Izan nie potrafił grać w karty. Zawsze oszukiwał albo liczył na pomoc ze strony przyjaciół. Tym razem trafił na dodatek na syna Ateny.
Pot spływał mu do oczu. Nieprzyjemne szczypnięcia powodowały, że przestawał wyraźnie widzieć twarz blondyna. Chciał go zastraszyć. Wystraszyć. Przerazić. Wyobrażał sobie moment, w którym dzieciak Ateny próbuje wstać, a on z szyderczym uśmiechem usadza go z powrotem na miejsce.
Tak się jednak nie stało. Żadna z rzeczy, którą sobie wyobrażał, nie miała miejsca.
Blondyn wstał i odszedł, a kiedy Izan się zorientował, że ucieka mu potencjalna ofiara, to już nie miał szans dogonić chłopaka.
Przeklął głośno, upadłszy na twarde, drewniane krzesełko.
— To co? Kolejna rundka? — Zarechotał, uderzając pięścią o stół. Karty podskakiwały, przesuwając się na wszystkie strony.
W odpowiedzi usłyszał kilka pomruków.
Studia były dla Izana bardzo ważne. Wmówił sobie, że bez edukacji będzie nikim i nic nie osiągnie, chociaż do nauki nie potrafił się przykładać. To ten typ człowieka, któremu się wydaje, że wszystko dostanie na tacy bez zbędnego wysiłku.
Uczelnia, do której uczęszczał, była bardzo solidnym budynkiem. Budowla na miarę starożytnych Rzymian. Zapach drewna i kamienia w środku był na tyle odczuwalny, jakby świat zatrzymał się na roku 735 przed naszą erą.
Dzisiaj Izan miał tylko jedną rzecz do zaliczenia. Jedną, na którą i tak nie zdołał się nauczyć, bo był zajęty nękaniem przypadkowych osób. Nękaniem tego jednego, cholernego blondyna, synalka Ateny.
Zazgrzytał zębami na samo to wspomnienie.
— Hej, Izan, słuchaj…
— Mów szybciej — ponaglił go, rozglądając się nerwowo po korytarzu. Miał wrażenie, jakby ktoś go obserwował. Nie lubił, kiedy ludzie bez pytania patrzyli na jego piękna twarz.
— Okazało się, że mamy do zrobienia projekt, ale to nie jest taki zwykły projekt. Poprosili nas, abyśmy znaleźli osobę z innego kierunku. I to musi być osoba z innego kierunku. Coś jak łączony projekt, rozumiesz?
— No i co?
— Jak to, no i co? To oznacza, że nie możemy robić tego razem, Izan.
Anglik machnął ręką.
— Znajdę sobie jakiegoś debila, który odwali całą pracę za mnie. Co to za problem? Ty też poszukaj kogoś takiego i problem z głowy.
Chłopak westchnął. Z Izanem nie dało się dyskutować, bo zawsze uważał, że wie najlepiej.
— Skoro tak uważasz, to powodzenia w szukaniu. — Klepnął ambasadora po ramieniu i zniknął za rogiem.
Dlaczego znajomy tak bardzo przejmował się tym projektem? Przecież wystarczy znaleźć kogokolwiek… najlepiej kogoś, kto nie potrafi odmówić i jest inteligentny. Kogoś, kto bez zbędnego wysiłku odwali większość roboty i nie piśnie nawet słówka.
I wtedy Izan sobie uświadomił, że przypadkiem poznał taką osobę. Nienawidził Ateny. Nienawidził ich dzieci, ale w tym momencie przydałby mu się ktoś taki.
Musi znaleźć blondyna. To smarkacz. Studencik jakiegoś śmiesznego kierunku, po którym pewnie nie ma żadnych perspektyw.
Postanowił się przejść po całym budynku; a że budynek był ogromny, to trochę mu na to zejdzie. W myślach próbował wymienić wszystkie kierunki, które nie wymagają zbyt dużego zaangażowania i będą jednocześnie atrakcyjne dla syna Ateny.
Na początku podejrzewał architekturę, ale nigdzie wśród studentów tego kierunku nie wypatrzył blondyna. Dziwne. Przecież to głównie matematyka i wyliczenia, które mogłyby podniecać kogoś tak nieudanego, jak syna nieudanej Bogini Ateny.
Po tym odrzucił już wszystko, co należało do kierunków ścisłych i znalazł się w bloku kierunków humanistycznych.
Istniała duża szansa na to, że minął się z blondynem i przyszedł tutaj na marne.
— Hej, poczekaj! — Zawołał do obcego chłopaka.
Kto pyta, nie błądzi.
— Kojarzysz może takiego… dosyć wysokiego blondyna. W koszuli. Białej koszuli. Znasz kogoś takiego?
Zdezorientowany obcy chłopaczek z początku nie mógł zrozumieć, o co pyta go Izan, ale widząc ten ponaglający, wkurzony wzrok zaczął myśleć.
— No… chodzi tutaj taki jeden. Studiuje chyba… pedagogikę? Coś takiego. — Podrapał się nerwowo po karku. — Idź prosto, a później w prawo. Tam głównie mają zajęcia.
I Izan poszedł, nawet nie dziękując komuś, kto udzielił mu kluczowych informacji. Spieszył się, bo jeszcze musiał wrócić do siebie, by napisać jedno zaliczenie; a wolałby się nie spóźnić.
Idealnie wypolerowana posadzka odbijała twarz Izana, a ogromne obrazy sprawiały, że naprawdę można było poczuć się jak w muzeum albo jakby ktoś utknął w odległej przeszłości i nie wiedział, jak się stąd wydostać. Stukot ciężkich butów Anglika odbijał się echem od ścian i wysokiego sufitu, a gdy dotarł na miejsce, echem odbił się także jego krzyk.
— Mam cię!
Kilkanaście par oczu skierowało się w stronę Izana.
— Mówię do tego blondyna! — Wystrzelił palec wskazujący w stronę kogoś, kogo niedawno męczył podczas śmiesznej gry w karty.
Rówieśnicy niedawno poznanego chłopaka się rozeszli, robiąc miejsce Izanowi, który jak w amoku pognał do syna Ateny. Złapał go za rękaw koszuli i pociągnął na bok, by ,,na spokojnie” wyjaśnić, po co tutaj przyszedł.
[846 słów: Izan otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]
— Przydasz mi się. Nie możesz odmówić, dobra? — Uśmiechnął się szyderczo. Wyglądał jak wariat, który urwał się ze szpitala dla obłąkanych. — Może słyszałeś, a może nie, ale podobno jesteśmy zmuszeni do wykonania jednego projektu z osobą z innego kierunku. Ty jesteś synalkiem Ateny, więc idealnie. Odwalisz większość roboty z palcem w dupie. — Podrapał się po nosie, dalej szczerząc się jak szaleniec. — Przyjdź za godzinę do mnie. Studiuję ekonomię. Znajdziesz. — Odsunął się i spokojnym krokiem zaczął odchodzić. — A jeśli cię tam nie będzie, to przysięgam na Marsa, że cię dorwę!
Blondi?
────[846 słów: Izan otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz