And, Michael, you would fall and turn the white snow red as strawberries in the summertime

Winter Miller ON/JEGO — 15 LAT — PÓŁBÓG — AMERYKANIN — 127 PD — 2 PU — 100 PZ johnnycatboy

INFORMACJE PODSTAWOWE

Nowy Jork
Mitologiczny przodek: Chione
Zajęcie: Ma trzynaście lat, a jako że ma trzynaście lat, to i nie pracuje — zamiast tego się uczy. Znaczy, próbuje się uczyć, bo w ciągu ostatnich dwóch lat szkoły zmieniał już trzy razy. Poza tym częściej wagaruje, niżeli w niej przebywa, ale zawsze jest to jakieś „zajęcie” w wielkim Nowym Jorku.

UMIEJĘTNOŚCI

Siła 30
Zręczność 61
Kondycja 100
Inteligencja 30
Mądrość 10
Charyzma 61
Broń: Xiphos ze stygijskiego żelaza, zmieniający się w niewielkich rozmiarów piłeczkę, kiedy najbardziej go potrzebuje i zmieniający się w miecz, kiedy naprawdę tego nie chce.
Wrodzone:
▸ kriokineza ⅔
▸ odporność na niskie temperatury 2/2

OPIS POSTACI

Charakter:
„Minusy nieobecności matki w swoim życiu miały swoje plusy i minusy i Winter mógłby wyliczyć je na palcach. Minusy: nieobecność matki w swoim życiu. (Winter odmówił komentarza). Plusy: w ciągu ostatnich kilku lat życia nauczył się całkiem nieźle gotować. I to nie tak, że został całkiem sam, jak palec, z czerstwym chlebem na śniadanie, obiad i kolację; miał dziadka.
Minusy: dziadek gotował gorzej niż trzynastoletni Winter.
— Winterek, jesteś pewien, że wiesz, co robisz?
— No jasne, że wiem, dziadku. — Winter machnął ręką, przewracając kartki zapewne średniowiecznej książki kucharskiej. — Mamy w ogóle coś w lodówce?
Zanim dziadek zdążył w ogóle podnieść się z krzesła, żeby sprawdzić zawartość lodówki (bo — co wiedział doskonale — w niczym innym się nie przyda, a Orlon wyjątkowo bardzo nie lubił być nieprzydatny, tym bardziej, jeśli był nieprzydatny przy trzynastoletnim wnuku), Winter już szukał w niej źródła światła, przeszukując półki wzdłuż i wszerz.
— Ee tam — mruknął do siebie po dziesięciu sekundach bezczynnego latania wzrokiem po półkach.
Krok pierwszy: „cebulę drobno pokrój i podsmaż ją w szerokim rondlu na rozgrzanej oliwie wraz z surowym ryżem, przez 1 minutę”.
„Ee tam” skończyło się na smażeniu cebuli wraz z ryżem. Nabrał część posiłku na łyżeczkę (sparzył się w język), syknął, zamachał rękoma, (nie zdziwiło go to, że na jego języku w miejscu sparzenia wykwitł płatek śniegu, który zaraz się rozpuścił), po czym załamanym głosem odrzekł sam do siebie (najlepszego kucharza z kilkoma gwiazdkami Michelin): „cholera, ryż się nie ugotował”. Odstawił więc resztę cebuli, ta, która zaczęła się smażyć, okropnie się przypaliła, a Orlon zaczął wietrzyć cały dom, krztusząc się przy tym, jak astmatyk.
Krok drugi: „pierś z kurczaka pokrój w kostkę, oprósz Przyprawą do kurczaka Knorr i obsmaż na patelni”.
Z całą pewnością nie miał przyprawy do kurczaka Knorr. Kurczaka obsmarował zdrową dawką ziółek, soli i pieprzu, po czym udawał, że wszystko jest w porządku.
Krok trzeci: „do podsmażonego ryżu wlej 300 mililitrów wody oraz jedną bulionetkę Knorr. Duś całość około 12 minut”.
[Nadawanie programu kulinarnego zostało przerwane, ponieważ woda zderzyła się z olejem, który agresywnie wyskoczył z patelni i zaatakował Wintera. Przez dwanaście minut siedział z dłonią pod letnią wodą. Orlon nie spuszczał z patelni wzroku, co jakiś czas krzycząc do siedzącego w łazience Wintera: „Winterek, teraz mam przemieszać?!”].
Krok czwarty: „następnie dodaj mieszankę warzyw, kurczaka, zioła prowansalskie oraz 250 mililitrów wody i duś kolejne 6 minut”.
Winter wrócił do kuchni.
Krok piąty: „pod koniec duszenia dodaj starty żółty ser, śmietanę oraz masło. Energicznie mieszaj i odstaw z ognia na kilka minut. Natychmiast podawaj”.
— DZIADKU, NIE MAMY ŚMIETANY.
— Winter, mówiłeś, że sprawdzałeś-...
Ser latał w powietrzu. Masło zostało rozsmarowane w całej kuchni poza patelnią. Orlonowi skończyły się argumenty i poszedł do sklepu.
Risotto z kurczakiem parowało na trzech miejscach przy stole. Po pięciu minutach przeżuwania w ciszy ani Winter, ani Orlon nie wyzionęli ducha, więc można było powiedzieć, że przepis okazał się udany. I nietrujący.
A potem Winter ze zgrozą odłożył widelec.
— Dziadku. Mama jest wegetarianką.
— Cholera jasna.
Kolejne piętnaście minut spędzili na wyjadaniu kurczaka z jej talerza.
Keen nie przyszła na obiad. W zasadzie to na następny też nie. Wróciła po trzech dniach i zaraz potem wybyła z powrotem, nawet nie witając się z synem”.
A tu macie świetny przepis Wintera.
Aparycja: Wszystko to, co da się wygrzebać z szafy — mieszanina kolorowych bluzek z facjatami piesków, o trzy rozmiary za dużych bluz, „krótkich spodenek”, które sięgają mu do kolan i pełna kolekcja kurtek, bo kurtki to jedyna rzecz, jaką lubi nosić. Nie wiąże się to bynajmniej z jego poczuciem stylu, a pogodą; Winter w lecie męczy się dwa razy bardziej, niżeli inni ludzie. Albo nawet inni półbogowie. Nic dziwnego, jest synem bogini śniegu i lodu, a latem jego moc słabnie, jeśli śnieżynki nie potrafią utrzymać się dłużej, niż dziesięć sekund. Winter w lecie jest jak takowa śnieżynka. A skoro śnieżynki topnieją w słońcu, to i Winter na słońce nie wychodzi. A skoro Winter w lecie nie wychodzi z domu, to i krótkie spodenki i t-shirty nie są mu potrzebne. Za to z całą pewnością potrzebna mu jest kolekcja kurtek we wszystkich kolorach — tych na śnieżne dni, tych na hokej, na łyżwy, na narty…
Ciekawostki:
▸ Jest raczej typem sportowca. Jego największą pasją jest hokej na lodzie, ale, szczerze powiedziawszy, jest dobry we wszystkim co związane ze śniegiem i zimą — łyżwiarstwie, narciarstwie…
▸ Bardzo lubi gotować.
▸ Urodził się 26 lutego. Jego znak zodiaku to Ryby.
▸ Cierpi na bezsenność.

SPOŁECZNE

Rodzina:
Keen Miller:
„— Chione, błagam cię. Nie zostawiaj mnie.
Nawet pod dwoma kołdrami na nagim ciele Keen pojawiała się gęsia skórka. Momentalnie otoczyła ramieniem talię drugiej kobiety, gładząc jej brzuch kciukiem. Chione oparła podbródek o jej głowę i złożyła na niej szybki pocałunek.
— Przecież nie zostawię cię samą.
Keen była w zbyt dużych emocjach, żeby zwrócić uwagę na to, co bogini powiedziała. Czuła, jak łza zamarza na jej policzku od chłodu bogini.
— Proszę. Mogę być z tobą. Nie mieszkasz na Olimpie. Szczerze mówiąc, jebie mnie to obecne życie.
Chione prychnęła.
— Nie damy rady”.

„Kilka miesięcy później, Keen, zdjąwszy czarne szpilki w przedpokoju, zastała pakunek w niebieskim kocyku. Pakunek okazał się śmierdzieć niemiłosiernie, mieć oczy po matce — znaczy, jednej z matek — i nigdy nie topić swoich lodów na patyku (całkiem przydatna umiejętność). Za grosz podobny do Chione czy Keen, pakunek śmiał się ciepło nawet wtedy, kiedy pierdolnął głową o kant stołu i musiał szyć głowę w publicznym szpitalu za pieniądze z prostytucji jego matki–... no, jednej z matek.
Keen za ten prezent chyba nie miała zamiaru odezwać się do Chione już do końca życia”.

Orlon Miller:
„— Tato.
— Keen.
Orlonowi głupio było przyznać sobie rację. Prędzej czy później skończyłoby się to tak samo.
Miał wobec Keen dług”.

ODAUTORSKO

Kontakt z autorem postaci:
▸ johnnycatboy [Discord]
▸ ciurakelnaruciakel@gmail.com
▸ Riptide [Howrse]
Uwagi: Nie jestem jakoś szczególnie wymagający; mam dużą tolerancję, jeśli chodzi o przedstawienie mojej postaci, nawet najbardziej irracjonalne zachowanie w odpisie jestem w stanie wyjaśnić, więc nie przeszkadza używanie mi jej do woli w opowiadaniach. Mimo wszystko, kiedy zaczynam z kimś wątek, przede wszystkim chcę, żeby ktoś najpierw mnie o wątek zapytał — bo jak tolerancję na irracjonalność mam dużą, tak na wpieprzanie mi się między wódkę a zakąskę już niekoniecznie. (Spoko, zazwyczaj nie odmawiam). Wolę dłuższe odpisy, bo moje minimum własnych opowiadań to 1000 słów.
W razie odejścia:
Ostrzeżenia: 0/3
Wizerunek: @kkopimint
Autor cytatu: Fleet Foxes „White Winter Hymnal”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz