
sigmestio
ostrzeżenia 0 0 0
Informacje podstawowe — San Francisco
Mitologiczny przodek: Hekate (matka)
Obozowa przeszłość: Trafił do obozu w wieku 12 lat i spędził tam kolejne 4 lata. Już wtedy był czarującym gnojkiem z ciągotami do hazardu i drobnych kradzieży. Za życiowy cel ustanowił sobie przewyższenie w tych dziedzinach hermesiaków. Był w tym bardzo ambitny, nawet jeśli wiedział, że to niezbyt osiągalny cel. Jego kręgosłup moralny zawsze przypominał raczej żelatynę niż coś sztywnego, chociaż obozowiczów postrzegał jako swoich. Pewnego dnia nie wrócił z misji. Nigdy nie dawał żadnych sygnałów, by było mu źle w Obozie i by planował ucieczkę. Zniknął, tak zwyczajnie, ot "kolejny półbóg, którego pokonała chimera czy inne cholerstwo". Potem minęło już zbyt wiele czasu i zebrało się zbyt dużo wstydu, by tam wrócić.
Zajęcie: Znalazł dla siebie miejsce w kasynie jako krupier. Skutecznie ucieka od rozmów o potencjalnym awansie na inspektora, nie rwie go do takiej formalnej odpowiedzialności. Żyje na całkiem przyjemnym poziomie w wynajętym mieszkanku z wyjściem na kultowe schody pożarowe. Powoli, acz stabilnie spłaca kilka głupio zaciągniętych długów, w tym jedną zdecydowanie zbyt zuchwałą partię pokera.
Obozowa przeszłość: Trafił do obozu w wieku 12 lat i spędził tam kolejne 4 lata. Już wtedy był czarującym gnojkiem z ciągotami do hazardu i drobnych kradzieży. Za życiowy cel ustanowił sobie przewyższenie w tych dziedzinach hermesiaków. Był w tym bardzo ambitny, nawet jeśli wiedział, że to niezbyt osiągalny cel. Jego kręgosłup moralny zawsze przypominał raczej żelatynę niż coś sztywnego, chociaż obozowiczów postrzegał jako swoich. Pewnego dnia nie wrócił z misji. Nigdy nie dawał żadnych sygnałów, by było mu źle w Obozie i by planował ucieczkę. Zniknął, tak zwyczajnie, ot "kolejny półbóg, którego pokonała chimera czy inne cholerstwo". Potem minęło już zbyt wiele czasu i zebrało się zbyt dużo wstydu, by tam wrócić.
Zajęcie: Znalazł dla siebie miejsce w kasynie jako krupier. Skutecznie ucieka od rozmów o potencjalnym awansie na inspektora, nie rwie go do takiej formalnej odpowiedzialności. Żyje na całkiem przyjemnym poziomie w wynajętym mieszkanku z wyjściem na kultowe schody pożarowe. Powoli, acz stabilnie spłaca kilka głupio zaciągniętych długów, w tym jedną zdecydowanie zbyt zuchwałą partię pokera.
Umiejętności
Siła 20
Inteligencja 50
Zręczność 40
Mądrość 20
Kondycja 40
Charyzma 140
Broń: Xiphos, który przez większość czasu udaje podniszczoną kartę z jokerem. Isai coraz częściej łapie się na tym, że zostawia go w mieszkaniu.
Wrodzone: wizje przyszłości (podczas snu), panowanie nad Mgłą ▸ Magia 3/3 (magiczna aura, rzucanie zaklęć: odpędzającego, namierzającego, separacji, lewitacji przedmiotów, przywoływania przedmiotów, rzucanie zaklęć tworzących i kontrolujących muzykę, fale dźwiękowe, śnieg, lód, ogień, wiatr, wodę, czas; manipulowanie snem, roślinami, tworzenie magicznych barier ochronnych, przeklinanie broni, czaromowa, leczenie). ▸ Panowanie nad Mgłą 3/3 (przywoływanie Mgielników, stworzeń z Mgły umieszczonych na kartach, tworzenie iluzji z Mgły, teleportowanie siebie i/lub innych przy pomocy Mgły). |
Fechtunek: 30/60 Szybkość: 20/60 Taktyka: 60/60 Wiedza o świecie: 30/60 Wiedza o magii: 40/60 Kłamstwo: 60/60 Wnikliwość: 40/60 Przekonywanie: 60/60 Liderstwo: 40/60 |
Charakter
Isai Senvi żyje tak, jak gra w karty. Z czarującym uśmiechem na ustach i ostrym błyskiem w oku balansuje na cienkiej granicy między zwykłą pewnością siebie a autodestrukcją.
Przyciąga uwagę niewymuszoną nonszalancją. Nie musi być najgłośniejszą osobą w klubie, by zdobyć zainteresowanie. Wystarczy kilka precyzyjnych gestów, jedno spojrzenie, wyzywający żart. Flirtuje bez zobowiązań, ale nie wulgarnie. Rozmowę rozgrywa jak partię pokera o najwyższą stawkę. Słowo "pokora" nigdy się nie zbliżyło do jego osobistego słownika. Życie traktuje jak teatr, przyjmuje na jego scenie wiele ról. Tasuje je z tą samą wprawą, co karty w kasynie. Pierwsze wrażenie o nim zwykle jest po jednej albo drugiej stronie spektrum, rzadko gdzieś pomiędzy. Albo ktoś się nim zafascynuje, albo natychmiastowo będzie miał go dość. Isai lubi ten podział.
Ludzie, którzy poznają go trochę bliżej, mogą zauważyć, że robi się cichszy, gdy czuje się swobodnie. Nie potrzebuje być w centrum uwagi, nawet od tego ucieka. Gdy ma już swoją grupkę ludzi, woli dać im pretekst by błyszczeli, niż samemu stać w świetle jupiterów. Wciąż jest chaotycznym, ekstrawaganckim sobą, po prostu mniej ukrywa zmęczenie.
Ci naprawdę bliscy mają więcej okazji, by zobaczyć pęknięcia w jego maskach. Isai staje się bardziej opiekuńczy, chociaż nie umie tego wyrazić. Jest w stanie kilkoma zdaniami poderwać nieznajomego w pubie, ale w bliższej relacji? Gubi słowa. Potyka się o nie. Nie potrafi utrzymać ostrożnej, kalkulowanej gry. Czasem nie zdoła w porę stłumić złości, frustracji czy strachu i powie coś, czego potem żałuje, i za co nie umie przeprosić. Im bardziej mu zależy, tym więcej jest w nim desperacji. Męczy to obie strony. Isai to widzi. Nie jest ślepy ani aż tak głupi. Najłatwiejszym rozwiązaniem jest więc unikanie zbyt bliskich relacji, bo po co komu terapia?
Kiedy gwar rozmów cichnie, a na schodach pożarowych zostaje sam ze sobą i swoim papierosem, na miejsce wszystkiego wkrada się cisza. Taka pusta. Taka po prostu. Isai błądzi myślami w labiryncie błędów, które popełnił, wspomnień, które chciałby wymazać. Czasem chce coś z tym zrobić. Czasem nie wierzy, że zasługuje, by coś z tym zrobić.
Czasem myśli, że jest zbyt podobny do ojca.
Jest hazardzistą w każdym znaczeniu. Stawką może być gotówka, godność, kolejny dzień. Gra w życie va banque, niezależnie, czy to przygoda na jedną noc, czy walka o przetrwanie z rozjuszoną bestią. Jest półbogiem i się tego nie wypiera. Używa swoich zdolności w praktyczny, czasem niemal zbyt swobodny sposób. Zdarza mu się pchać w sytuacje głupie, niebezpieczne i absolutnie niepotrzebne. Wszystko po to, by sprawdzić, czy wyjdzie z nich cało. Problemem jest, gdy przypadkiem wciągnie w niebezpieczeństwo kogoś innego. Wtedy potrafi porzucić zuchwały akt i działać szybko i strategicznie. Potem udaje, że wszystko to było żartem, byle nikt nie pomyślał o nim za dużo.
Szkoda, by się rozczarował gdy już go bliżej pozna.
Aparycja
Nie sięga nawet metra siedemdziesiąt, a przez lata poza obozem i bez regularnych treningów, po mięśniach pozostało raczej blade wspomnienie. Drobną sylwetkę nadrabia magnetyzującą pewnością siebie, jakby prowadził ze światem przyjacielską partię pokera.
Jego skóra ma złocisty odcień miodu, jakby nigdy nie opuścił słonecznej Andaluzji. Przez prawy policzek i szyję rozciąga się blizna pozostawiona przez ogień, niemożliwa do ukrycia. Nosi ją bez wstydu, jako część swojego uroku. Pozostałe blizny same się kryją pod ubraniami, kilka starych ran na torsie czy ramionach, jedna na biodrze. Siatka bladych linii tworzy powtarzający się wzór na jego plecach. Trudno je uznać za przypadkowe.
Włosy ma krótkie, w artystycznym nieładzie; ciemny blond rozjaśniają słoneczne refleksy. Oczy są intensywnie niebieskie, choć prawe wyraźnie bledsze od lewego.
Nosi biały płaszcz. Jeśli tylko pogoda mu pozwala, nosi ten cholerny biały płaszcz z granatową podszewką, jakby był jakimś amuletem.
Generalnie ubiera się w sposób, który można określić mianem "prowokacyjnego". Zuchwale rozpięte koszule, wzorzyste tkaniny, odważna biżuteria. Jedenaście kolczyków na start. Bransoletki, pierścienie i sygnety - rzadziej, ale się zdarzają. Na szyi niemal zawsze ma ciężki wisior z niebieskim opalem. Wie, jak się ubrać dobrze, i nie potrzebuje żadnej specjalnej okazji, by to zrobić. Niektórych to przyciąga, inni rzucają z pogardą "pedał".
Ciekawostki
☆Chociaż jego imię jest hiszpańskim wariantem i powinno być wymawiane jako [isaias], to przez lata spędzone w US przywykł do używania angielskiego wariantu Isaiah [ajzaja]. Ostatecznie i tak głównie funkcjonuje jako po prostu Isai.
☆Mówi z wyczuwalnym hiszpańskim akcentem, silniejszym, gdy jest pod wpływem emocji czy… innym wpływem. Sporadycznie wplata hiszpańskie słowa i zwroty do rozmów, z reguły wulgaryzmy.
☆Jest nałogowym palaczem. Zdarza mu się napić czy zażyć innych substancji, w zaufanym gronie (albo w zaciszu swojego mieszkania) potrafi dać w palnik.
☆Idąc przez miasto, mnoży liczby na tablicach rejestracyjnych mijanych aut. Zboczenie zawodowe, podobnie jak to, że zawsze ma w którejś kieszeni talię kart.
☆Jest praktycznie ślepy na prawe oko, rejestruje nim tylko światło. Nieznajomych Isaias trzyma raczej po lewej stronie, ale bliższe osoby bardzo lubi mieć po swojej prawej - kwestia zaufania.
☆Ma sporą kolekcję starych winyli, głównie legend bluesa (ale też wszystkie albumy Madonny, Beyonce, Lany Del Rey i Florence + The Machine, can you tell he's gay?), i rozklekotany gramofon ze względnie przyzwoitym brzmieniem.
☆Ma kota, w pewnym sensie. Kot należy do tej dzielnicy, a dzielnica do kota. Isai zostawia dla niego otwarte okno, karton wyłożony kocem na parapecie i małą miseczkę z karmą. Czasem kot przychodzi na noc. Czasem nie.
☆Bardzo niechętnie sięga po swój xiphos. Ciężkie to, nieporęczne, i tylko go spowalnia. Dużo wprawniej posługuje się magią niż bronią.
☆Dość słabo idzie mu używanie zaklęć leczących i używanie Mgły do teleportacji. Wymaga to od niego więcej wysiłku, niż powinno, czasem ulega destabilizacji. Rzadko traci kontrolę nad magią, ale bywają sytuacje, gdy zaklęcie obróci się przeciwko niemu.
☆Mimo bycia dzieckiem Hekate, za prawdziwą magię uważa… iluzje karciane. Sam też uwielbia je praktykować.
☆Mówi z wyczuwalnym hiszpańskim akcentem, silniejszym, gdy jest pod wpływem emocji czy… innym wpływem. Sporadycznie wplata hiszpańskie słowa i zwroty do rozmów, z reguły wulgaryzmy.
☆Jest nałogowym palaczem. Zdarza mu się napić czy zażyć innych substancji, w zaufanym gronie (albo w zaciszu swojego mieszkania) potrafi dać w palnik.
☆Idąc przez miasto, mnoży liczby na tablicach rejestracyjnych mijanych aut. Zboczenie zawodowe, podobnie jak to, że zawsze ma w którejś kieszeni talię kart.
☆Jest praktycznie ślepy na prawe oko, rejestruje nim tylko światło. Nieznajomych Isaias trzyma raczej po lewej stronie, ale bliższe osoby bardzo lubi mieć po swojej prawej - kwestia zaufania.
☆Ma sporą kolekcję starych winyli, głównie legend bluesa (ale też wszystkie albumy Madonny, Beyonce, Lany Del Rey i Florence + The Machine, can you tell he's gay?), i rozklekotany gramofon ze względnie przyzwoitym brzmieniem.
☆Ma kota, w pewnym sensie. Kot należy do tej dzielnicy, a dzielnica do kota. Isai zostawia dla niego otwarte okno, karton wyłożony kocem na parapecie i małą miseczkę z karmą. Czasem kot przychodzi na noc. Czasem nie.
☆Bardzo niechętnie sięga po swój xiphos. Ciężkie to, nieporęczne, i tylko go spowalnia. Dużo wprawniej posługuje się magią niż bronią.
☆Dość słabo idzie mu używanie zaklęć leczących i używanie Mgły do teleportacji. Wymaga to od niego więcej wysiłku, niż powinno, czasem ulega destabilizacji. Rzadko traci kontrolę nad magią, ale bywają sytuacje, gdy zaklęcie obróci się przeciwko niemu.
☆Mimo bycia dzieckiem Hekate, za prawdziwą magię uważa… iluzje karciane. Sam też uwielbia je praktykować.
Społeczne
Rodzina:
▸ Hekate
Alejandro Delgado-Perez
Maria Carmen Senvi-Garcia
Venacio Delgado-Senvi
RELACJE:
▸ Regina
Aston
Sypha de Barra
▸ Hekate
Hej, mamo. To ja, twój bękart.
Alejandro Delgado-Perez
Ojciec, nie pozwolił nadać synowi imienia Elias. Isaias nigdy nie miał z nim dobrej relacji. Po śmierci macochy i wyprowadzce do Stanów było tylko gorzej. Ojciec odnalazł w kieliszku miłość do Boga, a w oczach syna - cień diabła. Isai chciał odetchnąć z ulgą po samobójczej śmierci rodzica i nienawidził faktu, że nie czuł tej ulgi. Po dziś dzień dźwięk tłuczonego szkła potrafi doprowadzić go na skraj ataku paniki. Żałosne, eh?
Maria Carmen Senvi-Garcia
Macocha. Wiedziała, że Isai jest dzieckiem zdrady, ale przyjęła go jak własnego syna, chyba na złość mężowi. Hekate mogła być matką Isaiasa, ale to Maria była jego mamą. To ona nauczyła go miłości do jazzu i bluesa. Bardzo ciężko zniósł jej śmierć, gdy ostatecznie przegrała walkę z chorobą.
Venacio Delgado-Senvi
Starszy brat Isaiasa. Z jednej strony skłóceni rodzice podjudzali w nich wrogość, z drugiej tylko u siebie nawzajem mogli szukać wsparcia. Z czasem ich relacja stawała się zdrowsza. Po śmierci ojca Isai trafił do Obozu, a starszy zamieszkał z wujostwem. Sporadyczne spotkania dobrze im służyły i nawet zaczęła rodzić się między nimi przyjaźń, do czasu zniknięcia Isaia. Teraz, ponad dekadę później, Isai wciąż nie potrafi się zdobyć na odwagę, by wykręcić zapisany na wymiętolonym skrawku papieru numer telefonu. Bynajmniej nie z obawy przed atakiem potworów.
RELACJE:
▸ Regina
Właścicielka mieszkania, które Isai wynajmuje. Starsza kobieta, powszechnie uznawana za potworną jędzę. Isaiasa traktuje, jakby był jej wnukiem, czasem tylko nazwie go czarcim pomiotem. Każdego miesiąca, gdy przychodzi z gotówką za mieszkanie, zaprasza go na herbatkę i ciasto, pyta, co u niego, a on zawsze komplementuje to jej fryzurę, to paznokcie, rzuca jakiś niewinny, żartobliwy flirt dla połechtania ego.
Aston
Ochroniarz w kasynie, w którym pracuje Isai. Mają taką sympatyczną, przyjacielską relację. Czasem ciężko stwierdzić, czy facet próbuje Isaiowi ojcować, czy może jednak urwać mu głowę. Jedno potrafi być zaskakująco bliskie drugiemu.
Sypha de Barra
Zamordowała jego myślenie. Wielokrotnie łapał swoje odbicie w drodze na spotkanie z nią. Nigdy nie wymienili się deklaracją uczuć, nigdy nie oczekiwali od siebie nic ponad, albo przynajmniej nigdy do takich oczekiwań żadne z nich się nie przyznało. Przecież byli tylko kochankami. Spędzili razem kilka nocy i trochę mniej poranków. Dobrze się bawili. Tęskni za nią.
Odautorsko
W razie odejścia: Śmierć. Złoty strzał, pętla, coś w tym klimacie.
Wizerunek: discord: sigmestio
Źródło cytatu: Barns Courtney, "Mother Teresa"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz