Avery zamurowało na chwilę. Uśmiechnęło się niepewnie i wzruszyło ramionami.
— Nie mam kamienia — mrugnęło szybko kilka razy, by ukryć zakłopotanie.
Louise wciągnęła gwałtownie powietrze, zapewne chcąc wygłosić jakąś przemowę, lecz przerwał jej atak kaszlu. Lucas klepał ją energicznie po plecach, aż jego siostra wykasłała z siebie muchę, którą niechcący wciągnęła.
Gdy tylko kaszel ustał, Louise spoważniała. Spojrzała na Avery w niedowierzaniu.
— Jak to? — zapytała nieco za ostro.
— Nie wiem — Avery spojrzało pod nogi i podniosło z ziemi pierwszy lepszy kamień. — Proszę, już jakiś mam. Ma na imię… Crystal?
Lucas pokręcił głową.
— Nie, to nie na tym polega! Musisz poczuć z nim więź! — Louise potakiwała swojemu bratu w tle, kiwając głową tak szybko i mocno, iż Avery obawiało się, że zaraz jej ta główka odpadnie.
Dziecko Ateny spojrzało na swoje rodzeństwo. Nie chciało nu się wierzyć, że oni wszyscy są potomkami bogini mądrości… Gdyby Atena miała jako atrybut cokolwiek związanego z kamieniami – to byłoby zrozumiałe. Jednak wtedy Avery nie rozumiało nic z tej gadki i fascynacji kamieniami. Wolało się jednak nie odzywać, bo jeszcze znowu wpędziłoby się w kłopoty.
Nim się zorientowało, już było ciągnięte przez Louise i Lucasa (którzy wciąż tłumaczyli nu wszystko o więzi kamiennej czy coś w ten deser) w stronę Central Parku.
Na nic zdały się jeno słowa i prośby. Musiało zdobyć jakiś kamień, by mieć spokój. Inaczej zostaną tutaj na zawsze, a ta perspektywa nie wydawała się zbyt kusząca.
Z każdą chwilą upał stawał się coraz bardziej nieznośny, słońce znajdowało się w zenicie. Lniana torba na ramieniu Avery zaczynała nu ciążyć, przez gorąco ledwo trzymało się na nogach, więc szybko wyjęło butelkę wody, przy okazji oferując swojemu rodzeństwu łyka.
Oto byli – Central Park, miejsce, w którym miała nawiązać się niezwykła więź między Avery a jakimś kamieniem (chociaż w tej chwili dziecko Ateny czuło, że prędzej poczuje więź z ziemią, bo miało ochotę się przewrócić).
— Slay — starało się wyglądać na podekscytowane.
— Zaslayujesz dopiero wtedy, gdy znajdziesz kamienia — Louise wywróciła oczami. — Wierzę w ciebie, kochane.
Problem był w tym, że Avery nie wierzyło, by mogło znaleźć kamień, który zadowoli i jeno, i jeno rodzeństwo.
Zapowiadały się długie poszukiwania w blasku słońca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz