sobota, 3 czerwca 2023

Od Cherry CD Ver — „Przerwa na kawę”

Poprzednie opowiadanie

Cherry nie przepadała za długimi przejażdżkami.
„Długie” okazało się tutaj trochę ponad pół godziny. Klimatyzacja w starym rzęchu pożyczonym od Caspera okazała się za słaba, gust muzyczny Friedricha i Caida jeszcze gorszy, a ADHD Cherry podjudzało ją całą autostradę do wystawienia głowy przez szybę i łapania wiatru we włosy jak podróżny golden retriever. Bogowie, kochała lato. Nawet jeśli teraz marzyła o tym, żeby na środku autostrady pojawił się potwór, byleby tylko uratować ją od nudy, Caid klekotał radośnie o słoniach morskich, które jakoby miały pojawić się dzisiaj na plaży w San Francisco, a Friedrich wyjadł prawie całą paczkę ostrych chipsów. Słonie morskie interesowały ją mniej niż sama plaża i gorące słońce, ale Cherry uznała to za ich obopólną korzyść — tak, jak ona jako dziecko Apollina kochała światło, tak i Caid jako syn Portunusa wolał wodę. (A Friedrich był ich cholerną maskotką podróży. Serio, do tej pory nie wiedziała, co on z nimi robił, ale prawdopodobnie — choć nie umiał tego przeboleć — po prostu lubił ich obu).
— Nie jestem przekonany, czy będę w stanie się z nimi porozumiewać — mówił Caid, zwalniając pojazd w korku.
— Myślałam, że Portunus to bóg rekinów.
— No tak — westchnął cierpiętniczo — ale zawsze warto spróbować. Szczerze mówiąc, nie rozumiem, czemu dzieci Neptuna mają większe prawa od dzieci Portunusa.
Cherry opuściła szybę i wystawiła za nią rękę, łapiąc na skórę promienie słoneczne. Jej ciało odpowiedziało delikatną, świetlistą poświatą, ale domyśliła się, że śmiertelnicy stojący w korku nie zwrócą nawet na nią uwagi.
Metalowiec wykrzyczał ostatnie nuty, po czym płyta wysunęła się ze stacyjki.
— Stańmy — bąknął Friedrich, oblizując palce z chipsów. — Jestem, cholera, głodny.
— Wyżarłeś całą paczkę chipsów! — prychnął Caid.
— Bo byłem głodny?
Cherry wychyliła się z tylnego siedzenia i wyciągnęła płytę, zanim Caid zdążył wsunąć ją z powrotem i po raz n-ty skatować ich Slipknotem. Nie wymienił jej wszystkich zalet słuchania metalu (których Cherry, jako córka Apolla, boga muzyki, średnio rozumiała), bo pacnęła go w ramię i pokazała mu palcem zjazd z autostrady.



Friedrich ominął pół kolejki, piorunując wzrokiem małe dziecko i powodując, że rozwrzeszczało się na cały zajazd i czwórka dorosłych musiała je uspokajać. Kiedy Cherry nakładała sobie sałatkę, Friedrich już prawie kończył swoją porcję frytek, równocześnie oceniając Caidowi każdy support w League of Legends w skali od zera do dziesięciu. Nie zauważyli nawet, kiedy zderzyła się z nieznajomą dziewczyną, co ewidentnie opóźniło jej dojście do stolika bardziej, niż brak przywilejów odpędzania kolejki samym spojrzeniem.
Włos zjeżył jej się na karku. Nie dlatego, że obca dziewczyna jej coś zrobiła; był to zwyczajny odruch, instynkt przetrwania będący częścią bycia półbogiem. Kiedy w życiu Cherry działo się coś nieoczekiwanego, najczęściej było spowodowane mitologią. Momentalnie nabrała ochoty na rzucenie sałatki w eter i wyciągnięcie verutum, i tak jej pierwszym impulsem stało się obejrzenie dziewczyny od góry do dołu w poszukiwaniu choćby jednego znaku, że mogłaby być gorgoną.
Wyglądała normalnie. Poza jedną, jedyną rzeczą: parasolką przypiętą do pasa jak miecz.
Instynktownie sięgnęła za plecy, strzepując z koszulki niewidzialny kurz, na wypadek, gdyby obca wylała na nią zupę. (Albo zostawiła po sobie klątwę). Dotknęła jedynie chłodnego brokatu wyszywającego kolorowy napis „SWAGALICIOUS”.
— Nic się nie stało — uśmiechnęła się półgębkiem.
I na tym w sumie mógłby skończyć się ten wątek. Tak, jak w prawdziwym życiu, na dziewczyny nie skoczyła nagle banda piekielnych ogarów, a żadna z nich nie zamieniła się w chimerę; zwyczajnie się rozeszły. Cherry dosiadła się do stolika z Caidem i Friedrichem, patrząc, jak parasolka obcej dziewczyny kołysze się jej na biodrze.
Problem w tym, że ten wątek na tym się nie skończył. Parasolkowa dziewczyna przeszła między kilkoma stolikami z chyboczącym się półmiskiem zupy, ale żadne miejsce się nie zwolniło. Dziecko nastraszone przez Friedricha znowu zaczęło krzyczeć.
Cherry podniosła się, machając do parasolkowej dziewczyny jak do starej przyjaciółki.
— Hej, hej, tutaj jest wolne!
— Cherry? Co ty robisz? — burknął Friedrich.
No tak, czasami zapominała, że tylko ona spośród ich trójki faktycznie lubiła towarzystwo ludzi.
Dziewczyna przysunęła swoją tacę do Cherry i skinęła do niej głową.
— Dziękuję — powiedziała, siadając na końcu stolika, tak, że jeden ruch ręką strąciłby z blatu talerz z kurczakiem.
— Nie ma sprawy — dodała Cherry, żeby nie zrobiło się niezręcznie.
No dobra, i tak zrobiło się niezręcznie.
Friedrich przestał gadać o Lidze i zaczął rysować frytką w ketchupie. Caid nerwowo dłubał w klopsikach. I chociaż Cheryl próbowała ciągnąć z nimi rozmowę, jakby parasolkowa dziewczyna wcale obok nich nie siedziała, to i tak odpowiadali jej lakonicznie.
— Fajna parasolka — przerwała w końcu Cherry, rzucając ich towarzyszce przelotne spojrzenie podczas jedzenia sałatki, żeby za bardzo ją nie speszyć. — Ma dzisiaj padać deszcz?
— Nie, nie. — Dziewczyna jakby w geście obronnym położyła dłoń na parasolce. — Właśnie jadę na plażę.
— Serio? My też — Cherry uśmiechnęła się, odwracając głowę do Friedricha i Caida, żeby ją wsparli. Dziwnym trafem Caid nagle nie zaczął gadać o słoniach morskich. — Wiesz, możesz do nas podbić, jeśli na plaży też będzie brakować miejsca — zaśmiała się.


Ver? ˙ᵕ˙
◇──◆──◇──◆
[801 słów: Cherry otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz