And, Michael, you would fall and turn the white snow red as strawberries in the summertime




Winter Millerpółbóg
16 lat 
Amerykanin 
on / jego 
johnnycatboy
ostrzeżenia 0 0 0
Informacje podstawowe — Nowy Jork
Mitologiczny przodek: Chione
Zajęcie: Ma trzynaście lat, a jako że ma trzynaście lat, to i nie pracuje — zamiast tego się uczy. Znaczy, próbuje się uczyć, bo w ciągu ostatnich dwóch lat szkoły zmieniał już trzy razy. Poza tym częściej wagaruje, niżeli w niej przebywa, ale zawsze jest to jakieś „zajęcie” w wielkim Nowym Jorku.
Umiejętności
Siła 30
Inteligencja 30
Zręczność 61
Mądrość 10
Kondycja 100
Charyzma 61
Broń: Xiphos ze stygijskiego żelaza, zmieniający się w niewielkich rozmiarów piłeczkę, kiedy najbardziej go potrzebuje i zmieniający się w miecz, kiedy naprawdę tego nie chce.
Wrodzone: zwiększona siła w zimnie i zmniejszona w cieple
kriokineza ⅔ (obniżanie temperatury cieczy i powietrza, tworzenie śniegu i lodu)
odporność na niskie temperatury 2/2 (całkowita odporność na zimno)
Fechtunek: 30/60
Walka dwuręczna: 30/60
Pięści: 10/60
Sztuki walki: 10/60
Szybkość: 60/60
Taktyka: 10/60
Wiedza o świecie: 10/60
Charakter
„Minusy nieobecności matki w swoim życiu miały swoje plusy i minusy i Winter mógłby wyliczyć je na palcach. Minusy: nieobecność matki w swoim życiu. (Winter odmówił komentarza). Plusy: w ciągu ostatnich kilku lat życia nauczył się całkiem nieźle gotować. I to nie tak, że został całkiem sam, jak palec, z czerstwym chlebem na śniadanie, obiad i kolację; miał dziadka.
Minusy: dziadek gotował gorzej niż trzynastoletni Winter.
— Winterek, jesteś pewien, że wiesz, co robisz?
— No jasne, że wiem, dziadku. — Winter machnął ręką, przewracając kartki zapewne średniowiecznej książki kucharskiej. — Mamy w ogóle coś w lodówce?
Zanim dziadek zdążył w ogóle podnieść się z krzesła, żeby sprawdzić zawartość lodówki (bo — co wiedział doskonale — w niczym innym się nie przyda, a Orlon wyjątkowo bardzo nie lubił być nieprzydatny, tym bardziej, jeśli był nieprzydatny przy trzynastoletnim wnuku), Winter już szukał w niej źródła światła, przeszukując półki wzdłuż i wszerz.
— Ee tam — mruknął do siebie po dziesięciu sekundach bezczynnego latania wzrokiem po półkach.
Krok pierwszy: „cebulę drobno pokrój i podsmaż ją w szerokim rondlu na rozgrzanej oliwie wraz z surowym ryżem, przez 1 minutę”.
„Ee tam” skończyło się na smażeniu cebuli wraz z ryżem. Nabrał część posiłku na łyżeczkę (sparzył się w język), syknął, zamachał rękoma, (nie zdziwiło go to, że na jego języku w miejscu sparzenia wykwitł płatek śniegu, który zaraz się rozpuścił), po czym załamanym głosem odrzekł sam do siebie (najlepszego kucharza z kilkoma gwiazdkami Michelin): „cholera, ryż się nie ugotował”. Odstawił więc resztę cebuli, ta, która zaczęła się smażyć, okropnie się przypaliła, a Orlon zaczął wietrzyć cały dom, krztusząc się przy tym, jak astmatyk.
Krok drugi: „pierś z kurczaka pokrój w kostkę, oprósz Przyprawą do kurczaka Knorr i obsmaż na patelni”.
Z całą pewnością nie miał przyprawy do kurczaka Knorr. Kurczaka obsmarował zdrową dawką ziółek, soli i pieprzu, po czym udawał, że wszystko jest w porządku.
Krok trzeci: „do podsmażonego ryżu wlej 300 mililitrów wody oraz jedną bulionetkę Knorr. Duś całość około 12 minut”.
[Nadawanie programu kulinarnego zostało przerwane, ponieważ woda zderzyła się z olejem, który agresywnie wyskoczył z patelni i zaatakował Wintera. Przez dwanaście minut siedział z dłonią pod letnią wodą. Orlon nie spuszczał z patelni wzroku, co jakiś czas krzycząc do siedzącego w łazience Wintera: „Winterek, teraz mam przemieszać?!”].
Krok czwarty: „następnie dodaj mieszankę warzyw, kurczaka, zioła prowansalskie oraz 250 mililitrów wody i duś kolejne 6 minut”.
Winter wrócił do kuchni.
Krok piąty: „pod koniec duszenia dodaj starty żółty ser, śmietanę oraz masło. Energicznie mieszaj i odstaw z ognia na kilka minut. Natychmiast podawaj”.
— DZIADKU, NIE MAMY ŚMIETANY.
— Winter, mówiłeś, że sprawdzałeś-...
Ser latał w powietrzu. Masło zostało rozsmarowane w całej kuchni poza patelnią. Orlonowi skończyły się argumenty i poszedł do sklepu.
Risotto z kurczakiem parowało na trzech miejscach przy stole. Po pięciu minutach przeżuwania w ciszy ani Winter, ani Orlon nie wyzionęli ducha, więc można było powiedzieć, że przepis okazał się udany. I nietrujący.
A potem Winter ze zgrozą odłożył widelec.
— Dziadku. Mama jest wegetarianką.
— Cholera jasna.
Kolejne piętnaście minut spędzili na wyjadaniu kurczaka z jej talerza.
Keen nie przyszła na obiad. W zasadzie to na następny też nie. Wróciła po trzech dniach i zaraz potem wybyła z powrotem, nawet nie witając się z synem”.
A tu macie świetny przepis Wintera.
Aparycja
Wszystko to, co da się wygrzebać z szafy — mieszanina kolorowych bluzek z facjatami piesków, o trzy rozmiary za dużych bluz, „krótkich spodenek”, które sięgają mu do kolan i pełna kolekcja kurtek, bo kurtki to jedyna rzecz, jaką lubi nosić. Nie wiąże się to bynajmniej z jego poczuciem stylu, a pogodą; Winter w lecie męczy się dwa razy bardziej, niżeli inni ludzie. Albo nawet inni półbogowie. Nic dziwnego, jest synem bogini śniegu i lodu, a latem jego moc słabnie, jeśli śnieżynki nie potrafią utrzymać się dłużej, niż dziesięć sekund. Winter w lecie jest jak takowa śnieżynka. A skoro śnieżynki topnieją w słońcu, to i Winter na słońce nie wychodzi. A skoro Winter w lecie nie wychodzi z domu, to i krótkie spodenki i t-shirty nie są mu potrzebne. Za to z całą pewnością potrzebna mu jest kolekcja kurtek we wszystkich kolorach — tych na śnieżne dni, tych na hokej, na łyżwy, na narty…
Ciekawostki
Jest raczej typem sportowca. Jego największą pasją jest hokej na lodzie, ale, szczerze powiedziawszy, jest dobry we wszystkim co związane ze śniegiem i zimą — łyżwiarstwie, narciarstwie…
Bardzo lubi gotować.
Urodził się 26 lutego. Jego znak zodiaku to Ryby.
Cierpi na bezsenność.
Społeczne
Rodzina:
Keen Miller:
„— Chione, błagam cię. Nie zostawiaj mnie.
Nawet pod dwoma kołdrami na nagim ciele Keen pojawiała się gęsia skórka. Momentalnie otoczyła ramieniem talię drugiej kobiety, gładząc jej brzuch kciukiem. Chione oparła podbródek o jej głowę i złożyła na niej szybki pocałunek.
— Przecież nie zostawię cię samą.
Keen była w zbyt dużych emocjach, żeby zwrócić uwagę na to, co bogini powiedziała. Czuła, jak łza zamarza na jej policzku od chłodu bogini.
— Proszę. Mogę być z tobą. Nie mieszkasz na Olimpie. Szczerze mówiąc, jebie mnie to obecne życie.
Chione prychnęła.
— Nie damy rady”.

„Kilka miesięcy później, Keen, zdjąwszy czarne szpilki w przedpokoju, zastała pakunek w niebieskim kocyku. Pakunek okazał się śmierdzieć niemiłosiernie, mieć oczy po matce — znaczy, jednej z matek — i nigdy nie topić swoich lodów na patyku (całkiem przydatna umiejętność). Za grosz podobny do Chione czy Keen, pakunek śmiał się ciepło nawet wtedy, kiedy pierdolnął głową o kant stołu i musiał szyć głowę w publicznym szpitalu za pieniądze z prostytucji jego matki–... no, jednej z matek.
Keen za ten prezent chyba nie miała zamiaru odezwać się do Chione już do końca życia”.

Orlon Miller:
„— Tato.
— Keen.
Orlonowi głupio było przyznać sobie rację. Prędzej czy później skończyłoby się to tak samo.
Miał wobec Keen dług”.
Odautorsko
Uwagi: Nie jestem jakoś szczególnie wymagający; mam dużą tolerancję, jeśli chodzi o przedstawienie mojej postaci, nawet najbardziej irracjonalne zachowanie w odpisie jestem w stanie wyjaśnić, więc nie przeszkadza używanie mi jej do woli w opowiadaniach. Mimo wszystko, kiedy zaczynam z kimś wątek, przede wszystkim chcę, żeby ktoś najpierw mnie o wątek zapytał — bo jak tolerancję na irracjonalność mam dużą, tak na wpieprzanie mi się między wódkę a zakąskę już niekoniecznie. (Spoko, zazwyczaj nie odmawiam). Wolę dłuższe odpisy, bo moje minimum własnych opowiadań to 1000 słów.
W razie odejścia: -
Wizerunek: @kkopimint
Źródło cytatu: Fleet Foxes „White Winter Hymnal”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz