I'm loved now, but when I wasn't, it didn't mean I wasn't worthy of it

Kanmi Zervas ONA/JEJ — 18 LAT — PÓŁBÓG — GRECZYNKA, KANADYJKA — 24 PD — 2 PU — 100 PZ aarve

INFORMACJE PODSTAWOWE

Obóz Herosów
Mitologiczny przodek: Asklepios
Domek: 11
Staż w obozie: 4
Pozycja: Obozowicz
Pobyt w obozie: Kanmi mieszka w obozie całorocznie.

UMIEJĘTNOŚCI

Siła 0
Zręczność 30
Kondycja 10
Inteligencja 60
Mądrość 60
Charyzma 30
Broń: Parazonium
Wrodzone:
▸ leczenie 2/3
▸ wyczuwanie chorób 2/3
▸ alchemia

OPIS POSTACI

Charakter: „Mamo. Być może nie żyjesz od szesnastu lat, ponieważ nigdy nie odpisałaś na żaden z moich listów. A może to dlatego, że żadnego nigdy nie wysłałam. Sama wiesz, to trudne, kiedy nie znam Twojego adresu, ale pamiętaj, że jeśli tylko chciałabyś pojawić się znowu w moim życiu, mam je wszystkie. Są w skrzynce, w szafie. Mówię to na wszelki wypadek, jakbyś przyjechała, a mnie by nie było. Pewnie chciałabyś je przeczytać. Kiedyś pisałam często, trzy na tydzień, nawet codziennie, jak łapałam doła. Ostatnio piszę w każdą niedzielę, a czasem nawet zapominam. Przepraszam. O Tobie akurat dalej pamiętam, gdziekolwiek jesteś. Albo… kimkolwiek jesteś. Raz czy dwa przez głowę przeszła mi taka durna myśl, że może to ty o mnie zapomniałaś, ale, mówię, to głupie. Rodzice nie zapominają o swoich dzieciach, prawda? [Rozmazany tusz]
Jestem Kanmi i chociaż minęło już tyle lat, dalej to robię. Piszę do Ciebie listy, bo jestem naiwna i nie radzę sobie z tym, co dzieje się w mojej głowie. Nie mam nikogo, kto wtuliłby mnie w swoją pierś, poklepał po plecach, kto wymamrotałby głupie słowa pocieszenia. Nie cierpię tego, że mnie zostawiłaś, ale nie potrafię Cię znienawidzić. Nie mam na to wpływu, mamo. Naprawdę nie mam na to wpływu. Nikt nigdy nie dał mi wyboru. Teraz gdy podejmuję decyzję, nawet się nie waham. Przecież dobrze wiem, że, tak czy inaczej, wszystko się spieprzy. Prędzej czy później ktoś złapie mnie za kark i powie: «Kanmi, kochanie, świat nie działa na twoich zasadach». Ja odpowiem, jak wtedy, w domu dziecka: «Ale proszę pani, ja tylko chciałam zjeść te różowe płatki zamiast grzanek». Widzisz, mamo? Czy ktokolwiek dba o to, co myślą dzieci? W Twoim świecie byłam grzankami, dobre życie różowymi płatkami. Nikt nie mógł Ci ich odebrać. Kto chciałby grzanki, kiedy może mieć różowe płatki?
Przepraszam, zdarza mi się rozgadywać. Nie przejmuj się, w rzeczywistości nie jestem taka wygadana. Ani pyskata. Nawet jeśli panie z domu dziecka nazywały mnie zadufaną i opryskliwą.
Jest koniec sierpnia, zaraz zaczynam kolejny rok. Przyszedł czas na coroczne podsumowanie. Pewnie ich nie lubisz, zawsze strasznie się rozpisuję. Jeśli nie chcesz tego czytać, możesz przejść do ostatniego akapitu.
Jak już mówiłam, jestem Kanmi i mam szesnaście lat, czarne, długie włosy, bladą skórę i podkrążone oczy. Zakładam, że nie pamiętasz zeszłorocznego podsumowania, dlatego przypomnę Ci, że wtedy moje włosy były ciemnobrązowe. Przefarbowałam je w lutym. Farbowanie to jedna z nielicznych decyzji, na jakich podjęcie zdecydowałam się sama, w pełni świadomie, i wcale nie żałuję. Milio mówił, że nie będzie mi ładnie, bo mam bardzo jasną karnację, ale lubię moje nowe włosy. [...]
Koleguję się z Milio, Laurencym i kilkoma osobami z mojego domku. Milio jest z dwunastki, Laurek też, może kojarzysz, kilka razy o nich wspominałam. Myślę, że mnie lubią. Milio, chociaż na ogół nie prawi mi komplementów (to taka niepisana umowa między nami), przyznał ostatnio, że jestem całkiem zabawna. Też mi się tak wydaje. Co jak co, ale mam całkiem śmieszne żarty. Mimo to boję się, że wszyscy mają mnie za dziwaka. To nie tak, że celowo się dystansuję, chociaż, cóż, może tak jest, ale… bardzo się boję. Nie ludzi samych w sobie, nie interakcji z nimi. Boję się, że będą mnie oceniać. Widzę, jak świdrują mnie spojrzeniem. Nie umiem rozmawiać, mamo. Nie umiem mówić o rzeczach, które interesują innych. Wciąż robię coś nie tak. Potem myślę. Myślę, myślę, myślę. Leżę w łóżku i myślę.
Wolą Milio, ja nie jestem taka fajna. Laurencego to już w ogóle. Tak im zazdroszczę, mamo. Chciałabym po prostu… tak jak się zmywa tablicę, przesunąć gąbką po mojej głowie. Chciałabym pewnego dnia wstać i pomyśleć, że życie jest proste i że jednak potrafię być czarująca. Czasem nawet mi się udaje, bo jak czuję się komfortowo w czyimś towarzystwie, to wraca ta fajniejsza Kanmi, wszyscy się śmieją, jest pięknie. To całe otwieranie się trwa tak długo. Chciałabym, żeby wszyscy znali Kanmi, która pokazuje się przy Milio i Laurencym, nie Kanmi, która trzęsie portkami i napieprza pozę Stephena Hawkinga, ilekroć musi rozmawiać z kimś obcym. Słaba sprawa.
Żeby nie było, to nie tak, że jak chodzę, to ze spuszczoną głową. Przy Milio i jego przyjaciołach czuję się zupełnie inaczej. Taka dziwnie… pewna siebie. Wiem, że mogę sobie na to pozwolić, więc spuszczam Kanmi ze smyczy. Potem dochodzi mnie, że jestem cholernie niemiła, mamo, a ja nie wiem, co robić. To wychodzi ze mnie tak po prostu. Wtedy nie mam żadnych barier i to jest kłopot. Grunt, że Milio jest jeszcze gorszy i przy nim to ja wychodzę na słodkiego szczeniaka.
Jeśli dalej tu jesteś, zakładam, że odechce Ci się czytania, jeśli dalej będę marudzić. Zrobiłam pierwszy krok i zrozumiałam, że może to ja jestem problemem. Nie, że dosłownie, tylko… jeżeli ja nie wezmę się w garść, nikt nie zrobi tego za mnie. I nawet mi się udaje. Wyobrażam sobie teraz, że jesteś obok, patrzysz na mnie z troską i gładzisz po ramieniu. Chciałabym usłyszeć na żywo «Jestem z ciebie dumna, słoneczko». Ale na razie musi wystarczyć mi, że sama jestem z siebie dumna.
Samodzielność to zdecydowanie jedna z moich zalet i, jakby nie patrzeć, nie byłabym taka, gdybyś nie odeszła, z całym szacunkiem. Nie lubię prosić o pomoc. Powiedzmy, że mam swoją dumę albo, inaczej, po prostu nie chcę, żeby ktokolwiek przejmował się zadaniami, jakie spoczywają na moich, a nie cudzych barkach. Jednocześnie czuję szaloną potrzebę odciążania wszystkich dookoła. Nawet nie chodzi o wdzięczność, to nie jest dobra zapłata. Lubię patrzeć, jak na ich twarzach pojawiają się uśmiechy, jak łzy przestają lecieć strumieniami. Tak właściwie to właśnie dzięki temu poznaję większość moich bliskich znajomych. Mówią, że potrafię słuchać. Pomagać też. To miłe. Przynajmniej tyle, nie? [...]
To wszystko, jeśli chodzi o podsumowanie. Na koniec chciałam tylko dodać, że to pewnie nie ostatni list, jaki do Ciebie wyślę, bo pisanie ich już od jakiegoś czasu jest moją prywatną terapią, ale myślę, że jest coraz lepiej. Na tyle lepiej, żeby trochę przystopować. Tak naprawdę wcale Cię nie znam. Czuję, jakbym pisała do Świętego Mikołaja, z tą różnicą, że listy do niego wysyłałam do Laponii. Te zostają u mnie. Poza tym przestałam odzywać się do Świętego Mikołaja, jak miałam jakieś osiem lat, jak nie przyniósł mi pluszowego dinozaura pod choinkę. Dalej chciałabym go dostać, nie to że coś. No, w każdym razie, obiecuję, że się trochę ogarnę.
Do usłyszenia.
Twoja córka,
Kanmi Zervas”.
Aparycja:„Jak już mówiłam, jestem Kanmi i mam szesnaście lat, czarne, długie włosy, bladą skórę i podkrążone oczy. Zakładam, że nie pamiętasz zeszłorocznego podsumowania, dlatego przypomnę Ci, że wtedy moje włosy były ciemnobrązowe. [...] Staram się o nie dbać, ponieważ są jedną z najlepszych części mnie — o ile włosy w ogóle mogę nazywać swoją częścią, wiesz, co mam na myśli — więc stosuję te wszystkie odżywki. Mimo to dalej są takie sianowate. Milio mówi, że to przez beznadziejną dietę, ale przesadza. Nie jem a ż tak źle. O, a co do jedzenia — ostatnio udało mi się przytyć i wreszcie wychodzę z niedowagi. To całkiem przyjemne uczucie, patrzeć, jak moja talia wreszcie nabiera kształtów, jak miednica przestaje tak bardzo wystawać ponad biodra. Ostatnio się mierzyłam i mam metr siedemdziesiąt dwa, całkiem dużo, jak na dziewczynę.
Lubię to, jak wyglądam, wiesz? To najważniejsza zmiana, jaką poczyniłam od zeszłego roku. Wreszcie się polubiłam.
Ciekawe, co mam po Tobie. Zielono-niebieskie oczy? Jeśli tak, współczuję Ci, bo chociaż są przepiękne, to nigdy nie wiem, jak opisać ich barwę. No, zielono-niebieskie, ale to długa nazwa. Jeśli nie oczy, to nos? Mam całkiem duży, spiczasty, który nie podobałby się większości, bo wszyscy wolą takie haczykowate, małe, ładne. Ja nie, ten jest całkiem fajny. Co jeszcze, usta, szczękę? Jeśli masz ostro zarysowaną szczękę, mam nadzieję, że ludzie nie mówili Ci, jak mnie, że wyglądasz na szmatę. Poważnie. Każdy uparcie powtarza, że wyglądam na obcesową i oziębłą i że dopiero gdy mnie poznają, okazuję się szczenięcą kulką radości doprawioną paroma cynicznymi komentarzami. Tak powiedział Milio, nie ja. Powiedzmy, że to wiarygodne źródło.
Na całe szczęście przestałam nosić obcisłe spodnie i za małe bluzy. Mój ubiór opiera się na szerszych, czarnych albo niebieskich jeansach, jakichś gównianych topach, nudnych jak flaki z olejem, i flanelowych, kraciastych koszulach — mam już granatową, beżową, brązową i niebiesko-kremową. Poza tym sama nie wiem, jakieś bluzy, może dresy. Paradoksalnie do zawartości mojej szafy lubię dobrze wyglądać, naprawdę, lubię czuć na sobie czyjeś spojrzenie mówiące „Cholera, jest przepiękna”. Czasem robię sobie kreski, ale mam wrażenie, że do mnie nie pasują. Używam kredki i rozmazuję ją w obrębie oczu, tylko tak delikatnie, żeby nie wyglądać jak smutny dzieciak słuchający My Chemical Romance.
No, w każdym razie, to chyba tyle”.
Historia: [Pomięte papiery adopcyjne]
Ciekawostki:
▸ Pragnienie posiadania kota chodzi za nią od lat dziecięcych, jednak nigdy nie mogła sobie na niego pozwolić — ani w sierocińcu, ani w obozie. Nasila się na przestrzeni lat, a Kanmi z kaprysu przeszła do szczerej potrzeby posiadania przyjaciela, który wysłucha jej, ale nie powie niczego ponad „miał” albo „durny człowieku, daj mi coś do jedzenia, bo przystawię ci odbyt do nosa”.
▸ Jest osobą z jednym z najbardziej oklepanych gustów muzycznych. Słucha Queen, Abby, Davida Bowiego czy Aerosmith. Jak to z takimi bywa, nie ma swoich ulubionych zespołów, prędzej piosenki. Lubi niektóre kawałki Billy’ego Joela, Modern Talking, poza tym piosenki takie jak Don’t Stop Believing Journey, Wake Me Up Before You Go-Go Wham!, Holding Out for a Hero Bonnie Tyler albo Accidentally In Love Counting Crows (warto zwrócić uwagę na to, że oba z ostatnich utworów są wykorzystane w Shreku). Ze współczesnych wykonawców lubi Jojiego, Lorde i Cigarettes After Sex. Poza tym uwielbia musicale.
▸ Kanmi pisze tak dużo, że sama już nie wie, co. Opisuje sytuacje, które obserwuje, czasem zmyśla, innym razem słucha wyłącznie swojej wyobraźni, a że pisze to odręcznie w swoim czarnym notesie, ręka boli ją jak cholera. Zajmuje się tym właściwie od dzieciństwa, odkąd jeszcze w sierocińcu zaczęła szukać sposobu na danie upustu emocjom.
▸ Lubi piec ciasta, szczególnie z owocami. Równie mocno lubi ich próbować. Nie znosi tych z rabarbarem, który na stałe zapisał się w jej pamięci jako przeciwnik nie do pokonania.
▸ Fascynuje ją niebo i astronomia, ale nie wie, jak zabrać się za rozwijanie tego zainteresowania, przede wszystkim przez ogrom informacji dotyczących wszystkiego, co związane z kosmosem.
▸ Wie o swoim greckim pochodzeniu, ale nie zna greckiego ani nigdy w Grecji nie była. Prędzej uważa się za Kanadyjkę, bo chociaż korzeniami nie ma nic z nią wspólnego, spędziła w niej blisko trzynaście lat swojego życia. Dzięki temu całkiem dobrze mówi po francusku. Poza tym chciałaby nauczyć się chorwackiego, węgierskiego albo duńskiego.
▸ Pije piwa o smaku borówki.
▸ Urodziła się osiemnastego maja, co robi z niej zodiakalnego byka.

SPOŁECZNE

Rodzina:
Asklepios
„Asklepios to dobry człowiek. To znaczy, to bóg, ale czasem mam wrażenie, że niewiele różni się od człowieka. Nie ma tylu dzieci, co Dionizos, dlatego na razie mieszkamy u Hermesa, jednak to sprawia, że czuję się mu jakkolwiek bliska. No, pomijając to, że ma ważniejsze dzieci, jak Higieja albo Panakeja. Dobra, dobra, może przesadziłam z tą bliskością, ale najważniejsze, że jest. Nie rozmawiamy o Tobie, jak już, to ucinamy takie śmieszne pogawędki, jest dosyć miły i nie próbuje poderżnąć mi gardła, o co bałam się na początku, bo, no wiesz, to bóg”.
[Podarte papiery sądowe]

Relacje:
▸ Milio Hansen
„Znasz tę metaforę, że ktoś jest czyimś księżycem, a ten drugi jego słońcem? Ja i Milio jesteśmy sobie księżycami i słońcami jednocześnie. Nie wiem, co to znaczy, bo gdzieś mi to tylko przemknęło, ale chyba tyle, że mimo sprzeczności bycia oboma w tym samym czasie, nie potrafimy po prostu odpuścić. Śpiewam mu piosenki z Dear Evan Hansen za każdym razem, jak się dąsa (Dear Evan Hansen to tak trochę nasz własny żart, bo, rozumiesz, Milio ma na nazwisko Hansen), a on rysuje mi ludziki z patyczków, gdy zawijam się w kołdrę. Taka równowaga we wszechświecie. Wtedy wszystko jest w porządku. Potem pieprzy mi w głowie, pozwala gąsienicom w moim brzuchu zmienić się w motyle, a ja muszę dźwigać ciężar radzenia sobie z rodzącą się sympatią do tego durnia. Nie mówię o tym głośno. Nie jestem z tego dumna”.
▸ Laurencjusz Potocki
„Hej, mała, co powiesz na wino i wieczór tylko we dwoje, którego wcale nie spędzimy na obrabianiu dupy Milio?”. Laurency jest zawsze, gdy Kanmi go potrzebuje, nawet jeśli opróżnia z Dionizoskami kolejną butelkę wina albo robi te wszystkie rzeczy, jakie robią grupowi. Chociaż jest tylko rok starszy, zazwyczaj otacza Kanmi ramieniem, wtula w swój wzorzysty sweter i obiecuje, że jeśli następnym razem znowu będzie płakać przez chłopaka, nigdy więcej nie zabierze ją na gofry z czekoladą.

ODAUTORSKO

Kontakt z autorem postaci: aarve [discord]
Uwagi: Another day, another postać, tym razem pierwsza dziewucha w składzie. Standardowo bardzo proszę o ostrożność w kierowaniu nią, nie róbmy z Kanmi koksa ani, przeciwnie, wystraszonej do szpiku kości małej dziewczynki, tak samo proszę o niepisanie do mnie bez uprzedniego poinformowania. Dłuższe opowiadania mile widziane, ale bez problemu mogę pójść w krótsze, jestem elastyczna i fajna. Trzymajcie się ciepło i w razie pytań o Kanmi zapraszam na priv :DD.
W razie odejścia: Kanmi wyjeżdża w podróż i słuch po niej ginie.
Ostrzeżenia: 0/3
Wizerunek: @tamaytka
Cytat: Pieskowe opowiadania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz