niedziela, 5 listopada 2023

Od Ver — „Prokrustes”

Remont pokoju. Wielkie wydarzenie, podczas którego przetrząsa się każdy milimetr swojej przestrzeni osobistej, wyrzuca się wszelkie niepotrzebne przedmioty, w wyniku czego pojawia się miejsce na nowe niepotrzebne przedmioty. I to miało się zaraz odbyć w życiu Veronici. 
Pokój wydawał się kobiecie po prostu… nudny. Żadnych lampek, zdjęć czy innych ozdób, gładkie ściany o niemrawym szarozielonym odcieniu, nawet przy oknie nie wisiała żadna zasłona. Z jednej strony co się dziwić, skoro większość roku szkolnego dziewczyna spędzała w internacie, za to całe wakacje szkoliła się w Obozie Herosów… Teraz jednak, kiedy miała mieszkać w swoim pokoju dłużej niż tydzień, wypadałoby się nim zająć. 
Zaczęła od kupienia farb. Postanowiła zabawić się, dlatego ściany zostały pomalowane nieregularnie w różne odcienie koloru pomarańczowego — od pastelowego aż po intensywny kolor przypominający barwę płomieni. Zmieniło się też ułożenie mebli. Wąska szafa została przeniesiona na drugi koniec pokoju, obok której Veronica postawiła proste biurko z trzema szufladami z boku. Kupiła też wygodne krzesło konferencyjne, podczas gdy poprzednie trafiło z powrotem do jadalni. 
Na ścianach pojawiły się haczyki, na których Veronica zawiesiła świecące gwiazdki. Pozostało jeszcze kilka wolnych, które posłużą obrazom. Zostało jeszcze zrobić coś z łóżkiem, z czego „zrobić coś” bezdyskusyjnie oznaczało wyrzucić i kupić nowe. Zwykła rama i stary materac, choć jeszcze nadawały się do użytku, to kompletnie psuły wizję nowego pokoju. 
Poszukując więc idealnego łóżka, kobieta wybrała się w podróż po salonach z meblami. Pomimo dużego wyboru w każdym punkcie sprzedaży, Veronica chciała zajrzeć do przynajmniej kilku sklepów. 
Nazwa „Kraina Morfeusza” brzmiała dość niepokojąco, jednak heroska odrzuciła jakiekolwiek obawy, tłumacząc sobie, że wiele sklepów nawiązuje do antycznej mitologii. 
„Może ten salon prowadzi dziecko Morfeusza? Nie musi to być od razu potwór…” — pomyślała, wchodząc do środka. Od razu zmaterializował się przed nią wysoki i dużo starszy mężczyzna w garniturze z lat osiemdziesiątych. Srebrne łańcuchy lśniły na jego torsie. 
— Witam serdecznie nową klientkę! Dzień dobry, w czym mogę doradzić? Nazywam się Prot Kruczek, swoją drogą, i z chęcią pomogę pani w wyborze idealnego dla pani rozmiaru łóżka! 
— Dzień dobry. Jest mi bardzo miło, ale ja się tylko rozglądam. Jeszcze nic nie chcę kupować. 
— Ależ nonsens, moja pani! Ostatnio miałem dostawę i teraz mam nową kolekcję łóżek wodnych, moja pani! Zachwyci się pani! 
Mężczyzna złapał ją za ramiona i zaczął pchać w stronę najbliższego z nich, zachwalając wygodę i korzyści zdrowotne wynikające z posiadania owego modelu. Niewielkie rozmiary Veronici pozwoliły jej zrobić unik i wyrwać się z mocnego uścisku Prota Kruczka. 
— Wolę oglądać. Wzrokiem. 
— Ale jak pani w ten sposób doświadczy piękności i wygody takiego łóżka wodnego? 
Znów do niej podszedł i wyciągnął ramiona, ale Veronica była szybsza. Cofnęła się w podskoku, w dłoni trzymała parasolkę, gotowa do cięcia. 
— Nie zbliżaj się do mnie. Sama będę oglądać łóżka. Sama też się położę, jeśli będę chciała. 
Uparcie w jej jasnobrązowych oczach musiało dać panu Protowi do zrozumienia, że zbliżenie się do niej chociażby na metr skończy się agresywnym spotkaniem z parasolką. 
— Ależ moja droga pani! Po co takie nerwy! Proszę spróbować któregoś z moich wodnych łóżek i zapomnieć o tym nieporozumieniu! No dalej, proszę się nie krępować! — Mężczyzna uśmiechnął się wymuszenie, mrużąc przy tym oczy. 
„Wygląda jak złowieszcza ropucha z zębami…” — pomyślała Veronica, ale posłusznie ruszyła wśród łóżka wodne. Przyglądała się im rozmiarom i choć myśl ułożenia się na nich była tak kusząca, kobieta dzielnie się jej powstrzymywała. 
„Tutaj jest haczyk. Tutaj musi być haczyk. Inaczej aż tak bardzo nie zależałoby mu na tym, żebym się położyła.” 
— A skąd pan pochodzi? Nie wygląda pan jak rasowy Amerykanin, że tak to ujmę — rzuciła niby od niechcenia, dalej przyglądając się łóżkom. 
— Och, nie. Nie jestem Amerykaninem. Chociaż bardzo długo już tu mieszkam. 
— Rozumiem. 
„Szlag, nie chce nic powiedzieć, skąd pochodzi. Muszę go zagadać!” 
— A te łóżka... — Veronica uklękła przy jednym z nich i przyjrzała się materacowi. — Gdzie są produkowane? 
— Ach, niestety nie mogę pani powiedzieć… Tajemnica zawodowa… I te sprawy… 
— Rozumiem. Czasami tak bywa, żeby interes się kręcił. — Posłała mu nieśmiały uśmiech. 
Pomiędzy nimi dwoma znowu zapadła cisza. Veronica dalej zastanawiała się nad tym, jakie pytanie zadań, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o sprzedawcy łóżek wodnych, równocześnie wyglądając na zainteresowaną kupnem jednego. Widziała to w jego spojrzeniu i niecierpliwym przebieraniu palcami — była smacznym kąskiem dla sprzedawcy. Nawet nie wiedziała, jak blisko była prawdy. 
— Pan jest fizjoterapeutą? Wygląda pan na obeznanego w temacie łóżek. 
— Tak, tak! Widzi pani, jestem dosyć wiekowym człowiekiem, miałem dużo czasu na dokształcanie się. Fizjoterapia jest tylko jednym z wielu moich zainteresowań. 
— Naprawdę? Nie wygląda pan na takiego starego. Dałabym panu co najmniej czterdzieści lat. 
— Ach, proszę nie żartować! Jestem stary niczym świat! Widzi pani, nie widać po mnie tego, ponieważ pochodzę z Grecji, gdzie się nauczyłem rytuału z oliwą, dzięki której mogę zachować tak długo swoją młodość! I choć nie mam, jak to pani ujęła, czterdziestu lat, dalej mogę przynajmniej na takiego wyglądać! 
Mężczyzna pogładził się po pomarszczonych policzkach. 
Veronica za to intensywnie myślała o tym, kim ten mężczyzna mógł być. 
„Prot Kruczek, łóżko, łóżko wodne, Grecja, Prot Kruczek, łóżko wodne, Grecja, Prot Kruczek… Grecja, Prot, łóżka… Kruczek, właśnie, gdzie tutaj we wszystkim jest jakiś kruczek? Prot Kruczek, Prot Kruczek, Protkruczek, Protkrusek. Protkrusek? Prot… Nie, nie… Proktus? To też nie to…” — rozmyślała, przyglądając się kolejnym materacom, w dłoni zaś obracała parasolkę. Kiedy wypuściła ją z jednej ręki i przekręciła ostrza, ukazując drugie oblicze Rozpruwacza, powiedziała cicho: 
— Wiem, kim jesteś. Nie jesteś zwykłym sprzedawcą łóżek. Jesteś Proskutes. Chcesz, żebym się położyła na jednym z łóżek, żeby potem mnie rozciągnąć na śmierć. 
Mężczyzna uniósł wysoko brwi, a jego usta zamieniły się w literkę „o”. 
— Masz rację w jednej z dwóch rzeczy. Nazywam się Prokrustes, ale to z łóżkiem to kompletna racja. Więc, skoro już rozgryzłaś mój plan… 
W kilku susach rzucił się na nią i popchnął do tyłu. Kobieta zachwiała się, lecz na szczęście się nie przewróciła. Zaszarżowała na potwora. On akurat zrobił zgrabny unik i przeskoczył ponad wąskim łóżkiem jednoosobowym. Przez chwilę ganiali się pomiędzy ramami łóżek, każde z nich starało się zrzucić tego drugiego na materac, lecz bezskutecznie. 
 Prokrustes wytrącił z ręki Veronici Rozpruwacza, który poszybował daleko i zniknął za jednym z łóżek, ale dzięki temu odsłonił swój tors kobiecie. Córka Hefajstosa wykorzystała swoją szansę i popchnęła z całej siły potwora z Aten na łóżko wodne. Materac, czując ciężar pod sobą, zaszumiał i wyciągnął mechaniczne ramiona, które przytrzymały Prokrustesa w miejscu. Idealnie jego głowa wystawała ponad kraniec łóżka. 
Veronica przeczesała włosy i przeszukała sklep w poszukiwaniu Rozpruwacza. 
 — Widzę, że jesteś za wysoki na to łóżko… — powiedziała cicho ze słodkim uśmiechem i prostym ruchem cięła w dół.

◇──◆──◇──◆
[1078 słów: Ver Fellowe otrzymuje 10 punktów doświadczenia + 10 za event]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz