Mam jedną pierdoloną schizofrenię

Kaya Bjarnarsdóttir ONA/JEJ — 20 LAT — PÓŁBOGINI — ISLANDKA — 4 PD — 6 PU — 100 PZ Postać NPC

INFORMACJE PODSTAWOWE

Obóz Jupiter
Mitologiczny przodek: Apollo
Kohorta: III
Staż w obozie: 4
Pozycja: Legionistka

UMIEJĘTNOŚCI

Siła 10
Zręczność 60
Kondycja 50
Inteligencja 30
Mądrość 60
Charyzma 80
Broń: Toxa
Wrodzone:
talenty artystyczne
talent do strzelania z łuku
▸ strzelanie z łuku 2/3
▸ sztuka 1/2
▸ leczenie 2/2
▸ wyczuwanie urazów, chorób
▸ gwizdanie ultradźwiękami 1/2
▸ rymowana klątwa

OPIS POSTACI

Charakter:
„Tego dnia padało. Było nieprzyjemnie zimno i zapewne nikt o normalnych zmysłach nie wyszedłby na dwór w taką pogodę. Zdziwiłby się jednak cały świat, oprócz tych, którzy znali tę niewiastę osobiście, gdyby dostrzegł latające białe włosy w deszczu. Dziewczyna skakała, łapiąc krople deszczu na język i śmiała się tak głośno, że obudzić mogłaby całe rodziny w promieniu kilkunastu kilometrów. Śmiech ten oczywiście był bardzo zaraźliwy i ci, którzy ją dostrzegli — zaczynali śmiać się razem z nią, powstrzymując chęć wyjścia na ulewę.
Włosy zdążyły przemoknąć, nie mówiąc już o ubraniach, lecz rozpychająca energia nie powstrzymywała Islandki przed dalszą zabawą w dużych kroplach zimnego deszczu. Bawiła się znakomicie i nie przestawała, sprawiając, iż porównać można było to do samotnego tańca.
Ktoś dał się ponieść wewnętrznej pokusie dołączenia do dziewczyny i ostrożnie do niej podszedł — promienisty uśmiech, rozmazany makijaż i mokre włosy wyglądały niezwykle chaotycznie, ale równie pięknie akurat na jej osobie.
— Jest zimno — zauważył, lecz zanim dobrze przyjrzał się białowłosej, ta chwyciła go za ręce i przyciągnęła do siebie. Miała nad wyraz dużo siły, zważywszy na niski wzrost.
Chłopak, którego imienia już nie pamięta, poślizgnął się na mokrej powierzchni i poleciał prosto w objęcia dziewczyny. Wyglądało to komicznie i tak samo odebrała to Kaya, która zaraz wybuchnęła śmiechem.
Znów ten sam, zaraźliwy śmiech.
— Nie uważasz, że to cudowne? — zapytała, odsunąwszy od siebie wątłego chłopaka.
— Co takiego? — Uśmiechnął się niezręcznie.
Kaya zaś dalej skakała w deszczu, mocząc buty i zachęcała chłopaka do tego samego. Dla niej bowiem nie było miejsca na smutek — była ona i cieszyła się z najmniejszych rzeczy, nawet głupiego deszczu, który nie znaczył zbyt dużo.
Kiedy nieznajomy próbował zaciągnąć ją do środka, by się osuszyła, ta zgrabnie wyrywała mu się z uścisku. Chciała pozostać na deszczu, a gdy ona czegoś chciała, to zawsze postawi na swoim. Trudno było ją przekonać do czegokolwiek, co nie zgadzało się z poglądami białowłosej. Trudno było więc namówić ją, by się skryła — bo w końcu — przemokła już całkowicie.
— Zapalisz ze mną, to pójdę z tobą. — Uśmiechnęła się zawadiacko, kopiąc w kałuże, by krople zimnej, brudnej wody, ochlapały wyższego chłopaka.
Ten zaskoczony zlustrował Kayę wzrokiem od stóp do głów, po czym zapytał:
— Ty?
— Ach, tak! — Podeszła i uderzyła go delikatnie w ramię, wciąż się uśmiechając. — Nie wyglądam prawda? — Przetarła mokrą twarz, rozmazując jeszcze bardziej makijaż.
Chłopak jednak nie protestował — kiedy minęła fala szoku, wziął dziewczynę za sobą i pod daszkiem poczęstował ją papierosem, którego ukisił w kieszeni spodni. Kto by się spodziewał, że ta chodząca kula szczęścia może dopuszczać się takich czynów? A jednak Kaya nie należała do grzecznych, statycznych dziewczyn, które pozostawały w cieniu innych. Bardzo szybko łapała z innymi wspólny język, rozśmieszała ich, po czym proponowała zwykłego papierosa, mającego zapieczętować nową przyjaźń.
Aczkolwiek ten wątły osobnik, z którym miała przyjemność tańczyć w deszczu, zniknął i nigdy więcej się nie pojawił. Białowłosa obawiała się, że to wszystko jej się przyśniło i kiedy się obudziła — zniknęło jak poranna mgła”.

„— Zostaw to — warknęła, kiedy ktoś zechciał poruszyć ulubioną zabawkę Pumpernikla.
Zaskoczony nieznajomy odłożył własnoręcznie zrobioną rybkę na miejsce i głupio uśmiechnął się do dziewczyny, która zdążyła już się nagrymasić. Zmarszczone groźno brwi i wydęte, czerwone usta z pewnością nie świadczyły o tym, że jest przyjaźnie nastawiona.
— Wypad! — pogoniła starszego chłopaka, który z podkulonym ogonem odbiegł, kiedy białowłosa zacisnęła pięści.
Była niska, ale to nie sprawiało, iż nie potrafiła się postawić. Była w tym całkiem niezła”.

„— Co ty robisz? — zapytała ojca, kiedy dostrzegła, że ten wyciąga z portfela ostatnie drobne i dokładnie oblicza każdy cent.
Złość, zmieszana ze zmartwieniem zaczęła buzować w jej żyłach. Chciała chwycić duże ręce mężczyzny, spojrzeć mu w oczy i powtórzyć pytanie.
— Tym razem się uda — wydukał, próbując ukryć napływające do oczu łzy. — Tym razem mi się uda, dziecko.
— Nie uda. — Tupnęła nogą. — Gdzie są wszystkie pieniądze?
Ojciec zawiesił głowę, nie mogąc spojrzeć córce w oczy. Łzy zaczęły spływać mu po policzkach.
— Chcę, byś miała dobre życie.
— Nie będę mieć dobrego życia, kiedy ty… — przerwała, kiedy dostrzegła tę jedną, swobodnie spływającą krople po policzku mężczyzny.
Od razu rzuciła mu się w ramiona, ścisnęła tak bardzo, jak tylko potrafiła i pozwoliła mu się wypłakać — prosto w nową, białą koszulę, którą ten zresztą potraktował jak chusteczkę.
Ból ojca był jej bólem — tak, jakby odczuwała wszystkie emocje razem z nim. Zaraz również się rozpłakała, lecz zaciskała z trudem zęby, by mężczyzna tego nie usłyszał.
— Przestań z tym — powiedziała tylko. — Musisz przestać”.
Aparycja:
Białowłosa dziewczyna przebiegła pomiędzy ludźmi niczym biała lisica, goniąca za uciekającą kuropatwą. Nie oglądała się za siebie, a falowane, krótkie włosy powiewały swobodnie na wietrze, dając wrażenie lekkich jak piórko. Wtem ktoś coś krzyknął, zdawać by się mogło, iż było to pewne imię. Białowłosa przystanęła, odwróciła się i uniósłszy brwi do góry, zaczęła wypatrywać tego, który ją zawołał. Nikt się jednak nie odezwał — pomyliła się i zaraz ciemne brwi szybko wróciły na swoje miejsce, a pomalowane usta na czerwono wykrzywiła w dziwnym grymasie. Mimika białej lisicy była wręcz idealna do odczytu — nie trzeba było się długo zastanawiać, gdyż każdą emocję miała wymalowaną na twarzy; można rzec, że czytało się z niej, jak z książki.
Założyła ręce na piersi, czekając dalej z niecierpliwością, aż nieznajomy powtórzy jej imię — wydawało się bowiem białowłosej, że nie musiała być to pomyłka. Wolała się upewnić, więc teraz stała w miejscu, potupując i odgarniając lecące na twarz białe kosmyki włosów. Promienie słońca ogrzewały zaczerwienione policzki, dodając jej jeszcze więcej uroku, a delikatny makijaż podkreślał każdą rysę twarzy. Jasna, zwiewna koszula poruszała się swobodnie, jak rzucona na wiatr chusta stęsknionego męża.
Trudno było się nie domyślić, iż ta niska, biała lisica jest córką samego Apolla; i tak czekała, wydawać by się mogło, że w nieskończoność, ignorując wszelkie zaczepki oraz to, iż ze wzrostem metra pięćdziesięciu pięciu gubi się w tle.

Ciekawostki:
▸ Ma czarnego kota, którego nazwała Pumpernikiel
▸ dużo osób nazywa ją „Biała” ze względu na kolor włosów i tak, jest farbowana
▸ kocha bezy, po prostu kocha bezy i mogłaby zrobić dla nich wszystko
▸ nie umie gotować, chociaż się stara, to zazwyczaj wszystko kończy się fiaskiem. Potem musi wyrzucać spalone naczynia i udawać, że nic się nie stało
▸ pali i to całkiem sporo. Na początku trudno sobie wyobrazić ją z papierosem w zębach, ale to będzie dosyć częsty widok
▸ ważna informacja: nie przepada za mężczyznami w sensie romantycznym. Zdecydowanie bardziej woli kobiety (bo one w przeciwieństwie do facetów się myją)
▸ jej ulubione kwiaty to żonkile
▸ kiedyś zrobiła sobie kolczyk w języku, o czym nie wiedział nawet jej ojciec, a ona przez długi czas to ukrywała, aż w końcu nie wytrzymała i się pochwaliła.

SPOŁECZNE

Rodzina:
Apollo [biologiczny ojciec] — trudno właściwie powiedzieć tu coś więcej, gdyż nie mieli ze sobą szczególnie bliskich kontaktów. Ich relacja, cóż, tak naprawdę nie istnieje. Kaya jedynie gdzieś z tyłu głowy żyje ze świadomością, że spłodził ją przepotężny Bóg, o czym dowiedziała się przypadkiem. Może gdyby nie fakt, że Bogowie mają pełno dzieci, którymi nieszczególnie się przejmują, to podjęłaby pewne kroki, by zapoznać się z tym jegomościem.
Bjarnar Gunnarsson [przybrany ojciec] — to właśnie po nim ma swoje nazwisko i rzecz jasna — kocha ojca najbardziej. Niegdyś jednak ojciec popadł w hazard i wkręcił się na tyle, że wydawał naprawdę dużo pieniędzy na kupony na loterii. W końcu zaczął sprzedawać rzeczy z domu, by zarobić pieniądze, które… wyda na kolejne kupony. Kaya nie mogła tego znieść, starając się przemówić mu do rozsądku, jednak ojciec zauważył swoje błędy za późno. Zawstydzony zamilkł na cały miesiąc, jednak wydaje się, iż podniósł się z tej porażki. W każdym razie córka mu wybaczyła i pomagała stanąć na nogi.
Wenessa Jónsdóttir [matka] — niewiele do powiedzenia ma o tej kobiecie, gdyż nigdy nie chciała mieć dzieci, a cóż życie jest zaskakujące, doczekała się dwójki dzieci i zniknęła tak szybko, jak było to możliwe, zostawiając rozgoryczonego męża samego.
Henry Bjarnarsson [brat] — młodszy o rok braciszek, pączuszek oraz niezwykle delikatne piórko. Często płacze (na tyle, że Kayę zdołało to wkurwić) i śpiewa pod prysznicem.
Relacje:
Mei Jeong — konstruktorka najbardziej śmierdzących i dymiących fajek na świecie. Zdaje się mieć dość Kai, ale ta niezbyt się tym przejmuje i wciąż próbuje do niej zagadywać, rzucając raz po razie żarty na temat papierosów oraz czarnej mordy, jak u kominiarza, co jest wynikiem palenia takich petów.

ODAUTORSKO

Kontakt z autorem postaci: Brak, postać NPC. Autor: .zirco.
Uwagi: Brak, postać NPC.
W razie odejścia:
Ostrzeżenia: 0/3
Wizerunek: @tasia.m.s
Cytat: Paktofonika „Jestem Bogiem”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz