niedziela, 11 czerwca 2023

Od Lucasa CD Avery i Louise — „Autostopem po przygody”

Poprzednie opowiadanie

Zacznijmy od samego początku. Lucas dalej nie dowierzał, że po tylu latach, siedzenia w obozie, właśnie wyruszył do miasta. Tak, on ostatni raz w Nowym Jorku był 3 lata temu i to nawet już sam nie pamięta czemu.
Wydawało mu się, że to jest sen, w którym, wraz z pozostałym rodzeństwem wyruszył do miasta. Był pewien, że zaraz się obudzi i znów, będzie w swoim domku, a rozbudzi go pewnie jego siostra, rozmawiająca z Henrym.
Jednak nie tym razem. Uszczypnął się parę razy i nadal faktycznie był w mieście. Tak, zdawał sobie sprawę, że z boku może faktycznie wygląda jak jakiś dzikus, który nigdy w życiu nie widział wieżowca.
– Lucas, co tak stoisz, chodź! – zawołała Louise, łapiąc wysokiego blondyna za dłoń, a następnie biegnąc, wraz z Avery, przez chodnik, pełen ludzi.
Tak, Szwed nawet nie zdążył ogarnąć, gdzie dokładnie są. Jedno było pewne, środek miasta.
– No to, od czego zaczynamy naszą podróż? – zapytało Avery, gdy pozostała dwójka Atenciątek przystanęła, orientując się, że faktycznie, nie wiedzą, gdzie są.
Blondyn zauważył stoisko z informacją turystyczną. Wziął ulotkę, którą rozłożył, a następnie zaczął patrzeć, co tu można zobaczyć w jeden dzień, w końcu, jeśli nie będzie ich długo, Chejron pewnie się zorientuje, co nie skończy się dobrze.
– Na pewno Statuę Wolności, w końcu to ikona!
– Może zajdziemy na Wall Street?
– Z całą pewnością zwiedzimy Chinatown i Little Italy!
– Dobra, przepraszam, że ja wam przerwę, ale… jak wy kurwa chcecie tam wszędzie dojechać? – zapytał najstarszy z Atenciątek, wskazując na mini mapę na ulotce. — Owszem, Chinatown i Little Italy są koło siebie, ale jednak trzeba tam trochę przejechać.
Avery spojrzało się na Louise, jakby to ona miała coś wymyślić.
– Weźmiemy taksówkę.
– Nie mamy pieniędzy.
– Na słodkie oczka.
– I myślisz, że to podziała?
– Tak, a jak nie, to powiemy, że my z wycieczki szkolnej, ale się zgubiliśmy.
– Dobra, wolę wersję na słodkie oczy.
Trójka nastolatków z Obozu Herosów ruszyła przed siebie, układając plan. Na początek, zwiedzą Statuę Wolności. Ku zdziwieniu Lucasa, faktycznie się udało tam pojechać „na słodkie oczka”.
Podczas jazdy nie odzywał się do swego rodzeństwa. Nie, nie dlatego, że był na nich zły. Po prostu obserwował toczące się życie na ulicach ruchliwego miasta.
Zanim trafił do obozu, wychowywał się na przedmieściach, na amerykańskim osiedlu, w małym domku z ogródkiem. Czasem jeździł do miasta, ale on sam już nie pamiętał tego, jak bardzo potrafią być one zapchane ludźmi. Nie wyobrażał sobie zmiany trybu życia. Jak opuści obóz, na sto procent zamieszka gdzieś poza metropolią. To nie w jego stylu. Woli prowadzić sielankowe, „spokojne” życie, niż użerać się z innymi osobnikami tego samego gatunku, by tylko pójść po bułki.
– Co tam, doszukujesz się potworów? – zaśmiała się Louise, klepiąc blondyna po ramieniu. — Patrz, już jesteśmy.
Faktycznie już byli. Ku jego oczom ukazała się imponujący znak rozpoznawczy Nowego Jorku.
Wraz z pozostałymi, próbował się przepchnąć przez tłum turystów, aby zrobić, wraz z pozostałymi Atenciątkami, fotkę, na pamiątkę. Louise wyjęła telefon, który to wzięła z sobą i porobiła z kilkadziesiąt zdjęć.
Myślicie, że były piękne? Nie, jedno gorsze od drugiego.
– Tutaj masz zamknięte oczy.
– Tu masz minę jak na stypie.
– Wydaje mi się, że te jest najlepsze.
– Te? Wyglądacie tu jakbyście byli spizgani!
Tak naprawdę każde powinno trafić do śmietnika, ale żadne nie trafiło. Wszystkie zostały, nie ważne, czy Avery miało zamknięte oczy, czy Lucas miał minę, jakby był na stypie lub ostatnie, gdzie Louise wyglądała jakby była na mocnym haju. To nasze Atenciątka w skrócie.
– Jestem głodne – wyznało Avery.
– Ja też bym coś przekąsił – przyznał się Lucas.
I tutaj, jakby im z nieba spadło, zauważyli niewiele od nich starszego nastolatka, sprzedającego burgery, w tym na przecenie. Atenciątka zakupiły sobie, delektując się ostrą przekąską. Tak, ostrą, kupili burgery z sosem ostrym. Doszli do wniosku, że czemu nie, w Obozie im już takiego nie serwują. Może dlatego, że nie chcą, by były olbrzymie kolejki do toalety kilka godzin później.
Tutaj może od razu wspomnę. Szwed w kieszeni swoich spodni odkrył, że ma trochę pieniędzy, które tam kiedyś… a dobra, to za długa historia. Po prostu ma kasę.
Zapytacie, gdzie jest Louise? No cóż, poszła się przejść. Tak, oni bardzo jej ufają, momentami może aż za bardzo, jednak spokojnie, powróciła. Kupiła (za pieniądze, które dał jej Lucas), każdemu z Atenciątek czarną czapeczkę z daszkiem, z wielkim, białym napisem na środku „I ♥️ NC”.
Młodą córkę Ateny zaniepokoił jeden widok. Widok jej brata, który wyglądał, jakby to ryczał wręcz. Cała buzia czerwona, z oczu leciały łzy, a także nawet i pojawił się katar.
– Trzymaj Avery, ja tu muszę Lucasa ratować! – krzyknęła, podając jenu czapeczki.
Blondynka wyjęła chusteczki z lnianej torebki Avery. Wytarła blondynowi łzy spod oczu, a następnie przykucnęła przed nim.
– Oddaj mi tego burgera i proszę, powiedz, co się stało… – odrzekła, odrobinę smutna, bo w końcu, nie wiadomo czemu płacze. — Jakiś potwór? Spokojnie, poradzimy sobie z nim.
– N-Nie… – próbował powiedzieć Szwed, choć było mu trudno. — Po prostu…
– Po prostu…
– J-Ja…
– Ty…
– Zjadłem super ostrego burgera! – przyznał się Lucas, patrząc na siostrzyczkę. – Nie wiedziałem, że tak zareaguję na ostre, które ostatnio jadłem jak miałem 10 lat!
Louise zareagowała na wiadomość dość spokojnie. Poklepała go po ramieniu, mówiąc, by więcej takich rzeczy nie jadł, a następnie sama dokończyła fast fooda.
– Słuchajcie – zaczęło Avery. — Ile mamy jeszcze kasy? Może gdzieś jeszcze pójdziemy?
Blondyn sięgnął do kieszeni.
– Wszystko wydaliśmy na jedzenie.
– I na czapeczki! – przypomniała Louise, zakładając każdemu z nich, a także sobie, pamiątkową czapkę z Nowego Jorku.
– No to mamy przejebane. Wątpię, by nas znowu wzięli „na ładne oczy”.


Louise, Avery?
◇──◆──◇──◆
[906 słów: Lucas otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz