niedziela, 21 lipca 2024

Od Violet CD Ezry — „Kawa z półboga”

Poprzednie opowiadanie

WIOSNA

Kiedy grupa Herosów udaje się na misję pochodzącą z kategorii “jeśli przeżyjesz, jesteś hardcorem”, w większości przypadków na mapie oznaczone są najbardziej złowieszcze miejsca, jakie istnieją w boskim świecie. Trójkąt Bermudzki? A może tuż pod bramy pałacu Hadesa? Gdziekolwiek ci nieszczęśni wybrańcy Wyroczni Delfickiej nie zawędrują, zawsze napotkają atrakcje w postaci potworów do zgładzenia - średnio od trzech do pięciu głównych bossów w całym programie. Podsumowując: krew, pot i łzy oraz emocje jak na grzybach, kiedy najarany zjesz obsranego przez jelenie muchomora.
Co prawda, ani Ezra, ani Violet nie przebywali na takiej misji. Jednak kiedy zobaczyli u progu kawiarni szefową gangu rasowych Karen i jej Brajana w wózku mogli poczuć się dokładnie tak samo. Co tam Tytani, czy nawet sam Kronos! Zeus też trzęsie portkami na jej widok!
Córka Hekate otarła pot z czoła. Dosłownie, dlatego natychmiast pobiegła umyć ręce, aby nie oberwać za brak higieny podczas przygotowywania zamówienia. Wciąż jednak słuchała, jak Ezra dzielnie walczy z obsługą trudnego gościa… albo usłyszeniem szanownej pani przez krzyk purchlaka w wózku. Szybko znalazła się za plecami towarzysza, podglądając co jest właśnie nabijane na kasę. Cóż… okazało się, że dużo rzeczy.
— Jak mogę pomóc? — zapytała swojego mentora, kiedy już było po wszystkim. Właściwie, to miała na myśli “od czego zacząć?”, gdyż na pewno nie dało się inaczej zrealizować tego zamówienia inaczej, niż współpracą.
— Możesz umyć ręce i wrzucić bajgle do opiekacza. W tamtym kącie zapali się zielona lampka, kiedy będą gotowe. Resztą zajmę się ja.
Instrukcje były bardzo jasne. Nie zaszkodziło umyć rąk po raz drugi w przeciągu minuty. Siłą wcisnęła lateksowe rękawiczki na pół mokre dłonie, po czym ostrożnie przeniosła wymagane bajgle do podgrzewacza. Skoro Ezra zajmowało się kawami, pozostało jej manifestować nad kanapkami.
— Kochana mamusiu, niech te bajgle wyjdą idealne, aby ta modliszka nas nie pożarła. — Nie powiedziała tego na głos, choć miała nadzieję, że bogini magii ją usłyszy i pobłogosławi świętym spokojem.
Upewniwszy się, do której torby zmieści się cała karma dla Brajanusza, spakowała towar za pomocą szczypiec, uważając, aby nie rozerwać wrażliwego papieru. Po wszystkim położyła zawiniątko na ladę, tuż obok kaw, uśmiechając się nieśmiało w kierunku przedstawicielki gildii wściekłych Karen. Niestety, na odwzajemnienie grymasu nie mogła liczyć.
 
Kiedy drzwi zamknęły się za klientką, Violet wydała z siebie długi, cichy pisk jakby powietrze schodziło opon samochodu. W tamtej chwili jej emocje były właśnie taką oponą - zdychały po najstraszniejszym doświadczeniu w jej życiu.
— Hej, Ezra, tak jest zawsze?
— Większość ludzi jest normalna, a to była jedna z normalniejszych Karyn. — Ah, towarzyszu, cóż za pocieszenie!
— Czterdzieści dolarów to dużo — zauważyła Violet, chcąc również rozluźnić atmosferę gadką-szmatką.
Ezra wydawał się być niewzruszony. Jedyne z nich był odporny na wszystkie emocje świata - tak trzymać! Chociaż jedno z nich.
Nim odpowiedział, Steph wbiła z impetem w ich kółeczko. Zagadała, jak zatroskana i dumna ze swoich dzieci mamusia i przytuliła Ezrę. Na ten widok Violet poczuła się nieswojo, jakby ukłuła ją zazdrość. Jednak z zewnątrz była skuloną, wystraszoną dziewczynką, uśmiechającą się niepewnie. Zaimponowała jej troska managerki. To takie kochane z jej strony! Ale…
Kiedy myślała, że Steph nie zwróci się w jej stronę, starsza kobieta wreszcie odwróciła się w jej kierunku obdarzając ją takim samym troskliwym uśmiechem i otwierając ramiona.
— A ty, skowroneczku? Potrzebujesz się przytulić? Udało ci się zrobić twoją dziewiczą kawę?
“Skowroneczku” odbiło się echem w jej głowie, po czym popieściło jej duszę, aż zapaliło przyjemny płomyk w jej brzuchu po drodze. Właściwie, nie zdążyła odpowiedzieć na pytanie, acz już została objęta przez najukochańszą istotę w tej kawiarnii.
— J-Ja… — zająknęła się. — Ta pani była straszna. I… eee… na pewno zrobiłam swoje dziewicze bajgle. A kawę jedynie “na sucho”.
— Możesz zrobić kolejną i wziąć sobie na przerwę — Steph odwróciła się w stronę Ezry. — Oboje macie przerwę. Zasłużyliście.
 
Pokój socjalny był najbardziej ciasnym pomieszczeniem, jaki można było oglądać. Nie dość, że mieściły się tam jeden stolik i dwa krzesła na krzyż, to dodatkową atrakcją był zamek z nierozpakowanych kartonów po dostawie kubeczków do kawy na wynos, pokrywek, zapasów syropów, trzech rodzajów cukru i innych wszelkich rzeczy, które można było przechowywać w suchym miejscu i temperaturze pokojowej. Oboje siedzieli w ciszy, sącząc swoje kawy i jedząc zabrane z wystawki kawałki ciasta.
— Po tak ogromnej dawce stresu, bardzo potrzebowałam uzupełnić sobie cukier — w końcu mruknęła, próbując zmusić Ezrę do rozmowy. — To ciasto jest jedną, wielką, słodką bombą… ale nieważne. Zasłużyłam na nie.
— Mhm — wydał z siebie dźwięk, jakby nie słuchał. Albo słuchał, ale nie palił się do konwersacji. Na pewno chodziło o oba.
— W suuumie… Jesteśmy tu sami, więc mogę zadać to jedno pytanko? Pewnie, że mogę! Właściwie, dlaczego tak rzadko bywasz w obozie? Widziałam cię co najwyżej z trzy razy, a przecież jesteśmy praktycznie sąsiadami, prawda? Następnym razem załatwię ci zniżkę na uroki u mojej siostry, może przyda się na jakiegoś irytującego stałego klienta. A jeśli cię to nie przekona do odwiedzin to nie wiem, co może.

Ezra?
────
[802 słowa: Violet otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz