6 lat temu
Pomimo że kalendarz dalej pokazywał lato, powietrze było chłodniejsze. Słońce grzało nieco słabiej, dodatkowo, drzewami potrząsał nieprzyjemny wiatr. Veronica czuła się podobnie. Niby wszystko było w porządku, ale jednak ciężar z tyłu głowy nigdy nie znikał i czasami, kiedy nikt nie patrzył, wyciskał łzy z jej oczu.
Powoli zbliżał się koniec wakacji, po których dziewczyna miała siedemnaste urodziny. Oznaczało to, że jej czas w Obozie Herosów się kończył. Musiała zostawić swoje łóżko i zabawki w domku dziewiątym. Czego bardzo nie chciała robić. Pomimo że przyjeżdżała tylko na wakacje, przywiązała się do tego miejsca. Przywiązała się do swojego młodszego rodzeństwa oraz rutyny. Zdecydowanie była typem osoby, który nie lubił zmian.
Delektowała się ostatnimi obiadami w pawilonie jadalnym i czerpała garściami ze wszystkich lekcji, które mogłyby jej pomóc w przetrwaniu w tym wielkim i niebezpiecznym świecie.
„Przecież to jeszcze miesiąc, masa czasu! Czemu więc czuję, jak mi przecieka przez dłonie?” – powtarzała sobie, patrząc na herosów grających w siatkówkę i pływających w kajach.
W wolnej chwili zadbała o Rozpruwacza. Wyciągnęła wszystkie rysunki techniczne, jakie kiedykolwiek rozrysowała i spędzała każdą wolną chwilę na rozmyślaniu, co by jeszcze mogła poprawić. W ten sposób powstał Rozpruwacz Siódmy, którego mechanizm nie opiera się na pasku klinowym, ale na łożyskach magnetycznych. Dzięki temu będzie mniejsze ryzyko zacięcia się w kluczowym momencie, ponieważ jest o kilka części ścierających się mniej.
Pozostały dwa tygodnie do jej wyjazdu. Jak zwykle ze spuszczoną głową, wychodziła właśnie z pawilonu jadalnego. Myślała jeszcze o tym, co mogłaby po raz ostatni zrobić w obozie, tak, żeby nie żałowała ani jednej sekundy w tym miejscu. Pożegnała się z młodszą siostrą oraz braćmi, po czym ruszyła na pomost nad jeziorem. Poprawiła bluzę przy mocniejszym podmuchu chłodnego wiatru i usiadła na ciemnych belkach.
Szare chmury przesuwały się powoli nad horyzontem, odpychane boską siłą od terenów obozu. Veronica zdjęła czarne trampki i skarpetki i zanurzyła stopy w zimnej wodzie. Czy pożałuje tej decyzji? Najprawdopodobniej. Nieprzyjemny chłód był jednak czymś, czego potrzebowała. Potrzebowała oderwać się od nieustających myśli, od przytłaczających emocji, od… Siebie.
– Hej, mogę się przysiąść?
– Cześć Yasmin. Oczywiście, że możesz. – Veronica przesunęła się nieco w lewo.
Córka Nemezis usiadła, nie spiesząc się i spojrzała na zachodzące słońce, prześwitujące przez ciemne chmury.
– Butelkujesz. – powiedziała cicho, nie spuszczając wzroku z czerwonej kuli.
– To są moje ostatnie wakacje tutaj.
Veronica miała szczerą nadzieję, że tyle wystarczy dziewczynie, że nie będzie musiała się więcej tłumaczyć.
Wróciła myślami do dnia, w którym się spotkały. Ich domki współpracowały ze sobą podczas bitwy o sztandar. Jakoś tak się złożyło, że walczyły u swoim boku. A kiedy nie walczyły, rozmawiały o różnych rzeczach i zaczęły spotykać się regularnie między zajęciami.
────
[434 słowa: Ver otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz