I love to get high on my lows, ‘cause everytime I talk, I choke

Dante Thorn ON/JEGO — 27 LAT — PÓŁBÓG — AMERYKANIN — 42 PD — 0 PU — 100 PZ .zirco.

INFORMACJE PODSTAWOWE

San Francisco
Mitologiczny przodek: Janus (ojciec)
Obozowa przeszłość: Zawsze mówi, że wyjechał do dziwnej szkoły wojskowej z internatem. Wydaje mu się, że wszyscy uczniowie byli chorzy na głowę i był tam jedyną zdrową osobą. Spędził tam około ośmiu lat i przez cały ten czas nie uwierzył w żadną historyjkę o bogach.
Zajęcie: Ciężko mu utrzymać się w jednym miejscu pracy, więc zmienia robotę tak często, jak rękawiczki. Pracował już w kawiarniach, w magazynach, w biurze, a nawet jako nauczyciel angielskiego w szkole dla obcokrajowców. Teraz próbuje przeżyć jako kelner w restauracji z azjatyckim jedzeniem, a wieczorami, w niektóre dni, zabawia mężczyzn w klubie, jako tancerz. Ot, cokolwiek żeby przeżyć i by mieć za co żyć.

UMIEJĘTNOŚCI

Siła 50
Zręczność 60
Kondycja 100
Inteligencja 30
Mądrość 30
Charyzma 120
Broń: Gladius, który trzyma w kieszeni pod postacią kapsla po piwie (ktoś mu to dał w tej śmiesznej szkole) i nie rozumie, dlaczego nie może tego wyrzucić. Zawsze do niego wraca. Wrócił nawet wtedy, kiedy utopił tego śmiecia w Pacyfiku.
Wrodzone:
podświadome wyczucie kłamstw i iluzji
▸ kontrola drzwi (możliwość otworzenia każdych drzwi — z wyjątkiem tych zapieczętowanych magicznie — bez potrzeby użycia klucza)
▸ znajomość przestrzeni 1/3 (podświadome wyczucie właściwej drogi)
▸ ograniczona tychokineza (wizje najbliższej przyszłości i losów istot oraz ludzi na chwilę przed ważnym wydarzeniem)
▸ pylikineza (zdolność wyczuwania, zamykania i tworzenia portali umożliwiających teleportację, ale wymagane są do tego drzwi, za którymi powstanie portal)
▸ rozdwojenie (możliwość ograniczonego czasowo utworzenia swojej kopii)

Fechtunek: 30/60Wiedza o świecie: 10/60Kłamstwo: 20/60Wnikliwość: 10/60Zastraszanie: 20/60

OPIS POSTACI

Charakter:
Zawsze słyszałem, że jestem zbyt bezpośredni; bo nie potrafiłem zamknąć ust, kiedy wymagała tego sytuacja albo komentowałem czyjś wygląd, używając słów, które nie były zanadto przesłodzone. Mówił mi to każdy i w końcu przestałem się tym przejmować. Najwyraźniej już taki byłem. Taki się urodziłem. Może to inni są zbyt wrażliwi, bo oczekują samych komplementów albo kłamstw. Ja taki nie jestem. Nie potrafię kłamać. Chyba. Albo kłamię tylko wtedy, kiedy wymaga tego sytuacja.
Sam nie wiem, kim tak naprawdę jestem. Często mi się wydaje, że osoba, na którą patrzę w lustrze nie jest mną; że widzę obraz zupełnie obcej persony i że utraciłem dawno temu świadomość. Ewentualnie coś lub ktoś steruje moim ciałem za pomocą sznurków, dlatego jeszcze nie padłem plackiem na podłogę.
Dużo mówię. Za dużo. Opowiadam o sprawach, o których ludzie nie chcą słuchać i zazwyczaj kończy się to niezrozumieniem mojej osoby. Najwidoczniej bezpośredniość oraz przesadne gadulstwo nie jest dobrym połączeniem i jestem kimś, kogo społeczeństwo nie potrafi zaakceptować. Jednak, czy potrafiłbym się zmienić? Ja sam nie wiem jakie cechy osobowości budują mnie i co jest nie tak z moim umysłem. Widzę tylko krzywe spojrzenia, gdy otwieram usta albo słyszę szepty, kiedy przechodzę obok, nawet się nie odzywając.
Próbowałem rozwikłać tę zagadkę już dawno temu. Rozwikłać siebie samego. Pisałem w notatniku wszystko, co przyszło mi do głowy, ale zazwyczaj tworzyłem tylko ciąg niezrozumiałych słów i na następny dzień już nie potrafiłem odgadnąć, o co mi chodziło. Próbowałem też naśladować innych. Kopiowałem ich styl wypowiedzi, gesty albo mimikę twarzy. Wtedy byłem nagle osobą, którą dało się lubić; ale kiedy mi się nudziło (a raczej nie miałem już siły) i wracałem do „siebie”, to wszystko, o czym mówiłem wcześniej, się powtarzało. Było to czymś w rodzaju błędnego koła, z którego nie potrafiłem się wyrwać.

Lubię imprezować. Lubię ludzi, chociaż wiem, że oni nie lubią mnie. Mimo wszystko potrzebuję być otoczony obcymi, by czuć się częścią czegoś. Częścią grupy. Wiem, że jestem tym jednym puzzlem, który nie pasuje do całej układanki, ale kiedy wchodziłem do klubów, to czułem, jakbym nagle zmieniał konformację i znajdował dla siebie wolną przestrzeń. I wtedy zapomniałem też o tym, że jestem śmieciem. Na chwilę.
Boję się, że kiedyś zostanę sam. Że nie będę mieć nikogo, nieważne jak fałszywego i zakłamanego. Chciałbym mieć się do kogo odezwać. Pusty pokój zawsze wydaje mi się niebezpieczny. Jakby ciągle coś do mnie mówiło. Jakby zawsze coś mnie obserwowało. Nienawidzę tego uczucia. Muszę być przy ludziach. Tylko wtedy nie czuję się w tak niekomfortowy sposób.

Tak naprawdę nie mam niczego, co mógłbym o sobie pozytywnego powiedzieć. To tak jak w szkołach, kiedy każą wam się przedstawiać, bo jesteście nową klasą i się wzajemnie nie znacie. Mógłbym powiedzieć, że… lubię rozmawiać, ale jeszcze chwilę temu wydawało mi się to nie do końca pozytywne. Bo dużo mówię. Ja nie tylko lubię rozmawiać. Ja ciągle nawijam. Ale! Podobno opowiadam świetne żarty. Tak, może to wystarczy, może to zadowoli kogoś, kto będzie chciał się czegoś o mnie dowiedzieć.

„Był wredny. Cyniczny. Sarkastyczny. Nigdy tego nie widział, bo w jego głowie to inni byli negatywnie nastawieni. Nie wyczuwał żartów, nie wyczuwał tego, co mówił i szukał problemów w każdym, tylko nie w sobie. Zadufany w sobie dupek, który nie rozróżnia fikcji od rzeczywistości. Mieszka gdzieś daleko, w chmurach, wysoko, gdzie nie sięga ludzki wzrok.
— Słuchasz mnie? — pytał każdy, kto wchodził z nim w interakcję. Gdzieś w połowie rozmowy Dante tracił kontakt i mruczał pod nosem piosenkę, która akurat przewinęła się w jego głowie.
Siedział na krześle i machał nogami niczym małe dziecko. Zapomniał, że był w kawiarni z poznanym w klubie mężczyzną. Już nawet nie wiedział, jak miał na imię.
— O, tak, przepraszam. — Uśmiechnął się głupio, oblewając rumieńcem. — Zamyśliłem się.
Poprawił się na niewygodnym siedzeniu, chrząknął i jeszcze raz uśmiechnął do swojego rozmówcy, odsłaniając rząd białych zębów. Różowe, przyciemniane okulary zsunęły się z nosa Dantego.
— Co lubisz robić?
Każde takie pytanie wpędzało mężczyznę w zakłopotanie. Miał wiele zainteresowań, ale równocześnie nie interesował się niczym. Łapał się wszystkiego, co tylko wydało mu się ładne albo ciekawe; albo kopiował innych, bo wiedział, że nie zdobędzie uznania, jeśli nie będzie potrafił zrobić chociażby głupiej sztuczki z kartami.
— A, wiesz, lubię… robić paznokcie. — Wbił wzrok w umalowane paznokcie mężczyzny i delikatnie się uśmiechnął.
Skłamał. Sobie mówił, że zawsze jest szczery i kłamstwami rzuca tylko wtedy, kiedy wymaga tego sytuacja; a prawdą było to, iż jest zakłamanym, fałszywym śmieciem, który nie ma własnej osobowości.”

„Często płakał. Dużo. Wypłakiwał chyba całą wodę, którą magazynował w organizmie. A to wszystko dlatego, bo coś mu nie wyszło. Zbił pustą szklankę, źle coś postawił, niepoprawnie wykonał powierzone mu zadanie. Płakał, bo przez wieczne poczucie bycia niezrozumianym myślał, że w taki sposób stanie się kimś; a tak naprawdę wciąż był nikim, zwykłym manipulatorem, który nie panował nad emocjami.
Patrzył obcej kobiecie prosto w oczy i wycierał palcami rozmazany makijaż. Czarny tusz zamiast pokrywać rzęsy teraz brudnymi smugami otulał policzki.
— Naprawdę nic z tego nie będzie — powiedziała i z zakłopotaniem zaczęła szukać w torebce chusteczek. — To nie twoja wina.
Załkał żałośnie, ale tak naprawdę nie rozumiał, dlaczego płakał. Ta kobieta mu się nawet nie podobała. Zdenerwowało go to, że chciała odejść. Zostawić samego. A jakieś cholerne głosy w głowie mówiły mu, że tak nie może być, że to ona stanowić będzie ochronę przed dziwnymi stworami, które czasem widuje.
— Przez ciebie umrę. — Zjeżył się, od razu przyjmując postawę defensywną. — One mnie zabiją. “
Aparycja:
Nienawidzi naturalnego koloru włosów, więc od lat farbuje je na biało, dodając gdzieniegdzie różowe pasemka. Zakochał się w tym kolorze, bo kiedyś zauważył, jak osoba, którą bardzo, ale to bardzo, lubił, ubierała się tylko w te odcienie. Już nawet nie pamięta, jak miała na imię. Może sobie ją wymyślił.
Jasne, niebieskie oczy często ukrywa za przyciemnianymi okularami. Oczywiście też różowymi, bo nie potrafił zdecydować się na inne (albo znów sobie wymyślił kogoś, kto akurat nosił takie same). A krzywy nos oprószony został przez chmarę piegów.
Jest tym typem, który nie wstydzi się makijażu, a wręcz przeciwnie, uwielbia się malować, dlatego zawsze ma pomalowane oczy, podkreślone rzęsy ciemną maskarą oraz przypudrowane różem policzki. Jak ma ochotę to sięgnie także po szminkę, by uwidocznić pełne usta.
W uszach ma pełno kolczyków, tych zwykłych, ale także takie, o których wygojenie było ciężko. Żeby przyprawić sobie jeszcze więcej bólu w twarzy posiada takie cudeńka, jak septum, nostril i snake bites.
Jest dosyć wysoki, ale nie na tyle, by uderzać czołem we framugę drzwi. Mierzy około metra osiemdziesięciu trzech, już nawet nie wie, ile dokładnie, bo mierzono go dawno temu, kiedy jeszcze nie bał się ludzi w białych fartuchach i nie widział zagrożenia w miarkach.
Ma niesamowicie długie nogi. Naprawdę długie nogi. I jakby nie patrzeć na charakter, to jest całkiem atrakcyjny.
Ubiera się w to, co wygodne, ale dla Dantego komfortowymi ubraniami będą także te, w które nie wcisnąłby się przeciętny amerykanin. Lubi bowiem świecidełka, szczególnie cekiny lub elementy przypominające małe diamenciki. Pół szafy ma w paskach do spodni, każdy z innymi ozdobami, bo kiedy się ubiera, to wszystko musi pasować do wszystkiego.
Lubi obcisłe koszulki, odkrywające brzuch albo klatkę piersiową. Lubi koszule i nigdy nie zapina się do końca, bo na szyi wiesza masę naszyjników albo chokerów. Uwielbia też krótkie spodenki, rajstopy i wszystko, co można podpiąć pod kategorie „kobiece”.
Ciekawostki:
▸ Mówi sam do siebie. O wszystkim. O niczym. Śpiewa, szepcze, mamrocze. Ciężko go zrozumieć.
▸ Nie wierzy w to, że jest półbogiem i… może inaczej. On nie wierzy w istnienie jakichkolwiek bóstw.
▸ Zawsze chciał mieć jakieś zwierzę, ale przez to, że jest zapominalski, wolał nie decydować się na nic innego, niż akwarium z rybkami. I jeszcze na automatyczny odkurzacz.
▸ Co do automatycznego odkurzacza, to czasem z nim rozmawia.
▸ Możliwe, że ma schizofrenię. Albo to wynik tego, że nie wierzy w bóstwa i wszystkie mityczne stworzenia, które widzi, traktuje jak halucynacje.
▸ Oprócz schizofreni ma też, najprawdopodobniej, (bo nie chodził nigdy do lekarzy, bądźmy poważni) histrioniczne zaburzenie osobowości.
▸ Nie ma pamięci do imion. Zapomina o tym tak szybko, jak o wszystkim innym, przez co bardzo często przekręca imiona albo zgaduje.
▸ Nie lubi spać. W nocy zawsze mu się wydaje, że coś siedzi w ciemności i go obserwuje.
▸ Ma obsesje na punkcie swojego wyglądu i prędzej się zabije, niż wyjdzie do ludzi w pogniecionych, albo co gorsza, zabrudzonych ubraniach.
▸ Miał swoje historie z używkami, bo próbował w ten sposób uciekać od urojeń i halucynacji (ten pegaz, który mu się przygląda na pewno nie istnieje). Wciąż zdarza mu się odurzać środkami psychoaktywnymi byleby nie widzieć tych cholernych skrzydlatych koni albo ogromnych lwów z ciałem kozy.
▸ Urodził się 24 maja.
▸ Pachnie kokosem, plażą, bryzą morską.
▸ Kiedyś wpadł na pomysł, by zrobić sobie ozdobne kryształki na zębach, więc poszedł do kogoś, kto się tym zajmował i upiększył swoje, już i tak ładne, uzębienie.

SPOŁECZNE

Rodzina:
▸ Aurora Thorn [matka]
„Nie wiem, dlaczego pewnego dnia znikłaś, ale byłaś mi bardzo potrzebna. Teraz nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Wysłałaś mnie do tej dziwnej szkoły, nie mówiąc nic, a kiedy wróciłem, to ciebie już nie było. Zostawiłaś tylko list, z którego niczego się nie dowiedziałem. Byłaś smutna. Nienawidziłaś tego życia.
Powiedz mi, co ja mam powiedzieć? Jak mogę żyć w ciągłym strachu i przekonaniu, że coś mnie obserwuje? Mogłaś poczekać. Mogłaś mi wytłumaczyć.
Wiem, że mnie nie chciałaś. Że mnie nienawidziłaś. Wiedziałem to od dziecka. Kiedy zostawiałaś mnie samego w domu i znikałaś na całą noc, bo chciałaś się wybawić z koleżankami. Byłem przeszkodą, bo pojawiłem się zbyt wcześnie. Kto chciałby bawić się w macierzyństwo w wieku dwudziestu lat?
Mogłaś mi jednak tego nie robić. Mogłaś po prostu zniknąć. Udawać, że wyjechałaś.
Miałaś takie ładne oczy, mamo.”
Relacje:
▸ Bianca Douglas
„Nigdy cię nie kochałem. Właściwie nie wiem, co to do końca oznacza. Chciałem, żebyś po prostu tutaj była. Żebyś mnie nie zostawiała. A ty pierwsze, co zrobiłaś, to właśnie znikłaś. Nie zostawiłaś po sobie nawet wiadomości. Jakiegoś pożegnania.
Mam nadzieję, że dobrze się bawiłaś i więcej nie zobaczę cię na oczy. Wzięłaś, co chciałaś.”

▸ Edwin Morton
„ Byłeś idealny. Tylko chwilę. Później zrobiłeś się wkurwiający i chciałem rozwalić ci nos. Nigdy nie rozumiałem naszej relacji, ale można powiedzieć, że obydwoje dostawaliśmy coś w zamian. Mógłbyś czasem wrócić. Najpierw bym cię pocałował, a potem rozszarpał.
Czasem dalej myślę, że może jeszcze zadzwonisz. Zadzwoniłbyś, wiesz? Skurwysynie, zadzwoniłbyś.”

ODAUTORSKO

Kontakt z autorem postaci: .zirco. na discordzie
Uwagi: Jestem otwarty na wątki, realcje i inne tego typu rzeczy. Wystarczy do mnie napisać i zaraz coś nasmaruję. Jedynie, czego oczekuję, to trzymania się charakteru postaci. Wiem, że jest trochę skomplikowany, ale da się nie robić z niego przesadnej pizdy albo idioty.
W razie odejścia: Standardowo, śmierć.
Ostrzeżenia: 0/3
Wizerunek: @junoisded
Autor cytatu: Sawyer Hill „High On My Lows”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz