Sou przyglądał się dzikim wygibasom na kartce, które miały być uznane za litery. Oczywiście, widział je nie raz, nawet znał kilka z nich, chociaż nie wystarczająco, aby cokolwiek zrozumieć. Można by się zastanawiać, czyżby czytał jakieś starożytne runy, lub próbuje odkryć ostatnią cyfrę liczby π? Nie, było to coś o wiele trudniejszego, próbował rozczytać się z menu azjatyckiej restauracji. Restauracja była zamknięta przez długi czas, ale zanim jeszcze właściciel poszedł na chorobowe razem z żoną, to często bywał tu z mamą, a, jako że był kochanym dzieckiem, to chciał jej polepszyć humor w chorobie i coś zamówić. Ciekawy wybór, menu w języku, w którym chuj kto rozumie, szczególnie że nie jest to nawet kuchnia Laotańska, tylko ogólnie azjatycka, nawet mają tu jedno danie pakistańskie! Już miał zamknąć rozpiskę dań, gdy ktoś się dosiadł do jego stolika z przedłużonym „Heeeeej~”, a gdy spojrzał w górę, Souksakhone ujrzał uśmiechniętą od ucha do ucha brunetkę.
– Hej? Znamy się? – Chłopak z całych sił starał się przypomnieć, czy ją znał, ale szczerze nie potrafił.
– Nie pamiętasz mnie?! – Dziewczyna przez chwilę wyglądała na zaskoczoną, ale dość szybko zaakceptowała swój los – rzeczywiście, ma to trochę sensu. Jestem Wanda, z obozu, nie rozmawialiśmy jakoś szczególnie, ale Ty chyba też jesteś z obozu, nie?
Rzeczywiście, jakieś dzwony zaczęły mu bić, a nawet wiedział w którym kościele.
– Aaa, Wanda, z domku numer 5, tak?
– Dokładnie! Słuchaj, potrzebuję pomocy – dziewczyna najwidoczniej nie pierdoliła się w tańcu – umiesz rozczytać się z tego menu? Bo Ty umiesz chyba ten język nie?
Przez chwilę Sou nie wiedział co powiedzieć, oczywiście, był Laotańczykiem i powinien rozumieć, ale pytanie brzmiało co najmniej dziwnie.
– Oj, przepraszam, czy to było nietaktowne? Przepraszam, nie miałam na celu brzmieć… no wiesz…
– „Nie, nie wiem” – pomyślał Sou – pff, nie przejmuj się, wszystko w porządku!
Chłopak machnął ręką, a dziewczyna wyraźnie się rozluźniła.
– Ale nie, nie znam tego języka, to nie ta część Azji… – nie miał pojęcia, czemu czuł potrzebę kłamania. I tak nie chciał się uczyć laotańskiego, więc bezsensownie się wstydził.
Na tę informację dziewczyna ino lekko skinęła głową, już nic nie mówiąc.
I tak siedzieli w niezręcznej ciszy, Sou klepał swoje kolana, grając losowy rytm, a dziewczyna tylko spojrzała w bok. Chłopak chciał coś powiedzieć, ale ta niezręczność trwała już zbyt długo by ją przełamać. Na ratunek przyszła kelnerka, która była także żoną właściciela. Jak Sou się ucieszył na widok tej starszej kobiety, która ledwo sięgała do ramion chłopaka, nawet jeśli ten siedział. Niestety, ta radość ustała w momencie, gdy kobieta zaczęła mówić.
– Dawno Cię nie widziałam, Souksakhone, zgrubłeś? Jak Twoja matka, dobrze ją traktujesz? Zamawiasz coś dla niej? Jak z ocenami? Powinieneś tu częściej przychodzić.
Pytanie za pytaniem, a chłopak dalej się nie otrząsnął po pierwszym. Czuł już, jak Wandę bawi cała ta sytuacja, nawet nie musiał na nią spojrzeć, by widzieć jej uśmiech.
– Wszystko dobrze, babciu, chciałem tylko zamówić coś dla mojej mamy. Ostatnio gorzej się czuje, więc chciałem ją pocieszyć.
Kobieta zaczęła pisać, mamrocząc jakieś nazwy dań. Jak na kobietę, która wyglądała na 130 lat, to miała niesamowitą pamięć.
– A dla Twojej dziewczyny?
◇──◆──◇──◆
[506 słów: Souksakhone otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz