Kołdra była wyjątkowo nie do wytrzymania, tak samo materac łóżka, który wydawał się wyjątkowo twardy, a poduszka za bardzo grzała w głowę. Nieważne, jaką pozycję do spania przyjął, nie mógł znaleźć tej idealnej, która umożliwiałaby mu zaśnięcie, więc po długiej walce postanowił się poddać. Zrezygnowany po nieudanej drzemce zszedł ze swojego łóżka, po czym podszedł do komody, by przebrać się w moro joggery i szarą bluzę z kapturem, a zaraz po tym włożyć swoje, idealne na takie wieczorne wypady, trampki. Wyszedł na zewnątrz, starając się nie zwracać na siebie większej uwagi i ruszył przed siebie, bez większego namysłu nad celem jego wędrówki, chciał tylko się przejść, dotlenić mózg. Zamyślił się na dłuższą chwilę, a kiedy się ocknął, zobaczył, że nogi zabrały go aż do stajni pegazów, zdziwił się lekko, że tak daleko zaszedł, ale po chwili naszła go kolejna myśl. Korzystając z okazji, zaczął iść w stronę stajni, zawsze fascynowały go te mityczne konie, zawsze mógł tylko podziwiać, jak herosi ich dosiadali na przejażdżki, czy co go fascynowało bardziej, do walki. Zastanawiał się, jak to jest współpracować z tak majestatycznym stworzeniem oraz wzbić się na nim w powietrze. Uchylił delikatnie drzwi stajni i wślizgnął się do środka, podobnie jak wcześniej starał się być naprawdę cicho by nie zbudzić koni. Coś jednak przykuło jego uwagę w ciemnościach, a była to chłopięca sylwetka, po podejściu bliżej, okazało się, że jest to sylwetka mu bardzo dobrze znana, ponieważ nie należała do nikogo innego jak jego ukochanego złośnika. Uśmiechnął się pod wąsem i niczym cień przemieścił się za stojącego przy pegazie Colina.
— Co tam, rybko? Znudziło Ci się pływanie w basenie, więc wzięło Cię na nocną przejażdżkę? — wyszeptał do blondynka dogryzającym tonem ze swoim głupawym uśmieszkiem na ustach. Na dobitkę postanowił swoje palce lekko wbić w oba boczki blondyna. — Boo.
Colin zareagował tak, jak tego oczekiwał, bowiem rozległ się wysoki stłumiony odgłos pisku wydobywający się z Greka. Gwałtownie odwrócił głowę w tył, a przerażenie w oczach zamieniło się w żądzę mordu.
— Ty fajfusie! — Powiedział głośniej, ale zaraz jakby zamilkł, zdając sobie sprawę, że mogło być to zbyt głośno. — A ty co? Aż tak Cię ciągnie do smrodu końskich odchodów? Jak tak, to mogłeś mnie chociaż podejść od innej strony…
Włoch uśmiechnął się sugestywnie, jakby miał coś powiedzieć, ale ostatecznie ugryzł się w język i zdusił pokusę.
◇──◆──◇──◆
[382 słowa: Damien otrzymuje 3 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz