę ku dołowi, a jego dłonie, które trzymały twarz jego ukochanego, teraz trzymały go za dłonie. — Miałem na myśli, że… To w końcu ja umarłem, w jednym momencie odszedłem i nagle zostawiłem Cię samego, to wszystko jest takie ciężkie do zniesienia i po prostu… Nie chciałem do tego wracać, chciałem, żeby wszystko było tak jak dawniej, tak jakbym w ogóle nie umarł. — Zacisnął mocniej dłonie na dłoniach Colina, a głowę spuścił jeszcze niżej. — Na dodatek… Jestem na siebie kurewsko zły, bo będąc z Tobą szczerym… Wahałem się, kurwa wahałem się kiedy miałem wyjść z tego jebanego Elizjum. — Jego oczy zaczęły robić się wilgotne, a po chwili na spodniach można było zobaczyć pierwszą łzę. 
— Co? — Colin wypuścił parę z ust. Zamarł na chwilę, by puścić dłonie Damiena i ułożyć swoje odpowiedniczki na jego brodzie, przechylając głowę Włocha ku górze. — Żartujesz. Ty naprawdę żartujesz. Dlaczego nikt mi nie powiedział? Przecież nie zmuszalibyśmy cię do powrotu. — Skrzywił się. — Przepraszam. To moja wina, jeśli naprawdę chciałeś nie żyć. 
Czuł, jakby odpadło mu serce. Każdą spływającą łzę Włocha Colin wycierał w swój rękaw. Momentalnie złapał Colina w swoje ramiona, jak predator bezbronną ofiarę, po czym przytulił mocno do swojej piersi. Jego serce było bardzo mocno i bardzo szybko. 
— Cholera nie! Teraz do mnie dociera, jakim to Elizjum było pierdolonym przekleństwem, bo nie było tam Ciebie! Nie wiem, jak mogłem się wahać, nie wiem, jak mogłem być tak ślepy! Mam z Tobą do spędzenia jeszcze tyle czasu! Nie chcę być martwy! Nie chcę! 
Była to postawa, której nikt nigdy wcześniej nie widział. Własna matka starała się go wyzbyć z tego typu napadów. Był roztrzęsiony niczym małe dziecko, kurczowo trzymał się torsu Colina, a twarz ukrył w jego ramieniu, trzymał go przy sobie, tak jakby się bał, że znowu ktoś go będzie próbował zabrać z tego świata. W tym momencie wszystko, co już tylko mógł blondyn usłyszeć to cichy zapętlone „Nie chcę, nie chcę”.


Colin?
◇──◆──◇──◆
[433 słowa: Damien otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz