Na chwilę zapadła w garażu cisza, kiedy jedna piosenka zespołu Imagine Dragons dobiegła końca. Zaraz potem przez chwilę odtwarzacz muzyki zaszumiał i wydobyło się charakterystyczne kliknięcie, oznaczające wysunięcie dysku. Ver podniosła się znad maski samochodu.
– Już do ciebie wracam, pozwól tylko… – Wytarła dłonie w ręcznik i podeszła do odtwarzacza muzyki. Nie mogła mieć dostępu do internetu, lecz to nie sprawiło, że nie słuchała muzyki. Bez zastanowienia wybrała kolejną płytkę i włożyła ją do odtwarzacza. Już po chwili pomieszczenie wypełniło się znajomym bitem i słowami „Look out for yourself!”.
Powróciła do naprawy samochodu, na zmianę mamrocząc coś do samochodu i podśpiewując lub raczej rapując piosenkę. Szybko rozprawiła się z wymianą części i opuściła maskę. Zakręciła się wokół własnej osi. Otworzyła usta, by zaśpiewać refren.
– Oh, the mysery, everybody wants to be my enemy. – Usłyszała głos za sobą. Odwróciła się w stronę ojczyma.
– Hej, hej! — przywitała się i podeszła do odtwarza, żeby przyciszyć muzykę. Skinęła głową w stronę samochodu. – Wszystko już skończone.
– To świetnie, odwieziesz po obiedzie? Jo zrobiła spaghetti.
– Naprawdę? Rany, tak dawno nie było! Wyciągam płytkę i już do was idę, możesz mi zacząć nakładać. – Zatrzymała muzykę i zaczekała, aż płytka wysunie się. Odtwarzacz był stary i trochę zużyty, lecz dalej dobrze działał. Niektóre guziki były wytarte, widać też było zarysowania. Był to jednak jej ulubiony odtwarzacz muzyki, który dostała razem z pierwszą płytą w wieku jedenastu lat, po powrocie ze swojego pierwszego obozu. Ostrożnie schowała płytę do opakowania i odłożyła na półkę. Odwiedziła jeszcze łazienkę, żeby dokładnie wymyć dłonie przed posiłkiem.
Weszła do jadalni i spojrzała na przygotowane dla siebie miejsce. Usiadła, odpinając Rozpruwacza od paska i kładąc go na blacie stołu.
– Dama nie kładzie broni na stole.
– Mamo, to tylko mój Anterovgáltis.
– Nie pozwolę, żeby coś, co zabija, leżało na moim stole obok mojego obiadu.
Ver westchnęła, po czym oparła broń o krawędź stołu.
– Tak lepiej. — Dziewczyna powstrzymała się przed rzuceniem tekstu, że to jest niesprawiedliwe, widelcem też mogłaby zabijać potwory i może leżeć na stole. Usiadła w ciszy i zabrała się za jedzenie.
Musiała przyznać, było świetne. Na pierwszy plan wysuwał się smażony kurczak, soczysty, przyprawiony, w którym sól mieszała się z pieprzem i smakiem mięsa. Na drugi plan wychodziły świeże pomidory, z których robiony był sos. Całość zamykał makaron, którego bezsmak pozostawiał pustkę, można by rzec „sprzątał” po kurczaku i sosie, zostawiał miejsce na nowy kęs.
Ver nie mogła dłużej złościć się na matkę.
– Wiecie, zastanawiam się nad podjęciem studiów od następnego roku.
– Naprawdę? — Zaciekawiła się matka. – Nad czym myślałaś?
– Jakimiś rzeczami w stylu, nie wiem, może grafika komputerowa.
– Brzmi ciekawie. – Wtrącił ojczym. – Zwłaszcza że teraz dużo wykorzystuje się różnych mediów. Myślałaś już nad jakimś uniwersytetem?
– Nie, jeszcze nie. Ale zamierzam jeszcze popatrzeć. Jest za późno na jakąkolwiek rejestrację, więc mam jeszcze rok na rozglądanie się.
– Nie chcesz zostać tutaj? – Wtrąciła się Joanna. – Masz tutaj wszystko, czego ci potrzeba…
„No i się zaczyna” – pomyślała Ver i skupiła się na smaku potrawy, ignorując monolog matki. Wzięła głęboki wdech i policzyła do dziesięciu, lecz ona dalej nie skończyła.
– Mam dwadzieścia dwa lata, to vrίzo! – krzyknęła, gwałtownie stając z krzesła. Zrobiła to tak szybko, że krzesło się przewróciło, a Rozpruwacz zsunął się i z cichym trzaskiem upadł na podłogę. Oparła dłonie na blacie stołu, pochyliła głowę do dołu i odetchnęła głęboko, po czym wyprostowała się i przeczesała dłonią włosy. – Odwożę samochód. Adres jest na lodówce, prawda?
Ojczym skinął głową. Ver wzięła karteczkę i wróciła do garażu, gdzie czekał na nią naprawiony samochód.
– Odwożę cię do domu. — Uśmiechnęła się blado.
Po chwili już siedziała za kółkiem i prowadziła samochód.
– Pff, co też ona sobie myśli. Że jestem jakaś niepełnosprawna? Jasne, ADHD i nawet tę głupią dysleksję można jakoś podciągnąć, ale potrafię przecież o siebie zadbać. – Wzięła do ręki Rozpruwacz i przekręciła rączkę tak, że ostrza się wysunęły. – A to jest tylko tego dowód. Stworzyłam takich siedem. Siedem! Czy ona nie widzi, że jestem dorosła i potrafię o siebie zadbać? Jasne, nie widziała tych wszystkich treningów i nie miałam jeszcze żadnej misjaaa!
Szybko skręciła samochód i ominęła jakiegoś potwora. Spojrzała w tylnym lusterku i zobaczyła byka. Nie było ważne to, z jakiego mitu pochodził. Ważne było, że zbierał się do szarżowania.
Ver wypadła z samochodu. Na jej szczęście, auto po przeciwnej stronie też się zapytało i zatrąbiło. Zza okna wyjrzał jakiś mężczyzna i zapytał się, czy wszystko w porządku. Veronica pokazała kciuk w górę i przygotowała się na atak byka. Zwierzę kilka razy uderzyło kopytem w ziemię i zaryczało przerażająco.
Ruszył.
Veronica czekała na odpowiedni moment, w którym mogłaby zrobić unik. Od czasu do czasu zdarzało jej się walczyć z jakimiś potworami, jednak jeszcze ani razu nie spotkała byka na swojej srodze.
Zrobiła unik, lecz skoczyła za daleko. Nie zdążyła zaatakować Rozpruwaczem byka. Wpadł on na samochód mężczyzny stojący kilka metrów dalej. Mężczyzna wypadł z niego w ostatniej chwili.
– Co za dzik! – krzyknął przerażony.
Kiedy byk otrząsał się ze zderzenia, Ver zobaczyła szansę w zaatakowaniu go. Podkradła się i wbiła Rozpruwacza w jego kark. Złoty pył wybuchł w jej twarz. Kobieta spróbowała się otrzepać. Nawet nie zauważyła, kiedy tak dużo gapiów się znalazło wokół niej. Pomachała kilku z nich, uśmiechając się, żeby pokazać, że nic jej nie jest.
„Ciekawe, jak ludzie widzieli to całe zdarzenie…” — pomyślała, podchodząc do właściciela zniszczonego samochodu.
– Wiesz, pracuję w warsztacie samochodowym, niedaleko stąd. Mogę się zając tym, bo chyba daleko nie zajedziesz już. – Tak, jeden rzut oka wystarczył, żeby stwierdziła, że dużo pracy trzeba będzie włożyć w naprawę. Wycofała się do swojego samochodu.
– Jest przy Walter Street i nazywa się Mechaniczny Rydwan. Powodzenia! – krzyknęła na odchodne i pojechała odwieźć samochód swojemu właścicielowi.
◇──◆──◇──◆
[926 słów: Ver otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia]