ZIMA
To była… wspaniała chwila.
Jako grupowi zazwyczaj znaliśmy innych. Znałem wszystkich, jednych bardziej, drugich mniej, o trzecich tylko plotki, o czwartych jedynie imię, opcjonalnie nazwisko. O Avery wiedzieliśmy niewiele, ale jak szedł, spoglądaliśmy w jego kierunku, jakaś siła wyższa, mówiła ,,patrz tam’’.
– Wiesz, dzisiaj chciałbym zostać na dworzu – odrzekłem, zerkając na potomka Ateny. – Poczekać na pierwszą gwiazdę, spędzić z nią trochę czasu. Jeśli chcesz, możesz mi towarzyszyć.
Zdjęliśmy buty i skarpety, rzucając je na bok. Zamoczyliśmy nogi w jeziorze. Zimna woda ochłodziła ciało po ciepłym dniu. W Obozie Herosów, niezależnie od pory roku, zawsze było słonecznie.
Wspaniały zachód słońca rozświetlił niebo. Miałem ochotę wyjąć telefon i zrobić zdjęcie, tak jak każdej pięknej rzeczy, którą widzę przed oczami.
– Bardziej olśniewający być nie mógł, prawda?
Avery w tym czasie również zdjęło obuwie i zrobiło to, co ja. Uśmiechnęliśmy się szeroko.
– Trzęsiesz się z zimna.
– T-tylko tak trochę. – Odwróciło wzrok.
Zdjąłem sweterek, który miałem zawsze przy sobie. Byłem gotów na zachód, który zawsze jest chłodniejszy niż cały dzień. Założyłem na plecy grupowego domku szóstego. Na jeno policzkach pojawiły się dwa, olbrzymie rumieńce. Złapało za niebieski, bawełniany materiał i objęło wokół siebie.
– Dziękuję. – Posłało nieznaczy, delikatny uśmiech. – Mogłobym pożyczyć go na… cały dzień i jutro oddać? Jest naprawdę…
– Nie ma problemu – zapewniliśmy.
Mieliśmy okazję przyjrzeć się nie tylko słońcu i jego pięknej otoczce, a również Avery. Szare oczy patrzyły zamyślone przed siebie, jakby o czymś myślało i to bardzo poważnie.
– Nie sądziłem, że tak będzie mi się dobrze spędzać czas – powiedziałem nagle.
Niegotowe na to wyznanie, ponownie skupiło swoją uwagę we mnie.
– To… miłe. Bardzo miłe.
– Jeśli byś chciało… możemy się tak widywać tutaj codziennie — zaproponowałem.
– Właśnie, dlaczego czekasz na gwiazdy?
Coś ścisnęło mi w gardle. Prawa dłoń powędrowała do moich ust, chcąc zacząć obgryzać paznokcie.
Nie Erico, nie przy innych. To zostaw dla siebie.
– Po prostu lubię – odpowiedzialiśmy. – Czuję się… komfortowo. Wszystkie smutki odlatują i jesteśmy tylko my…
– Erico? – Dziewczyna złapała Włocha za dłoń. Ścisnęła ją mocno. Jej głos się trząsł. – Jak kiedyś umrę… wyobraź sobie, że ta gwiazda to jestem ja.
Potomek Apollina zerknęli we wskazanym kierunku. Najjaśniejsza i największa z wszystkich, a zarazem, najpiękniejsza.
– Dlaczego mi mówisz o takich rzeczach? – wypomnieli jej.
– Wolę, żebyście byli przygotowani.
Przygotowani?
– Na co?
– Na… smutną przyszłość. Kiedyś umrzemy. Nie wiem, które z nas pierwsze, ale to kiedyś się wydarzy.
– Sofio…
– Boisz się śmierci?
– Boję się utraty kogoś bliskiego.
– A jakbyście wy pierwsi umarli?
Zamarł. Patrzył na wodę z pomostu, na którym siedział. U swego boku miał gitarę, tą, która była z nim prawie całe życie. Dostał ją po pierwszym roku w Obozie Herosów, od jednego z byłych grupowych. Ma nawet z tyłu naklejki po byłym właścicielu, w kotki i złote rybki.
Myślał o słowach Sofii. Faktycznie, co jeśli to jego koniec, będzie tym pierwszym?
– Mnie zapamiętaj jako tę gwiazdę obok największej. – Wskazali na nią. – Jest obok tej doskonałej, towarzyszy jej przez cały czas, gotów być zapomniana, byle być obok. Nienawidzi samotności, boi się być sama.
– Kogoś wam ona symbolizuje, prawda? – Głos Avery nie był nachalny, jakby chciało wiedzieć, żeby rozpowiedzieć połowie obozu, a wręcz przeciwnie.
– Tak. Aby wiedziała, że nadal o niej pamiętamy, gramy dla niej tę samą melodię i jest w moim sercu, na zawsze.
Chciałem się odwrócić po gitarę, aż poczułem chlapnięcie w łydkę. Zmrużyłem oczy, robiąc odwet na dziecku Ateny.
– Hej! – krzyknęło.
To oznaczało jedno.
Raz.
Dwa.
Trzy.
Do boju!
Schyliłem się do wody, ochlapując grupowe domku szóstego. Zasłaniało się dłońmi, jednakże drugą, również zmierzał do ataku. Zaczęło się od delikatnych chlapnięć, a skończyło na przemoczonych spodniach, swetrach i koszulkach. Po skończonej bijatyce, wstałem, zdejmując koszulkę. Wycisnąłem ją nad wodą do suchej nitki (przynajmniej się tak starałem).
– Coś się stało? – zapytaliśmy Avery, które ponownie się zarumieniło, przełykając ciężko ślinę, jakby nie mogła przejść przez jeno gardło.
– Nic, tylko… – odwróciło wzrok.
Podałem mu koc, który tak, również miałem przy sobie.
– Owiń się nim.
Nim to zrobił, dołączyłem do jeno. Wskoczyłem podsiadając obok, wpatrując się w gwiazdy.
To było dziwne uczucie, czuć ciepło od dziecka Ateny.
Avery?
────
[663 słowa: Erico otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz