Mycie okien to naprawdę nie była wymarzona praca. Elianne chyba naprawdę wolałaby już zamiatanie kostki; na bruku mniej widać piasek niż smugi na tych przeklętych szybach. Nie ważne, ile razy psikała ją płynem do okien i wycierała szmatką, za każdym razem pozostawały niedociągnięcia. Zignorowałaby je, gdyby była u siebie w domu, ale tutaj dbano o to, żeby zadania były wykonywane starannie. Więc utknęła na parapecie, usiłując pozbyć się wszystkich pyłków i smug z obozowych okien.
Ta praca sama w sobie nie była zbyt łatwa, a wykonywana z Kalem stawała się jeszcze trudniejsza. Chłopak więcej marudził, niż szorował. Ciekawe, czy czyścił kiedyś stajnie. Jeśli nie, to mycie okien przy tym to pikuś. A płyn do szyb pachnie zdecydowanie ładniej niż końskie łajno.
Z czasem szło jej coraz łatwiej. Od kiedy wpadła w rytm, robota dalej była żmudna, ale przynajmniej już wiedziała, jak zrobić to coraz szybciej. Wytarła dłonie o już i tak przybrudzone spodnie, zanim zabrała się za mycie trzeciego okna. Podczas gdy Kal wciąż tkwił przy swoim pierwszym, które wyglądało niewiele lepiej, niż na początku.
Dodatkowe droczenie się chłopaka było zabawne. I urozmaicało nudną pracę. Zawsze lepsze jest mówienie do kogoś, zamiast mówienia do okien. Po tym ktoś mógłby uznać, że jest niespełna rozumu. A potem to już właściwie więcej rozmawiali (czy raczej „kłócili”), niż myli okna.
Szmatka wyleciała za okno, kropelki wody prysnęły na twarz Kala i dopiero wtedy rozpoczął się armagedon. A dziewczyna z całej siły powstrzymywała śmiech. Chłopak wyglądał jednak na zrozpaczonego, więc postanowiła, że powinna go udobruchać.
I tak skończyła siedząc na podłodze, gdzieś pomiędzy wiadrami, jedną pozostałą szmatką i dwiema butelkami płynu. Urocze otoczenie. Zmrużyła oczy i przyjrzała się dokładnie iście zmasakrowanej kresce, a potem tej drugiej, właściwej. Spodziewała się, że jeśli narysuje ją chociaż odrobinę nie tak, jak powinna, Kal wyliczy jej pod jakim kątem powinna być.
— I jak ja mam ci to narysować, żeby ręką nie zniszczyć reszty makijażu, co? — mruknęła pod nosem, bardziej do siebie, niż do niego.
Musiała się całkiem nagimnastykować, żeby odpowiednio usiąść i się nachylić. Podparła łokieć na kolanie i otworzyła eyeliner, a potem starannie dorysowała końcówkę kreski. Sobie zawsze malowała inne, ale miała nadzieję, że nie przerosło jej narysowanie prostego odcinka. Odsunęła się trochę dalej i krytycznym wzrokiem oceniła swoje dzieło. Według niej było znośne, ale nie miała pojęcia, co powie na to Kal.
— I co myślisz? — zapytała, podając mu lusterko.
Chłopak wyglądał, jakby bał się spojrzeć na swoje odbicie. Bogowie, przecież nie była aż taka koszmarna w te klocki. Kal jęknął cierpiętniczo, kiedy przyjrzał się kresce.
— Są całkowicie różne! Widzisz? Ta jest za wysoko — powiedział dramatycznie, pokazując palcem na kreskę, którą przed chwilą dorysowała Eli. — Wygląda, jakbym rysował ją po pijaku. Przecież ja się tak nie pokażę publicznie — westchnął, odrzucając kosmyk białych włosów na plecy.
Blondynka uniosła brew. Według niej kreski były niemalże identyczne. Sama nie widziała żadnej różnicy, dopóki mocno się nie przyjrzała i porównała je do siebie.
— To chodź jeszcze raz. Do trzech razy sztuka — skwitowała z rozbawieniem. Eyeliner nie był zbyt trwały, skoro pokonała go kropelka wody, z pewnością łatwo zetrze czubek kreski palcem.
Kal spojrzał na nią nieufnie, jakby nie był pewien, czy powinien się ponownie narażać. Pomyślał chwilę i skinął głową.
— Ale trzeciego razu nie będzie, bo boję się o swoją twarz — powiedział, krzyżując ramiona na piersi.
— Dobra. — Dziewczyna powstrzymała parsknięcie śmiechem i ostrożnie starła kreskę do tego momentu, w którym była wcześniej.
W skupieniu nieznacznie zagryzła dolną wargę i próbowała narysować kreskę nieco niżej niż poprzednio. Jedno maźnięcie czarnym pędzelkiem później nadeszła chwila prawdy. Odsunęła się, spojrzała i tym razem naprawdę była pewna, że jest dobrze.
Podała Kalowi lusterko, a on dokładnie przyjrzał się swojej twarzy, mrużąc oczy. Spojrzał z boku, z góry, z przodu i w końcu odłożył lusterko.
— Ujdzie. Dzięki. Tylko nie chlap więcej wodą — powiedział, wrzucając eyeliner z powrotem do otchłani, jaką była jedna z jego kosmetyczek.
— To zacznij myć okna, zamiast rzucać ścierką — odgryzła się ze śmiechem.
Zanim z powrotem naciągnęła rękawiczki na dłonie, wypuściła jasne loki z kitki i związała je jeszcze raz. I tak nigdy nie potrafiły długo trwać w tym względnie uporządkowanym stanie. Z westchnieniem spojrzała na rząd okien, które jeszcze musieli umyć. Nie wyglądało to zachęcająco.
— Jak skończę swoją część, to idę na obiad. Sam będziesz te okna mył, może i piaskiem — zastrzegła, wdrapując się z powrotem na parapet.
Te okna będą się jej śniły przez najbliższy tydzień, była tego pewna.
────
[728 słów: Elianne otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz